Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

„Gazeta Wyborcza” ma przeprosić siostry ks. Henryka Jankowskiego

Wydawca "Gazety Wyborczej" i "Dużego Formatu" ma przeprosić siostry nieżyjącego księdza Henryka Jankowskiego i usunąć fragmenty głośnego reportażu na temat pedofilii byłego kapelana NSZZ „Solidarność”, ale tylko niektóre. Tak orzekł w środę 8 marca 2023 roku nieprawomocnym wyrokiem gdański sąd. Równocześnie jednak w orzeczeniu nie została podważona relację kobiety, która jako dziecko bezpośrednio paść miała ofiarą późniejszego proboszcza Świętej Brygidy, a o swoim doświadczeniu opowiedzieć po 50 latach.
prałat Henryk Jankowski

Autor: Patrycja Cybulska | Zawsze Pomorze

Przeprosiny mają się ukazać w wydaniu papierowym i na stronie internetowej "Gazety Wyborczej" i dodatku „Duży Format”. To tam w grudniu 2018 roku ukazał się reportaż na temat pedofilskich działań, nieżyjącego już wówczas od 8 lat księdza Henryka Jankowskiego. Z dostępnego w internecie materiału usuniętych ma zostać również kilka fragmentów dotyczących 16-letniej dziewczyny - Ewy, która rzekomo popełnić miała samobójstwo ze względu na ciążę spowodowaną przez duchownego.

Tak, nieprawomocnym orzeczeniem, postanowił Sąd Okręgowy w Gdańsku, który wskazał na „niedochowanie obowiązkowej szczególnej staranności i rzetelności” w częściach tekstu poświęconych 16-latce. O szczegółach procesu wytoczonego spółce Agora oraz wydawcom naczelnym "GW" i "DF" pisaliśmy wcześniej.



Sąd podkreślał tylko „częściową” przegraną wydawców, których pozwać zdecydowały się siostry ks. Henryka Jankowskiego. Skład orzekający dał bowiem wiarę relacji Barbary Borowieckiej na temat molestowania, jakiego doświadczyć miała ona bezpośrednio ze strony duchownego, a podważył prawdziwość jej opowieści w kontekście tragedii 16-latki.

- Sprawa Henryka Jankowskiego budziła i wciąż budzi zrozumiałe zainteresowanie opinii publicznej. Jest on bez wątpienia osobą publiczną i można obecnie rzec, że także postacią, która zapisała się w historii zarówno lokalnej, jak i historii ogólnopolskiej – wskazała w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Beata Grygiel-Stelina – przewodnicząca składu orzekającego w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, która zaznaczyła, że także publikowanie materiałów na temat „kwestii drażliwych” w sprawie księdza służy interesowi społecznemu. Zwróciła też uwagę, że dopuszczalna krytyka osoby zmarłej i „niewątpliwie publicznej”, jaką był nieżyjący proboszcz parafii Św. Brygidy „może być szersza, a [jej] ochrona słabsza”.

Sąd zaznaczył, że choć autorka reportażu, Bożena Aksamit zmarła wkrótce po jego publikacji, to przeprowadzone w sprawie postępowanie było szerokie i oznaczało przesłuchanie wielu świadków wnioskowanych przez obie strony.

- Nie potwierdzili, by byli świadkami, bądź słyszeli wówczas czy później o opisywanych w tym reportażu zdarzeniach [dotyczących doprowadzenia przez księdza do ciąży i samobójstwa 16-latki]. - tłumaczyła sędzia Beata Grygiel-Stelina, która podkreśliła, że również świadkowie powoływani na okoliczność współpracy duchownego z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa nie potwierdzali by jej przyczyną mogła być wiedza na temat jego skłonności pedofilskich. Jak powiedziała: - Akty przemocy wobec dzieci odbywają się w taki sposób aby nie było świadków tych czynności.


W uzasadnieniu orzeczenia pojawiło się stwierdzenie, że Barbara Borowiecka o swoim doświadczeniu zachowań pedofilskich ze strony ks. Henryka Jankowskiego opowiedziała również autorce książki „Sztuka czułości. Ksiądz Jan Kaczkowski”, a po publikacji reportażu w Dużym Formacie także w kilku wywiadach telewizyjnych i prasowych. „Za zamkniętymi drzwiami” Barbara Borowiecka relacjonowała też swoje doświadczenie ofiary b. kapelana Solidarności w trakcie procesu.

- W ocenie sądu nie ma podstaw do odmówienia tym konsekwentnym zeznaniom świadka wiarygodności – powiedziała s. Beata Grygiel-Stelina. - Sąd uznał więc, że nie ma podstaw do tego, żeby pozwani [wydawcy GW] przepraszali powódki [siostry ks. Jankowskiego] za naruszenie dóbr osobistych poprzez zamieszczenie w reportażu informacji odnośnie osoby nieżyjącego księdza prałata Henryka Jankowskiego o tym, że miał on podczas swojej posługi kapłańskiej w latach 1967-1970 wykorzystywać, molestować i dopuszczać się wielokrotnie aktów pedofilii. W ocenie sądu, w tym zakresie autorka reportażu – pani Bożena Aksamit dochowała staranności i rzetelności dziennikarskiej – dodała.

Dlaczego więc, zdaniem sądu Barbara Borowiecka mówiła prawdę opisując swoje doświadczenia i zarazem prawdy nie mówiła opisując tragedię Ewy? Miała bowiem mówić o sytuacji „tak jak ją zapamiętała oczyma dziecka”. Nie była bowiem świadkiem samobójczego skoku 16-latki z okna ani jej pogrzebu, a jej doświadczenie jako dziecka było „na pewno traumatyczne”. - Widziała ciało nakryte kapą. Słyszała późniejsze komentarze na ten temat – zaznaczyła przewodnicząca składu orzekającego. Tymczasem weryfikacja faktów dotyczących rzekomej śmierci koleżanki z dzieciństwa bohaterki reportażu było już rolą dziennikarza, a w toku postępowania nie udało się ustalić by w latach 1967-70 [gdy miało dojść do tragedii] nastoletnia dziewczynka w zbliżonym do Ewy wieku, nawet nosząca inne imię i nazwisko, targnęła się na swoje życie skacząc z okna w tej części Gdańska.


Wydawcy „Dużego Formatu” mają ponadto zapłacić po 300 złotych każdej z trzech sióstr ks. Henryka Jankowskiego w ramach rekompensaty kosztów procesu.

- Jest satysfakcjonujący w tym zakresie w jakim sąd stwierdził, że pani Borowiecka jest niewiarygodna, a pani śp. Bożena Aksamit nie dochowała należytej staranności przy publikowaniu i zbieraniu materiałów w zakresie tego, zakwestionowanego materiału prasowego – ocenił wyrok adwokat Michał Gilarski, autor pozwu, reprezentujący siostry zmarłego duchownego. Zaznaczył jednak, że pozostawia do oceny: - Czy świadek, pani Borowiecka może być w jednym zakresie wiarygodna, a w innym zakresie niewiarygodna?

Mecenas zapowiedział, że złoży wniosek o sporządzenie pisemnego uzasadnienia orzeczenia oraz nie wykluczył apelacji. - Ciężko oceniać, żeby w jednym aspekcie ta sama osoba była wiarygodna i jednocześnie niewiarygodna, bo z taka sytuacja ma miejsce aktualnie – zaznaczył.

Pełnomocnik przeciwnej strony w sądzie na ogłoszeniu wyroku się nie pojawił.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama