Dwa dystanse: 2023 metrów i okrągłe 5000 m, pokonywali w sobotę uczestnicy Biegu imienia „Inki” w Sopocie. Impreza, pod honorowym patronatem prezydenta miasta Jacka Karnowskiego organizowana jest przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji wspólnie z Kolibą Sopot i lokalnym oddziałem PTTK. Zawodom towarzyszyło złożenie hołdu pod pomnikami Armii Krajowej i zamordowanej sanitariuszki, a pod monumentami pojawiła się Harcerska Warta Honorowa.
Organizatorzy biegu po raz kolejny przypomnieli sylwetkę jego patronki.
Kim była "Inka"?
Danuta Siedzikówna „Inka” to jedna z najbardziej heroicznych postaci w dziejach polskiej walki o wolność. Urodziła się 3 września 1928 r. Wychowała się w rodzinie o tradycjach patriotycznych. Po śmierci zamordowanej przez Gestapo matki, mając zaledwie 15 lat, w grudniu 1943 r. Danuta razem z siostrą Wiesławą złożyła przysięgę AK. Następnie odbyła szkolenie sanitarne. Po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1944 r. podjęła pracę kancelistki w nadleśnictwie Hajnówka. W czerwcu 1945 r. wraz z innymi pracownikami nadleśnictwa została aresztowana przez grupę NKWD-UB za współpracę z antykomunistycznym podziemiem. Z konwoju uwolnił ją patrol wileńskiej AK Stanisława Wołoncieja „Konusa", podkomendnego mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki". W oddziale pełniła funkcję sanitariuszki.
ZOBACZ TEŻ: „Inka”, „Zagończyk” wciąż żywi w pamięci współczesnych
Na przełomie 1945 i 1946 r., zaopatrzona w dokumenty na nazwisko Danuta Obuchowicz, podjęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn w pow. Ostróda. Wiosną 1946 r. nawiązała kontakt z ppor. Zdzisławem Badochą „Żelaznym", dowódcą jednego ze szwadronów „Łupaszki". Do lipca 1946 r. służyła w tym szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka, uczestnicząc w akcjach przeciwko NKWD i UB. W czerwcu 1946 r. została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne dla szwadronu. 20 lipca 1946 r. została aresztowana przez funkcjonariuszy UB i osadzona w więzieniu w Gdańsku przy ulicy Kurkowej. Po ciężkim śledztwie 3 sierpnia 1946 r. skazana została na karę śmierci. W akcie oskarżenia "Inki" znalazły się zarzuty udziału w związku zbrojnym, mającym na celu obalenie siłą władzy ludowej oraz mordowania milicjantów i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W przesłanym siostrom grypsie z więzienia Siedzikówna napisała: "Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba". Zdanie to - według badaczy - należy tłumaczyć nie tylko przebiegiem śledztwa, lecz także odmową podpisania prośby o ułaskawienie. Prośbę taką do ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta skierował za nią jej obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Siedzikównę zabił 28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.15 strzałem w głowę dowódca plutonu egzekucyjnego z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wcześniejsza egzekucja z udziałem żołnierzy się nie udała; żaden nie chciał zabić "Inki", choć strzelali z odległości trzech kroków.
W 2014 r. zespół IPN podczas prac na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku odnalazł i ekshumował szczątki młodej kobiety z przestrzeloną czaszką. Osiem lat temu, 1 marca 2015 r., w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, IPN ogłosił, że badania genetyczne potwierdziły, iż są to szczątki Danuty Siedzikówny „Inki”. Tak wspominał „Inkę ” sierż. Olgierd Christa „Leszek”, jeden z jej ówczesnych przełożonych: „Była bardzo lubiana za swoją skromność, a jednocześnie hart i pogodę ducha. Znosiła trudy z równą chłopcom, a niekiedy bardziej zadziwiającą wytrzymałością, szczególnie psychiczną. Raz tylko prosiła w czasie powrotu znad Wisły, by ktoś przejął jedną z jej ciężkich toreb. Maszerowaliśmy prawie półbiegiem ze względu na odległe miejsce postoju, a ją właśnie gnębił brak formy”.
Napisz komentarz
Komentarze