„Zbigniew Rybak syn Józefa” i „Legenda wiecznie żywa” - takie transparenty wywieszono na Narodowym Stadionie Rugby podczas uroczystego pożegnania zmarłego wskutek zatrucia tlenkiem węgla charyzmatycznego lidera gdyńskich kibiców. W uroczystościach prócz najbliższych i kibiców Arki wzięli także przedstawiciele klubów kibiców z całej Polski.
Kondukt trzech samochodów, eskortowany przez motocyklistów, kilkakrotnie objechał stadion. Następnie urnę w kształcie żółto-niebieskiej piłki i napisem Rugby Arka z prochami zmarłego ustawiono w jego centralnym miejscu stadionu przy asyście mężczyzn w strojach Wikingów, uderzających mieczami o tarcze. W kolejnych, licznych przemówieniach, przerywanych oprawą muzyczną okrzykami ku czci zmarłego, mówiono o ogromnych zasługach Zbigniewa Rybaka dla ruchu kibicowskiego z całej Polski, dla Arki i Gdyni. A także dla wielu osób, którym nigdy nie odmawiał pomocy. Opowiadano anegdoty z jego życia.
Po ceremonii przy odpalonych racach kondukt żałobny ruszył ulicami Gdyni na cmentarz Witomiński, przejeżdżając obok stadionu piłkarskiego, ulicami Olimpijską, Małokacką, Konwaliową, Witomińską. Na trasie stali kibice Arki z płonącymi racami. Podczas uroczystości żałobnych zbierane były fundusze na wsparcie hospicjum.
Zbigniew Rybak, założyciel, zawodnik honorowy prezes klubu rugby - RC Arka Gdynia, był postacią charyzmatyczną, znaną nie tylko w Trójmieście.
Jako zawodnik w formacji młyna w jego pierwszej linii na pozycji filara przez wiele lat zdobywał dla Arki mistrzostwo Polski Był również działaczem popularnych Buldogów. Wydał bestsellerową autobiografię „Zbigniew Rybak. Syn Józefa”, będącą „historią lidera najsilniejszej bojówki lat 90.” Na stronie rybak.pl można przeczytać krótką charakterystykę „Wikinga" z Gdyni: „Nie był święty. Nie jedną gębę obił, wpadał na wiele szalonych pomysłów i podjudzał młodszych słowami: „Kobiety zostają w domu, mężczyźni jadą na wojnę”. Zmienił bardzo dużo. W tym siebie i innych. A teraz dzieli się swoją historią, opowiedzianą tak, jak żył: po swojemu”.
Zbigniew Rybak wystąpił także w filmie dokumentalnym „To my, rugbyści” Sylwestra Latkowskiego.
Po śmierci Zbigniewa Rybaka Stowarzyszenie Kibiców Gdyńskiej Arki zorganizowało zrzutkę na „godne pożegnanie, ostatnią oprawę, a zarazem odprawę WIELKIEGO Arkowca, Sportowca, Wikinga. Niewykorzystane środki zostaną przekazane na pomnik, mural, flagę, a pozostała kwota przekazana dla syna Zbyszka„ - czytamy w opisie zrzutki. Do dnia pogrzebu udało się zebrać 47 749 zł z planowanych 40 000 zł.
Napisz komentarz
Komentarze