W Centrum Konserwacji Wraków Statków w Tczewie zakończyło się, trwające od połowy października 2022 r., niezwykłe przedsięwzięcie, czyli projekt „Władek”. Muzealni rzemieślnicy: Tadeusz Cilka i Stanisław Mróz, zbudowali łódkę wiślaną, wzorowaną na tradycyjnych nieszawkach, które w XX w. przybyły na dolną Wisłę wraz z rybakami i szkutnikami z Kujaw. Nowo zbudowana łódka jest pomniejszoną kopią tradycyjnych jednostek w przybliżonej skali 1:2.
– Nad debiutem szkutniczym muzealników czuwał Władysław Latopolski, prawdopodobnie ostatni tczewski rybak i jeden z niewielu szkutników, który posiada przekazywaną z pokolenia na pokolenie wiedzę na temat tajników budowy tych wyjątkowych łodzi – mówi Łukasz Grygiel, specjalista ds. kontaktów z mediami Narodowego Muzeum Morskiego. – Jej zachowanie i utrwalenie dla przyszłych pokoleń było podstawowym celem projektu „Władek”.
Muzealnicy z Tczewa sami zbudowali nieszawkę, replikę tradycyjnej łodzi wiślanej
Jak się okazało, budowa „tczewskiej nieszawki” wymagała od muzealników zmiany myślenia. Przystępując do tego zdania, trzeba było pamiętać, że będzie się pracować z drewnem mokrym, a nie suchym – leżakowanym.
Proces budowy łodzi rozpoczął się od zgromadzenia materiałów: w miejscowym tartaku muzeum zamówiło deski ze świeżo przetartego pnia sosnowego. Ze względu na warunki atmosferyczne, muzealnicy zdecydowali się urządzić warsztat pracy w pomieszczeniu i, zamiast ław szkutniczych, zastosowali stabilną metalową konstrukcję. Budowę łodzi rozpoczęto od montażu dna, czyli obła, które zostało zbite z dwóch tarcic i zwężone za pomocą piły w przedniej i tylnej części. Następnie rozpoczęło się stopniowe podkładanie drewnianych kloców pod przód i tył, aby uzyskać charakterystyczny dla nieszawek wznios dziobowy i rufowy.
Jak podkreślała koordynatorka projektu „Władek” Ewa Sidor, jest to proces wymagający cierpliwości, obserwacji i nasłuchiwania, ponieważ na tym etapie drewno może pękać. Przez ten czas deski polewano wodą i zabezpieczano mokrymi tkaninami, a pozostałe tarcice zanurzono w wodzie w metalowej wannie, służącej na co dzień do konserwacji elementów drewnianych.
– Po uzyskaniu odpowiedniego wzniosu i akceptacji pana Władka rozpoczęliśmy montaż burt, złożonych z dwóch pasów mocowanych na zakładkę – mówi Ewa Sidor. – Kolejnym krokiem było przygotowanie i umocowanie elementów poprzecznych szkieletu łodzi, czyli wręgów. Łodzie ludowe zazwyczaj posiadają wręgi wykonane z naturalnych krzywulców. My nie dysponowaliśmy takim materiałem, wręgi są wycięte z kantówki i połączone z dennikiem – dodaje.
W tak przygotowany kadłub wmontowano dziobnicę, pawęż, przegrodę wewnętrzną i ławkę masztową. Finalną pracą było zabezpieczenie kadłuba łodzi impregnatem ochronnym.
PRZECZYTAJ TEŻ: Batyskaf Delfin II trafił do Centrum Konserwacji Wraków Statków w Tczewie. To unikatowy pojazd podwodny
– Budowa „naszej” nieszawki okazała się zadaniem trudniejszym niż początkowo zakładaliśmy – wyjaśnia Ewa Sidor. – Szkutnictwo to nie stolarstwo; jego główną cechą jest praca w mokrym drewnie. Podkreślał to wielokrotnie zmarły w ubiegłym roku wybitny szkutnik wiślany Tomasz Szczęsny z Ciechocinka, znany jako Pan Tosz, do którego publikacji niejednokrotnie się odwoływaliśmy. Nie zawsze jednak udawało nam się znaleźć wyjaśnienia naszych wątpliwości.
– Każdy szkutnik buduje po swojemu – dodaje Jagoda Klim z muzealnego Działu Historii Żeglugi Śródlądowej. – Pan Tosz podczas budowy swoich nieszawek wykorzystywał i opisywał konkretne rozwiązania konstrukcyjne, Władysław Latopolski z kolei ma swoje metody. Szkół budowy łodzi jest tyle, ilu szkutników. Nasi rzemieślnicy nie budowali więc nieszawki uniwersalnej, bo taka w rzeczywistości nie istnieje, lecz jej tczewski wariant.
Projekt „Władek” w Centrum Konserwacji Wraków Statków w Tczewie zakończony
Jak podkreślają koordynatorzy projektu, tym razem chodziło o zachowanie dziedzictwa niematerialnego, jakim są arkana budowy nieszawki. Z całą pewnością można powiedzieć, że projekt zakończył się sukcesem. Wytrawni szkutnicy zauważą w tczewskiej łodzi pewne niedociągnięcia, takie jak zastosowanie zwykłych gwoździ zamiast szkutniczych hufnali czy brak krzywulców.
– Jesteśmy jednak dumni z jej wykonania, ponieważ była to pierwsza „robota” szkutnicza wykonana przez muzealnych rzemieślników, którzy wcześniej nie mieli styczności z tego typu pracą, budulcem i systemem, polegającym na częstych konsultacjach z naszym mentorem – uzupełnia Ewa Sidor. – Panowie musieli czerpać z wiedzy i doświadczenia Władysława Latopolskiego, opierać się na jego sugestiach i poleceniach, by łódka wyszła „zgrabna, a nie jakaś szkarada”, jak to pan Władek zwykł mówić na rzeczy brzydkie czy bezwartościowe. Jako wieloletni rybak, budujący łodzie na własny użytek, często nas pytał, dlaczego budujemy łódź, która nie „pójdzie na wodę”, przecież łódka musi pływać. Odpowiadaliśmy – dla podtrzymania tradycji, nauczenia się tego wymagającego fachu i uświadomienia wszystkim, że szkutnictwo to trudna sztuka. Doświadczyliśmy tego własnymi rękoma.
PRZECZYTAJ TEŻ: Nurkowanie w pobliżu wraków statków-podmorskich mogił jest nadal zabronione
Czy faktycznie łódź nie zostanie zwodowana? Jak podkreślają muzealnicy – na pewno nie przed jej ekspozycją na czerwcowej wystawie czasowej, poświęconej tradycjom wiślanego szkutnictwa.
– Władysław Latopolski jest bohaterem trwającej właśnie wystawy czasowej „Człowiek i rzeka – Rybołówstwo na dolnej Wiśle”, którą do końca maja 2023 r. zwiedzać można w Muzeum Wisły w Tczewie – mówi Łukasz Grygiel. – Tomasz Szczęsny będzie zaś jednym z bohaterów kolejnej ekspozycji w Muzeum Wisły, zatytułowanej „Człowiek i rzeka. Tradycje wiślanego szkutnictwa”, której otwarcie planowane jest pod koniec czerwca 2023 r. Ważnym eksponatem na tej wystawie będzie właśnie zbudowana w ramach projektu „Władek” łódka.
Napisz komentarz
Komentarze