Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Edukacja potrzebuje spokoju i równowagi

To był bardzo trudny rok, bo obok problemów, z którymi oświata borykała się już wcześniej, pojawiły się kolejne. Kłopoty finansowe, kadrowe, prawne czy wojna za naszą granicą nakładają się na nadal nie rozwiązane problemy, wywołane przez pandemię - pisze Katarzyna Hall, szefowa stowarzyszenia Dobra Edukacja.
Edukacja potrzebuje spokoju i równowagi
(fot. materiał prasowy)

Problem numer 1 to kwestia braków kadrowych i tendencja odchodzenia nauczycieli z zawodu, atmosfera panująca w oświacie. Dyrektorzy i samorządy próbują doraźnie rozwiązywać te kłopoty, ale to tylko łatanie dziur, a te – obawiam się – będą coraz większe. Trudna atmosfera wokół oświaty i wokół edukacji – to problem podstawowy, z którego wynika każdy następny.

Problem nr 2 to kolejne próby zmian w Prawie oświatowym. Na razie wszyscy cieszą się, że prezydent zapowiedział zawetowanie tzw. lex Czarnek. Jednak przecież minister edukacji nie zrezygnował z prac nad nowelizacją Prawa oświatowego, za kilka miesięcy pewnie znowu będziemy zastanawiali się, co znajduje się w kolejnym lex Czarnek. Ta niepewność i próby wpływania na niezależność działania szkół także mają olbrzymi wpływ na atmosferę zarówno wokół całej oświaty, jak i na samopoczucie nauczycieli i uczniów. Edukacja potrzebuje spokoju i równowagi, kolejne dyskusje, zapowiedzi czy groźby potęgują tylko obawy tych, których stan oświaty obchodzi.

Problem nr 3 – oświata nadal boryka się z popandemicznymi konsekwencjami. Uczniowie mają za sobą dwa lata odwoływania zajęć, z dnia na dzień organizowania nauka zdalnej. Były szkoły i regiony ze słabszym dostępem do internetu, były różne osobiste sytuacje uczniów, utrudniające im naukę. Tymczasem czekają ich egzaminy, o których ministerialni urzędnicy mówią, że są powrotem do normalności sprzed pandemii. Jednak przecież dotyczą uczniów, którzy - jak choćby licealiści - połowę swojej edukacji odbyli zdalnie. Słyszymy też o pospiesznym nadrabianiu materiału, o niejasnych kryteriach oceniania, obawach nauczycieli przed sprawdzaniem prac egzaminacyjnych – to jeszcze bardziej pogłębia problemy emocjonalne uczniów. Przez dwa lata nie doświadczali normalnych warunków rozwojowych – w ciągu jednego roku nie uda się tego rozwiązać, lekceważąc lub nie zauważając problemów, jakie się pojawiły. Wsparcie tych dzieci, które trudniej zniosły czas izolacji, to dodatkowe obciążenie nauczycieli. Nie zauważam też, by systemowo próbowano rozwiązać problemy emocjonalne dzieci, wywołane toczącą się za wschodnią granicą wojną. Rozwiązania zaproponowane w systemie oświaty z powodu napływu do Polski ukraińskich dzieci i młodzieży też nie napawają optymizmem.

Problem nr 4 – frustracja środowiska nauczycielskiego. Brak poczucia bezpieczeństwa i napięcie w tym środowisku są coraz większe. Przepracowanie, zniechęcenie, rosnąca niechęć do całego systemu - trudno dziwić się, że wielu nauczycieli mówi o wypaleniu zawodowym i coraz głośniej wyraża wątpliwość, czy jeszcze warto być nauczycielem. To wpływa również na uczniów – przecież odczuwają te nastroje. Uczniowie potrzebują uwagi i zaangażowanych nauczycieli, a im jest coraz trudniej w tym zawodzie wytrwać.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama