– Tak mi jest dobrze, że kolejne 106 lat chciałabym świętować. Człowiek wreszcie nic nie robi, to chciałby pożyć. Zawsze chciałam długo żyć – wyznała mi rok temu pani Stanisława Opalińska, mieszkanka Domu Pomocy Społecznej „Polanki” w Oliwie.
A gdy spytałam szacowną jubilatkę, jak trzeba żyć, by tak pięknego wieku dożyć, odpowiedziała, że najważniejszy jest śmiech. – Zawsze było mi wesoło, śmiałam się na okrągło, wystarczyło, że ktoś palec pokazał, a ja w śmiech. A śmiech to zdrowie – odparła.
I tak oto w poniedziałek, 15 maja, znów spotkaliśmy się na urodzinach pani Stanisławy, i to 107.!
Wśród zaproszonych gości i tym razem była prezydent Gdańska. Jubilatce wręczyła bukiet czerwonych róż, ogromny tort, grafikę przedstawiającą dawny Gdańsk i ulubioną nalewkę jubilatki.
– Pani Stanisława oznajmiła tu nam kiedyś, że tak długo żyje, bo nigdy nie miała męża. I ja idę w jej ślady – śmiała się Aleksandra Dulkiewicz.
Czy taka jest recepta na długowieczność, tego nikt nie sprawdził, jedno jest pewne, w Domu Pomocy Społecznej w Oliwie stulecie urodzin świętowało już osiem mieszkanek. W szacownej grupie długowiecznych szczęśliwców jak do tej pory nie znalazł się żaden mężczyzna.
Wśród urodzinowych prezentów dla pani Stanisławy były też m. in. torebka, zegarek, ciśnieniomierz, ale i symboliczne, sportowe trofeum – puchar za nadzwyczaj długi życiowy dystans, który jubilatka pokonała jako pierwsza w historii oliwskiego domu.
Wspaniałą niespodzianką był występ klauna z gdańskiego Teatru Pinezka. Kameralny, pełen humoru spektakl złożony z elementów pantomimy, żonglerki, klaunady i sztuki lalkarskiej rozbawił jubilatkę niemal do łez. Zachwycił publiczność.
Donośne 200 lat odśpiewała, związana z Operą Bałtycką, sopranistka Julia Iwaszkiewicz.
To były pełne emocji, radości urodziny, nadzwyczajny czas, który nie tylko bohaterka dnia, ale i licznie zgromadzeni mieszkańcy zapamiętają na długo.
Pani Stanisława Opalińska jest obecnie prawdopodobnie najstarszą mieszkanką Gdańska. Urodziła się 10 maja 1916 roku w Ostrowie pod Przemyślem jako najmłodsza z czterech córek Karoliny i Stefana. Ojciec był kolejarzem, mama zajmowała się domem i ogrodem, mała Stasia jej pomagała.
Przeżyła dwie wojny i chorowała na hiszpankę, chorobę, przez którą umarły miliony ludzi na całym świecie. Po II wojnie osiedliła się w Gdańsku, zamieszkała we Wrzeszczu przy ul. Kościuszki. Całe życie pracowała w fabryce mebli przy Grunwaldzkiej. W domu na Polanki przebywa od dekady.
Cieszy się dobrym zdrowiem, jest aktywna, bierze udział we wszystkich zajęciach. Emanuje z niej radość życia, energia. Jest otwarta na ludzi, lubi rozmawiać, bierze udział we wszystkich imprezach, także tych wyjazdowych, jest w niej pogoda ducha. Gdy pytać ją co jest w życiu ważne, odpowiada: Życie jest ważne.
Napisz komentarz
Komentarze