Pieniądze dla piłkarzy to dziś jeden z najbardziej gorących tematów. Mówią o nim wszyscy, gdy wydało się, że miało to być 30 milionów złotych, które miały być dzielone jeszcze przed meczem z Francją. Komentarz do sprawy może być tylko jeden: Wstyd.
Sprawa jest jednak bardziej złożona, bo obietnica wypłaty premii za awans została złożona przez premiera Mateusza Morawieckiego na spotkaniu z reprezentacją Polski jeszcze przed odlotem do Kataru.
– Wierzę w was, będziecie na pewno dawali z siebie wszystko. A my tu z panem trenerem zapewnimy, żeby – jak się uda – była bardzo dobra nagroda – zapewniał premier w słowach zarejestrowanych przez dziennikarzy kanału „Łączy Nas Piłka”, które można usłyszeć na You Tube.
Na spotkaniu nie było jednak prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezarego Kuleszy. Dziś Kulesza alergicznie reaguje na pytania o premię dla piłkarzy za awans do 1/8 finału, mówiąc, że PZPN nie ma z tym nic wspólnego. I to akurat prawda, bo obietnica Morawieckiego wyglądała tak, jakby chciał – zupełnie niezależnie od wszelkich regulaminów i ustaw – zapewnić sobie szansę ogrzania się w ewentualnym blasku chwały piłkarzy. Rządowa premia dla kadry nie miałaby jednak żadnego prawnego umocowania. By tak było, reprezentacja polskich piłkarzy musiałaby zająć na mistrzostwach świata co najmniej 8. miejsce. Zajęli miejsca 9-16.
O ile w samym awansie do szesnastki najlepszych drużyn mundialu w Katarze część opinii publicznej widzi sukces, którego na mistrzostwach świata nie osiągnęliśmy od 1986 roku, to już sam fakt obietnicy przyznania za to 30-milionowej premii budzi co najmniej niesmak. O skandalu mówił nawet minister edukacji Przemysław Czarnek.
I pewnie jeszcze wiele innych głosów z kręgów zbliżonych do władzy zadecydowało o tym, że z realizacji tego pomysłu premier zrezygnował. Jeszcze we wtorek, 6 grudnia rano Morawiecki, mówił, że premia piłkarzom się należy „bo ten sukces wart jest każdych pieniędzy”, ale już po południu tego samego dnia obwieścił, że „nie będzie rządowych środków na premie dla piłkarzy”.
Dlaczego premier zmienił zdanie? Być może analiza sytuacji w kraju, notowań partii rządzącej, i tzw. głosy opinii społecznej miały tu znaczenie.
Cała ta sprawa nabiera wymiaru moralnego, który wraca raz na jakiś czas, ale nic się z tym lepszego nie dzieje. Przy piłce od lat są ogromne pieniądze, bo to już nie jest tylko dyscyplina sportowa, a wręcz zjawisko społeczne o globalnej sile rażenia.
Najwyraźniej poraziło ono także naszych piłkarzy, dzielących już „skórę na niedźwiedziu”. A że premia ich nie minie, to jasne, bo za sam awans na mundial i wyjście z grupy FIFA dobrze płaci. Za awans do mundialu PZPN dostanie 1,5 miliona dolarów, za awans do 1/8 otrzyma już 13 milionów dolarów. Wychodząc z grupy, sami piłkarze zarobili więc, zgodnie z ustaleniami PZPN, 40 procent z tej kwoty, czyli 5,2 miliona dolarów, co daje 23 miliony 244 tys. złotych. W składzie każdej reprezentacji jest 26 piłkarzy, czyli na jednego gracza wychodzi po ok. 200 tysięcy dolarów, bo w podziale sumy bierze też udział sztab trenerski.
To jasne, że pieniądze budzą emocje, a im większe, tym jest ich więcej. Tu ma się wrażenie, że zastąpiły te zdrowe sportowe emocje. Piłkarze grający na reprezentacyjnym czy międzynarodowym poziomie nie od dziś należą do finansowej elity kraju. Zarabiają, choć nie wszyscy, także na kontraktach reklamowych, grają na giełdzie, inwestują. Jednocześnie wielu z nich deklaruje grę dla „orzełka na biało-czerwonej koszulce”.
O ile bardziej wiarygodnie zabrzmiałyby te słowa, gdyby nasi reprezentanci zadeklarowali, że jakiekolwiek premie, choćby w części, przekazali na cele dobroczynne.
Napisz komentarz
Komentarze