Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

O świcie na plaży można zobaczyć kąpiące się anioły

Od ponad 5 lat każdego dnia na sopockiej plaży robi zdjęcia wschodu słońca. To, co miało być wyzwaniem i terapią, stało się pasją nie tylko fotografki Joanny S-Grzybowskiej, ale i całego Morza Aniołów
O świcie na plaży można zobaczyć kąpiące się anioły

Autor: Joanna S-Grzybowska

Ponad 2000 wschodów słońca

W Sopocie w piątek, 22 grudnia 2023 roku słońce wzeszło o 8.06. To 2073 raz, gdy Joanna, stojąc na styku piasku i wody, fotografuje początek kolejnego dnia.

W Sopocie mieszka ponad ćwierć wieku, od lat nieopodal plaży. Jednak by morze stało się jedyną z najważniejszych spraw w jej życiu, potrzeba było życiowego kryzysu i zdjęcia obejrzanego w internecie. Sześć lat później dni rozpoczęte o wschodzie słońca, oglądanym przez obiektyw aparatu, Joanna S-Grzybowska liczy w tysiącach, a w tym czasie udało jej się zgromadzić wokół siebie całe Morze Aniołów.    

Pierwszy wschód słońca

Całe życie – jak mówi – wydawało jej się, że ma udane życie. Oddany mąż, ukochane córki, rodzinna codzienność, którą tak bardzo ceniła. I pewnie gdyby nie rodzinna tragedia, tak byłoby do dzisiaj.

- Mój mąż wstawał o świcie, biegał po plaży, ja zawsze wolałam dłużej spać – mówi dziś Joanna S-Grzybowska, sopocka fotografka. - Od dziecka kochałam morze ale nie miałam motywacji by docenić poranki i bliskość aż do momentu, gdy kiedyś w internecie zobaczyłam zdjęcie dziewczyny, rysującej wielkie serce na piasku portugalskiej plaży. Mój mąż miał wówczas bardzo poważny kryzys zawodowy, mocno się to na naszej rodzinie odbijało, szukałam sposobu, by sobie pomóc i być wsparciem dla niego. I to zdjęcie bardzo mnie w tym wszystkim poruszyło. Za nim przyszły bardzo ważne słowa: "Jesteś cudem do odkrycia, a nie problemem do naprawienia". Poszłam na kurs na którym dostałam zadanie by codziennie przez miesiąc chodzić na spacer i robić z tego spaceru zdjęcia. Tak zaczęłam chodzić nad morze. Na początku nawet nie słyszałam szumu fal, tak bardzo była skupiona na tym, co miałam w głowie. Teraz wchodzę na plażę i słyszę, czuję te fale. 

Pierwszy raz na wschód słońca na plażę w Sopocie poszła 11 listopada 2017 roku i zakochała się, ale potrzebowała pół roku, by się zorganizować. 5 lutego 2018 roku, dzień przed swoimi urodzinami postanowiła, że będzie robić to codziennie. Z miesiąca zrobiły się dwa, potem kolejne. Gdy w kwietniu nad ranem zmarł jej mąż, siedziała  na plaży i patrzyła, jak z czerni wyłania się czerwona kula słońca.

Pierwsze zdjęcia wschodu robiła telefonem. Nikona, cyfrowy aparat starszej córki , wyciągnęła z szafy 7 kwietnia. Z tego dnia pochodzi jedna z najważniejszych fotografii – widać na niej, jak mewa na tle czerwieniejącego nieba „trzyma” słońce w pazurach.

- Miałam wtedy 44 lata, każdego dnia dawałam sobie czas na godzenie się z tym, co się wydarzyło, na żałobę, na żegnanie z ważnymi chwilami naszego wspólnego życia. I któregoś dnia  na mojej drodze zaczęły pojawiać się anioły.

