O jego śmierci Tomka poinformował dziś na FB jego syn, Cyryl.
"Ze smutkiem informuję, że Tomek zmarł w Warszawie w piątek 17 grudnia rano. Spał i był spokojny, gdy wydał z siebie ostatnie tchnienie, które odebrała mu choroba płuc. Był w bliskim otoczeniu osób, na których mu zależało i którym zależało na nim. Nie chciałbym, by mówiono lub pisano, że "przegrał z chorobą". To nie jest i nie była równa walka, w której można wyróżniać zwycięzców i przegranych.
Pozostawia po sobie mnóstwo wspomnień, których także jesteście bohaterkami i bohaterami. Zostawia za sobą także kawał dumnej historii Gdańska – miasta, która kochał i które dumnie reprezentował. Miasta, które doceniało jego zasługi w promocji wartościowej muzyki i kultury jako takiej".
„Rozwad”, bo tak wszyscy o nim mówili był absolwentem gdańskiej „piątki” i polonistyki na UG. W „Dzienniku Bałtyckim” pojawił się w 1999 roku i z miejsca stał się tam wiodącym recenzentem muzycznym. Łączył pasję do słuchania muzyki z ogromną erudycją, łatwością pisania i przenikliwością osądu. Potrafił być krytyczny wobec swoich ulubionych artystów, jeśli uznał, że nagrali słabą płytę lub położyli koncert. Ale nigdy nie bywał złośliwy. Doceniali to muzycy, wśród których miał wielu przyjaciół.
Wyrósł z klimatów postpunkowych i ten rodzaj muzyki kręcił go najbardziej. Nie zamykał się jednak w jednej, czy nawet kilku muzycznych szufladkach. Imponowała jego wiedza i wyczucie jeśli chodzi o jazz. Był niezwykle otwarty na młodych muzyków, nowe style. Inaczej niż większość jego rówieśników nie uważał, że „cała dobra muzyka została już nagrana”.
W ciągu dwóch dekad pracy w „Dzienniku” stał się bywalcem niemal wszystkich imprez muzycznych – i tych mainstreamowych, i tych niszowych. Można powiedzieć, że stał się nieodłącznym elementem trójmiejskiego pejzażu koncertowego.
Miał encyklopedyczną wiedzę na temat filmu i literatury. Jego biurko zawsze było zawalone tomami książek. Wcześniej także stosami płyt kompaktowych, potem przerzucił się na nośniki niematerialne.
Czas pandemii Tomek dzielił między Trójmiasto i Warszawę. W stolicy poważnie zaniemógł. Zmarł kilka dni po swoich 57. urodzinach.
Pogrzeb Tomasza Rozwadowskiego odbędzie się w Gdańsku, prawdopodobnie za kilkanaście dni. Dokładny termin nie jest jeszcze znany.
Napisz komentarz
Komentarze