– Problem na polskiej giełdzie to głęboki problem strukturalny. Przykładowy inwestor amerykański, analityk z naszej firmy, który ma do wyboru inwestowanie na rynku amerykańskim albo gdziekolwiek indziej, porównuje wszystko do rynku amerykańskiego, który jest dosyć atrakcyjny i konkurencja jest tam duża. Żeby był zainteresowany rynkiem polskim, to na tym rynku muszą być firmy, które mają potencjał na bycie tzw. success stories [historiami sukcesu]. I musi ich być sporo, żeby w ogóle zwrócić uwagę na dany rynek i być nim zainteresowanym – stwierdziła na wstępie rozmowy Ewa Sudoł z Harvard School of Business, reprezentująca fundusze inwestycyjne.
Opowiadała też o swoich doświadczeniach z połowy lat dziewięćdziesiątych, gdy perspektywy polskiego rynku papierów wartościowych były bardzo dobre, a ona sama postrzegała go jako dobre i dynamiczne miejsce do pozyskiwania funduszy przez początkujące polskie spółki i startupy. Jak jednak wskazała, z czasem optymizm osłabł, bo nad Wisłą dominują duże państwowe lub wcześniej państwowe firmy.
– Na polskiej giełdzie brakuje swego rodzaju „klasy średniej” – powiedziała, zaznaczając, że mamy tu do czynienia z gigantami i małymi przedsiębiorstwami.
Jaka jest polska giełda? Debata „Jak zdynamizować polski rynek kapitałowy?” na EKF w Sopocie
– Polska nigdy nie będzie Ameryką – oponował Ludwik Sobolewski, prawnik, były prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, a dziś prezes Better Europe EuSEF ASI.
Jak zaznaczył, giełdę w USA „ciągnie” tak naprawdę siedem olbrzymich firm – tzw. Magnificent Seven, z których wyłącznie NVIDIA osiągnęła ostatnio wartość kapitalizacji o milion dolarów wyższą niż suma wszystkich spółek notowanych na giełdzie we Frankfurcie nad Menem. Sygnalizował też inny problem, odnosząc się do notowań podmiotów spoza siódemki – małych i średnich firm ze Stanów Zjednoczonych.
– Wielu grozi bankructwo, wiele tych spółek rozczarowało inwestorów – dodał, ale „z przekory” przypomniał też o jeszcze jednym problemie warszawskiej giełdy:
85-90 procent obrotów jest tam generowanych na indeksie WIG20, a więc na dwudziestu dużych spółkach. Po wyjęciu tej dwudziestki obroty w Polsce są niższe niż na giełdzie w Wiedniu.
Ludwik Sobolewski / prezes Better Europe EuSEF ASI
– Fundamentalnym, w mojej opinii, problemem polskiej giełdy jest to, że, mówiąc kolokwialnie, „w tym sklepie nie ma świeżego towaru”. Leży taki przedwczorajszy chleb – spółki wszystkim dobrze znane. A tych „obracalnych” z punktu widzenia dużego inwestora jest 8, może 10, a nie 500. To, czego nam brakuje, to nowych ofert i nowych emitentów – przekonywał tymczasem Jakub Papierski, senior advisor, odpowiadający za obszar Strategia i Transakcje w EY Parthenon. – Bycie na giełdzie jest dziś droższe niż kiedyś, a do największych i najbogatszych ustawia się kolejka inwestorów – tłumaczył, zastanawiając się, czy nie jest potrzebna zachęta finansowa, np. w postaci preferencji podatkowych dla firm, które chciałyby pozyskiwać finansowanie na giełdzie.
Musimy zdefiniować sobie na nowo, po tych 35 latach, wszystkich interesariuszy giełdy. To jest fundament. Musimy wyraźnie określić, jaka jest rola inwestora indywidualnego, instytucjonalnego, private equity [rodzaj inwestycji], i dopasować do tego instrumentarium, które mamy obecnie. Chodzi przecież o to, żeby na giełdzie był ruch. Giełda żyje, kiedy spółki wchodzą, rozwijają się, nawet jeśli część z nich będzie upadała – to jest prawdziwa natura giełdy. Jeżeli ktoś nie chce ryzyka, to niech idzie do banku.
Krzysztof Borusowski / prezes zarządu BEST
Prezes zarządu BEST przekonywał, że polskie państwo przygotowuje przepisy, które generują zbyt ścisłe regulacje wobec spółek giełdowych i idącą za tym biurokrację. Zaś kontrolę nad przekazywanymi informacjami, ze względu na ich nadmiar, traci nawet Komisja Nadzoru Finansowego – argumentował.
Optymizmem natomiast próbował zarazić rozmówców Paweł Borys, do niedawna prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, a obecnie partner zarządzający MCI Capital, prezes zarządu MCI Capital TFI, który, jak powiedział, interweniował, by dyskusja nie zmieniła się w „stypę” nad polską giełdą.
Uważam, że kluczowe jest, aby wzmacniać w Polsce prowadzenie inwestorów instytucjonalnych. Niestety, mamy za sobą historię Otwartych Funduszów Emerytalnych, te pieniądze stale odpływają, trochę poprawiają dywidendy, natomiast kwestie OFE trzeba po prostu raz na zawsze uregulować, żeby to znikło jako czynnik niepewności nad giełdą. Stworzyliśmy Pracownicze Plany Kapitałowe, gdzie mamy już 26 miliardów złotych aktywów. Ten napływ, wydaje mi się, jest już powoli zauważalny.
Paweł Borys / prezes zarządu MCI Capital TFI
Mówił też o tym, by uprościć inwestowanie w akcje, bowiem za ostre przepisy dopuszczają do działalności na naszej giełdzie zdecydowanie zbyt niewielu graczy.
– Mamy szansę mieć największą bazę inwestorów instytucjonalnych w tej części Europy – podkreślił.
– Muszą być nowe spółki, bo bez tego giełda jako z natury rzeczy dynamiczny mechanizm nie istnieje – zgodził się Ludwik Sobolewski, który uspokajał, że narzekanie na giełdę jest w dyskusji czymś naturalnym na całym świecie, a zarazem, obok Pawła Borysa, skłaniał się ku poglądowi, że warszawskiemu rynkowi papierów wartościowych przydać mogą się „regulacje prorozwojowe”.
– Ostatnią rzeczą, której bym oczekiwał, jest pomoc państwa – oponował Krzysztof Borusowski, który postulował z kolei sprawne i działające szybko sądownictwo gospodarcze.
– Mamy przed sobą bardzo dobre perspektywy – podsumował Paweł Borys, mówiąc, że choć duże rynki wysysają kapitał, to jest parę czynników, które mogą pomóc.
Przypomniał, że w Polsce występuje wręcz nadpłynność środków, ale impulsu potrzebują inwestorzy, którzy lokują dziś nie na polskiej giełdzie, a gdzie indziej, np. w kryptowalutach.
Jego optymizmu nie podzielał Ludwik Sobolewski:
– Jak już mamy dosyć rozmawiania o tym, że sytuacja jest problematyczna, to mówimy, że jest potencjał – ironizował.
Zauważył też, że pomóc mogłyby nowe regulacje, na które się jednak nie zanosi, a ponadto ratunek przynieść może sama giełda, która powinna wrócić do „szukania przygód”, a więc pozwalać na podejmowanie ryzyka.
Ewa Sudol poparła ułatwienia dla małych firm, by mogły wejść na rynek papierów wartościowych.
O wiele bardziej radykalny postulat wysunął natomiast na koniec debaty jej gospodarz, prezes BEST.
– Ja bym w ogóle wyrzucił spółki Skarbu Państwa z giełdy, dlatego że ryba psuje się od głowy. Całkowity brak code of conduct [kodeks postępowania – red.], dowolność interpretacji regulacji i absolutna samowola powodują, że te spółki są po prostu niewiarygodne. Można to zrobić na dwa sposoby: albo usunąć je z parkietu, albo sprywatyzować. Ja jestem za tą drugą opcją – stwierdził Krzysztof Borusowski.
Napisz komentarz
Komentarze