Poszłam na kurs na którym dostałam zadanie by codziennie przez miesiąc chodzić na spacer i robić z tego spaceru zdjęcia. Tak zaczęłam chodzić nad morze. Na początku nawet nie słyszałam szumu fal, tak bardzo była skupiona na tym, co miałam w głowie. Teraz wchodzę na plażę i słyszę, czuję te fale. 

Morze Aniołów

Plaża o wschodzie słońca nawet zimą nie zawsze jest pusta.

- Moja mama bardzo się o mnie bała - mówi Joanna. - Że ciemno, pusto, a ja jestem sama. Ja nigdy nie myślałam o tym, czy ktoś będzie na plaży. Byłam codziennie. 

Dzisiaj Joanna widzi, że ta codzienna praktyka stała się nie tylko jej dla niej uzdrawiającą terapią ale stylem życia i przestrzenią, w której poznaje  nowych ludzi, dzięki którym uświadomiła sobie, co jest jej pasją i z którymi tworzy nowe i ciekawe projekty. Poznała np. Aleksandrę Tyl, która swój wieczór autorski poświęcony  książce „Wschody i zachody słońca” ilustrowała fotografiami Joanny. Od kilku lat wydaje kalendarz ze zdjęciami wschodów słońca w Sopocie, założyła sklep internetowy, w którym można kupić jej prace.

W tym czasie Joanna do fotografowania dodała codzienne wchodzenie do morza. I któregoś dnia na plaży o wschodzie słońca spotkała kąpiącą się kobietę. To była Julia Łaszkiewicz.

- Była już pandemia, wszystkim nam było trudno w tych ograniczeniach, więcej ludzi  przychodziło nad morze, żeby poczuć nieco wolności, widziałam, że częściej decydują się na wejście do wody. Któregoś dnia opowiedziałam Julii o swoim marzeniu – scenie jak z filmu „Miasto aniołów". Był tam taki kadr, jak anioły przychodzą na plażę o wschodzie słońca by powitać nowy dzień  odmawiając modlitwę po polsku. Okazało się, że Julia ma podobne marzenie o aniołach na plaży i powiedziała „zróbmy to", spełnijmy marzenie o aniołach!

Wyspecjalizowałam się w fotografowaniu wschodów słońca i morza, ale najbardziej pokochałam fotografowanie ludzi wchodzących do zimnego morza - mówi. – Pasja, która na początku była dla mnie terapią, stała się także moją pracą

Nazwę Morze Aniołów zawdzięczają mężowi Julii.

Z grupą zaangażowanych przyjaciół zastanawiali  się, jak w pandemii zebrać tyle osób, by było możliwe w tych ograniczeniach wejście  do wody. .  Zaplanowały, że do wody wejdzie możliwie długi szpaler nieco oddalonych od siebie ludzi – bo w maju 2020 roku każdego dnia pojawiały się i znikały nowe obostrzenia. 1 czerwca 2020 roku o godzinie 4.18 rano, na brzegu stanęło 147 ubranych na biało osób, które wspólnie weszły do morza.

- To bardzo różni ludzie, w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami – mówi Joanna. – Niektórzy w dobrym momencie życia, inni na życiowych zakrętach, ale wszyscy szukający czegoś więcej, zmieniający się.

1 czerwca 2024 roku odbędzie się już 5. edycja 1000 Aniołów o wschodzie słońca. Co roku nie tylko na sopockiej plaży, ale w równych częściach Polski i świata wchodzi ponad tysiąc osób. Byli wśród nich znajomi, znajomi znajomych, obserwatorzy profilu Joanny czy Julii na FB, osoby, które wchodzą do zimniej wody i takie, które dopiero chciały tego doświadczyć. Jako Morze  Aniołów o wschodzie słońca zbierają pieniądze na pomoc Fundacji Pomorze Dzieciom – udało im się zebrać na ten cel już ponad 100 tys. złotych. 

Każdego dnia można o wschodzie słońca kogoś spotkać – mówi Joanna. – Nie tylko przy wejściu nr 28, gdzie ja jestem, ale na całej plaży ludzie przychodzą, by samotnie albo razem przeżyć ten moment. Dzięki temu mogę też poznawać niesamowitych ludzi, bo czasami przyjeżdżają naprawdę z daleka.

Z anielskimi skrzydłami

Codziennie na facebookowym profilu Joanny pojawiają się nowe zdjęcia, codziennie też wita mieszkańców Sopotu i miłośników miasta fotografiami wschodu słońca na portalu Esopot.

- Wyspecjalizowałam się w fotografowaniu wschodów słońca i morza, ale najbardziej pokochałam fotografowanie ludzi wchodzących do zimnego morza - mówi. – Pasja, która na początku była dla mnie terapią, stała się także moją pracą. Miałam już kilka wystaw swoich prac, a moje fotografie można zobaczyć w książkach – np. „Magia grupy” Julii Łaszkiewicz, „Milczenie Gai” Katarzyny Patalan  czy „Morsowanie. Jak świadomie obcować z zimnem” Valerjana Romanovskiego. Robię zdjęcia w stylu silhouette [robione pod światło, z niedoświetlonym głównym obiektem – red]. I choć sama rzadko już wchodzę do wody, uwielbiam robić zdjęcia, które nazywam zdjęciami mocy. Zatrzymać tę chwilę, gdy człowiek, którego fotografuję, w wodzie czuje tę szczególną energię, mówi: „czuję, że żyję”. Albo sesje, gdy wchodzący do wody przypinają anielskie skrzydła, nawiązując do naszego projektu. W Morzu Aniołów mamy motto: „Anioły są wśród nas. Nigdy nie wiesz, kto dla ciebie stanie się Aniołem, a dla kogo staniesz się nim ty”. Chcemy o tym pamiętać.

Wejście nr 28

Wiosną, z okazji 5 lat praktyki wschodów słońca i 50 urodzin, Joanna wydała swój pierwszy album fotograficzny z przesłaniem i z artystycznymi fotografiami. – Pokazuje moją artystyczna  drogę – Od jednego samotnego spaceru brzegiem morza do Morza Aniołów, od złożonej sobie obietnicy, że obejrzę 30 kolejnych wschodów słońca do pasji fotografowania. Mam tysiące zdjęć na dyskach i w internecie, ale to album jest czymś, co mogę pozostawić po sobie na zawsze.

Swoimi fotografiami ilustruje także przygotowywane przez siebie kalendarze. Jak mówi: stworzone z miłością do fotografii i sopockich wschodów słońca. Ten na 2024 r., zatytułowany "Złoty rok"powstawał przez całe miesiące, Joanna wybrała do niego wybrane najbardziej świecące zdjęcia, wschody słońca o najbardziej złotej godzinie. 

- Bądźmy w tym roku jak złote słońce, rozświetlając każdy dzień pięknymi intencjami, myślami, słowami i działaniami - mówi Joanna.

W ciągu prawie 6 lat Joanna sfotografowała 2073 wschody słońca. – Każdy widzę prawie z tego samego miejsca, z fragmentu plaży przy wejściu nr 28, niedaleko mojego domu. I każdy z tych wschodów jest inny. Jeśli ktoś nie wierzy, wystarczy, że obejrzy zdjęcia – żaden wschód się nie powtarza, każdy jest zupełnie innym początkiem. Tutaj, patrząc na horyzont, gdy zaczyna się dzień, za każdym razem czuję tę moc. Jeden wschód słońca może zmienić czyjeś życie. Tak, jak wielu ludzi, którzy tu przyszli. I jak moje.

Teraz przede wszystkim chce  inspirować do pięknego widzenia i pięknego życia.   Każde zdjęcie opatruje też intencją . Tym  z czwartku 21 grudnia towarzyszą słowa „Spokoju w sobie”.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama