Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Globus Polski. Odgrzewana duża wódka. Felieton Dariusza Szretera

Fot. Karol Makurat

Czasem daleko pada jabłko od jabłoni. Maciej Płażyński, choć niezmiernie popularny na Pomorzu, uchodził za polityka na wskroś nudnego. Kiedy był marszałkiem Sejmu dostał nawet ksywę „Przerwa” w związku z ciągłym przerywaniem posiedzeń i sprawdzaniem regulaminu. Za to jego syn Kacper, poseł PiS, nie przerywa ani na chwilę. Konferencja prasowa goni konferencję. Z tej gonitwy ostatnio coś mu się chyba pomieszało w papierach i złożył interpelację do ministra infrastruktury w sprawie Centralnego Portu Komunikacyjnego, którą doprawdy trudno interpretować inaczej, niż jako wyraz zwątpienia w uczciwość jego klubowego kolegi, a zarazem lidera PiS w regionie, Marcina Horały. Wyszły z tego nieładne plotki o walce buldogów pod mocno już przetartym i niezupełnie czystym dywanem. Poseł szybko skorygował więc cel i w tym tygodniu ostrze swojej szpady wymierzył prosto w pierś prezydent gdańska Aleksandry Dulkiewicz. Choć może ta metafora nie do końca jest tu adekwatna, bowiem styl ataku kojarzy się raczej z ciosem sztachetą, niż fechtunkiem. Otóż pan poseł postanowił odgrzać temat butelki wódki i dwóch coli, jakie swego czasu całkiem legalnie zakupiła pani prezydent w popularnym dyskoncie. Jeden z portali opublikował wówczas zdjęcie ze sklepowego monitoringu, na którym uchwycono ten sensacyjny fakt. Prezydent podeszła do całej sprawy z humorem, w przeciwieństwie do kierownictwa sklepu, które kwestię wycieku materiałów objętych RODO, potraktowało całkiem serio. No i teraz dowiadujemy się, że kasjerka, którą uznano za winną, została dyscyplinarnie zwolniona. A pan poseł, i mecenas zarazem, postanowił wziąć ją pod swe prawnicze skrzydła.   

- W Polsce obywatel nie może być bezbronny w starciu z wielką korporacją i zapatrzonych w siebie polityków - przekonuje zupełnie w siebie niezapatrzony Kacper Płażyński, dodając, że PiS, jako formacja polityczna „stara się robić wszystko by szanse w takich bojach wyrównać systemowo”.

Oj, pewnie miałby coś ten temat wiele do powiedzenia na przykład Emil Ochocki wyrzucony z (wówczas jeszcze polskiego) Lotosu za to, że jego żona zorganizowała w Tczewie akcję protestacyjną Strajku Kobiet.

Póki bezzasadność zwolnienia kasjerki nie zostanie dowiedziona, jedyną osobą faktycznie pokrzywdzoną w tej niby-aferze jest Aleksandra Dulkiewicz.

Żeby było jasne: nie mam pojęcia czy to właśnie ta zwolniona pracownica, dopuściła się naruszenia prawa. Jeśli to nie ona, to z całego serca życzę jej przywrócenia do pracy, z należnym zadośćuczynieniem. Mam jednak niemiłe przeczucie, że to nie czysty odruch serca kazał mecenasowi Płażyńskiemu podjąć się pro bono tej sprawy, ale jej polityczny kontekst. Dodajmy: kontekst doklejony na siłę. Bo przecież, póki bezzasadność zwolnienia kasjerki nie zostanie dowiedziona, jedyną osobą faktycznie pokrzywdzoną w tej niby-aferze jest Aleksandra Dulkiewicz. Tymczasem poseł i sprzyjające mu media wykorzystują okazję by wypominać, że trzy lata temu dorosła kobieta osobiście, choć w asyście ochroniarzy (nie wpadła na to, że można wysłać ich na zakupy samych, jak ma to w zwyczaju Jacek Kurski) kupiła, o zgrozo, 0,7 litra wódki.

Popularny przed laty dziennikarz i bohemista Leszek Mazan mówił mi, że w języku czeskim funkcjonuje idiom: „ten, to by ci podał ciepłe piwo”, jako określenie na kogoś, o – delikatnie mówiąc – niezbyt szlachetnym charakterze. A co myśleć o tych, którzy odgrzewają wódkę?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama