Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kiedy dziecko staje się narzędziem w wojnie rodziców

Dorośli mają bardzo małe kompetencje psychologiczne, by radzić sobie z rozstaniami - mówi Agnieszka Tulin-Kardaś, prezes Stowarzyszenia Pelikan, prawniczka z wykształcenia, z zawodu mediatorka. - To się zapętla, narasta, a przypadki izolowania dziecka oraz utrudniania kontaktów zdarzają się nagminnie.
Kiedy dziecko staje się narzędziem w wojnie rodziców

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

Ratujmy nasze dzieci
Ile dzieci z Pomorza staje w ciągu roku wobec rozwodu rodziców?
Kilka tysięcy, do tego trzeba dołożyć dzieci par, które nie są małżeństwami. W Polsce jest bardzo dużo rozwodów. W całym kraju rozpada się co trzecie małżeństwo, a w Pomorskiem, które przoduje w rozwodowej statystyce, aż 40 proc. związków.

W połowie listopada Polskę obiegła wiadomość o porwaniu przez ojca trzyletniej Helenki. Porwań rodzicielskich, w których najbardziej cierpią dzieci, jest więcej. Więcej jest też dzieci, które nie mogąc poradzić sobie z konfliktami w domu, potrzebują pomocy psychologa i psychiatry. Czy nie umiemy rozstawać się bez krzywdy dziecka?
Trudno uogólniać, bo każdy przypadek jest inny. Niestety, my - dorośli mamy bardzo małe kompetencje psychologiczne, by radzić sobie z rozstaniami, o nich rozmawiać, prosić o wsparcie. To się zapętla, narasta, a przypadki izolowania dziecka oraz utrudniania kontaktów zdarzają się nagminnie. Bywa, że jedno z rodziców zostaje postawione pod ścianą...

Wówczas dziecko staje się narzędziem w tej wojnie?
Tak. Czasami są to działania świadome i cyniczne, niekiedy jednak rodzice nie mają świadomości, że posługują się dzieckiem. Choć w deklaracjach działania te mają służyć dobru dziecka, to z prawdziwym jego dobrem nie mają wiele wspólnego. W pierwszej kolejności rodzice walczą o swoje dobro i uważają, że jeśli im będzie dobrze, to dziecku również.

Czy zdradzający mąż może być dobrym ojcem?
Zastrzegam, że nie mówimy tutaj o ewidentnych przypadkach przemocy w rodzinie. W pozostałych przypadkach niezależnie od tego co się wydarzyło między partnerami, łącznie ze zdradą, nie zawsze przekłada się na to, jakimi są rodzicami byli, są lub mogliby być.

Czasami są to działania świadome i cyniczne, niekiedy jednak rodzice nie mają świadomości, że posługują się dzieckiem. Choć w deklaracjach działania te mają służyć dobru dziecka, to z prawdziwym jego dobrem nie mają wiele wspólnego. W pierwszej kolejności rodzice walczą o swoje dobro i uważają, że jeśli im będzie dobrze, to dziecku również.

Agnieszka Tulin-Kardaś / Stowarzyszenie Pelikan

Stowarzyszenie Pelikan od ośmiu lat organizuje mediacje i warsztaty dla rozwodzących się rodziców. Jak zainteresowani do was trafiają?
Różnymi drogami. Czasem przychodzą do nas osoby, które dowiedziały się, że nasi specjaliści pomagają przeprowadzać trudne rozmowy i zanim złożą pozew do sądu, pojawiają się, by uzgodnić warunki rozstania, podział majątku, zasady opieki nad dzieckiem. To jest najlepsze rozwiązanie. Na mediacje trafiają też małżonkowie ze skierowaniem z sądu.

Sąd nie rozstrzyga tych kwestii?
Nierzadko dopiero w sądzie zaczynają się dramaty. Składane są kolejne dowody, płyną wnioski o ograniczanie praw rodzicielskich i kontaktów z dzieckiem. Bywa, że strony są niepotrzebnie "nakręcane" przez pełnomocników, żeby od początku wysoko licytować z założeniem, że później się z czegoś zrezygnuje. To "później" nigdy nie nadchodzi, gdyż druga strona z reguły odpowiada jeszcze mocniej i angażuje swoje zasoby, pieniądze, rodziny i znajomych, aby równie silnie odpowiedzieć. Konflikty się potęgują i wówczas sędziowie zachęcają strony do mediacji. Takie spotkanie w intymnej atmosferze, często bez udziału pełnomocników, pomaga zrozumieć wzajemne racje, co pozwoli na powrót do sądu ze wspólnymi uzgodnieniami. Sąd dzięki temu może podejmować rozstrzygnięcia dopasowane do konkretnej rodziny i sytuacji.

Zjawiają się u was ludzie, którzy się nienawidzą, z ugruntowanymi poglądami i żądaniami. Jak prowadzi się taką rozmowę?
Jeśli rzeczywiście nienawidzą się i nie widzą sensu w rozmowie, to mediacje te często się nie udają. Kiedy nie ma wewnętrznego przekonania, że trzeba spróbować, dla dobra swojego i swoich dzieci, rozmowy bywają "biciem piany". Pojawia się jednak niekiedy autorefleksja, że sądowe strategie do niczego nie prowadzą. Sprawa trwa kolejny rok, a koszty, także finansowe, są coraz wyższe. Pogarsza się sytuacja dzieci, dochodzą ze szkoły informacje, że dziecko sprawia kłopoty, jest wycofane, smutne ... Wówczas do rodziców dociera, że potrzebują pomocy. Z reguły pierwsze, drugie spotkanie pokazuje różnice między ludźmi, którzy mówią tylko o swoich oczekiwaniach i pretensjach. Dopiero na kolejnych pojawiają się elementy zrozumienia, refleksji. Podczas mediacji pomagamy uczestnikom dokonywać wewnętrznego wglądu - gdzie są, czego chcą, co im w tym przeszkadza, gdzie w tym jest druga strona i czy to, co proponuje jest do zaakceptowania. Rolą mediatora jest też próba skłonienia rodziców, aby zwrócili uwagę gdzie jest w tym konflikcie i co czuje ich dziecko.

Trudno uogólniać, bo każdy przypadek jest inny. Niestety, my - dorośli mamy bardzo małe kompetencje psychologiczne, by radzić sobie z rozstaniami, o nich rozmawiać, prosić o wsparcie. To się zapętla, narasta, a przypadki izolowania dziecka oraz utrudniania kontaktów zdarzają się nagminnie. Bywa, że jedno z rodziców zostaje postawione pod ścianą...

Agnieszka Tulin-Kardaś / Stowarzyszenie Pelikan

Ktoś pyta o to same dzieci?
Od tego roku Pelikan wprowadził nowe narzędzie, włączające w mediacje głos dziecka. Uczyliśmy się tego od doświadczonych kolegów z Czech, gdzie działa prężny ośrodek zajmujący się mediacją rodzinną. Projekt "Dziecko w rozwodzie" finansowany jest przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele z grantu norweskiego. Każda zainteresowana para rodziców jeszcze w tym i przyszłym roku będzie mogła wziąć w nim nieodpłatnie udział.

Ile lat mają najmłodsi uczestnicy mediacji rodzinnej włączającej dziecko?
Co najmniej sześć. W tym wieku może już w miarę świadomie formułować swoje obserwacje i oczekiwania. Nasze najmłodsze dzieci skończyły siedem lat, często w mediacjach uczestniczą nastolatkowie, którzy mają wiele do wypowiedzenia, czasem nawet wykrzyczenia.. Do mediacji zapraszamy również specjalistę dziecięcego. Psycholog lub pedagog spotyka się wcześniej z dzieckiem. Ich rozmowa o sytuacji w rodzinie przebiega według ustalonego schematu. Uwzględniamy życzenie dziecka, czy chce wziąć udział w kolejnym spotkaniu razem z rodzicami, czy też ma go reprezentować specjalista dziecięcy.

Dlaczego?
Chodzi tu o upodmiotowienie dziecka, które podejmuje decyzję, co ma być przekazane rodzicom i kto ma to zrobić. Z naszych obserwacji wynika, że dzieci bardzo potrzebują takiego wysłuchania, dania im poczucia, że są ważne. Zmniejsza to poziom stresu, pozwala na wyrażenie uczuć i oczekiwań. Oczywiście, nie gwarantujemy, że oczekiwania te zostaną spełnione, a jedynie, że rodzice ich wysłuchają. Takie działania uwalniają dzieci od poczucia odpowiedzialności za to, co dzieje się w rodzinie i za decyzje dorosłych. Z relacji rodziców wynika, że dzieci już po spotkaniach ze specjalistą zrzuciły z siebie duży ciężar. Kolejna mediacja toczy się z udziałem rodziców, mediatora i specjalisty dziecięcego, który przekazuje słowa dziecka.

Wszystkie?
Tylko te, na które zgodę wyraziło dziecko. Czasem specjalista słyszy - proszę tego nie mówić, bo tata się zdenerwuje, albo: to zaboli mamę. Tłumaczy wtedy, że jeśli rodzice o tym nie dowiedzą się, nie będą mieli szansy, by się nad tym pochylić.

A co najbardziej boli dzieci?
Z warsztatów "Rozwiedzione dzieciństwo" prowadzonych przez nasza panią psycholog wynika, że najbardziej dotyka je to, że nic nie wiedzą, że nikt z nimi nie rozmawia, że decyzje zapadają ponad ich głowami. Dzieci przerzucane są z domu do domu, nie są informowane o tym, co się wydarzy, co dalej będzie z ich rodziną. Zapominamy, że dziecko jest "sejsmografem" nastrojów i emocji w domu. Rodzice, wyłączając informacje, próbują chronić dzieci. Tymczasem skuteczna ochrona polega na włączeniu dziecka, czyli rozmowie o kryzysie, który dotyka wszystkich. W procesie włączającym ważna jest wcześniejsza rozmowa specjalisty z obojgiem rodziców, by przygotować ich na włączenie dziecka. Przestrzegamy przed wypytywaniem, przed karaniem dziecka za to, co co powiedziało.

Z naszych obserwacji wynika, że dzieci bardzo potrzebują takiego wysłuchania, dania im poczucia, że są ważne. Zmniejsza to poziom stresu, pozwala na wyrażenie uczuć i oczekiwań. Oczywiście, nie gwarantujemy, że oczekiwania te zostaną spełnione, a jedynie, że rodzice ich wysłuchają. Takie działania uwalniają dzieci od poczucia odpowiedzialności za to, co dzieje się w rodzinie i za decyzje dorosłych.

Agnieszka Tulin-Kardaś / Stowarzyszenie Pelikan

Jak rodzice reagują na to, co mówią ich pociechy?
Często bywają bardzo zaskoczeni, że mimo troski i miłości nie byli w stanie wcześniej przyjąć dziecięcej perspektywy. Wydawało im się, że nie kłócąc się przy dziecku chronili je przed skutkami konfliktu. Rozgrywając go ponad głowami potomstwa nie zdają sobie sprawy, że brak wiedzy oznacza tworzenie własnych, dziecięcych scenariuszy, szukanie przyczyn, niestety, często w sobie. Reakcją bywa wyładowanie napięć przez dzieci, które oczekują, że uwaga rodziców skupi się na nich.

Pojawia się nadzieja- jeśli coś mi się stanie, to rodzice się pogodzą?
Jest to bardzo rozpaczliwe, dziecięce myślenie, nie przynoszące rozwiązań. Rodzice często słyszą pod swoim adresem wiele gorzkich słów - że są niemili, że krzyczą na siebie, mówią o sobie złe rzeczy, traktują dziecko jak powiernika. Jedna z dziewczynek powiedziała matce, że nie jest jej przyjaciółką, ale córką. Ma koleżanki, szkołę, zamierza się uczyć, a nie słuchać, że tata odszedł do innej i jest ostatnim draniem. Te komunikaty są bardzo prawdziwe. Zwłaszcza, że nie wypowiada ich nieznany bohater artykułu lub książki, ale ich Piotruś, Ania czy Zuzia mówiące mamie i tacie: kiedy krzyczysz, ja płaczę, zamykam się w pokoju.

Jaka jest skuteczność mediacji?
Polega ona nie tylko na ilości zawieranych ugód, ale także na powrocie do trudnych, lecz normalnych relacji. Na rozmowach w kryzysie o odczuciach i oczekiwaniach. Wiele rzeczy dzieje się nie w gabinecie mediatora, ale już po wyjściu. Nie raz pary, które nie podpisały ugody, po powrocie do sądu są inne. Bardziej wsłuchują się w to, co mówi druga strona i ugodę zawierają już przed sędzią. Korzystają także dzieci. Rodzice, którym wydaje się, że wiedzą, co jest dla dziecka dobre, weryfikują to konsultując się np. z psychologiem rozwojowym. Czasem okazuje się, że problemy nie tkwią tylko w jednym miejscu.

Projekt Stowarzyszenia Pelikan “Dziecko w rozwodzie”

Informacje na temat projektu "Dziecko w rozwodzie" znajdują się pod adresem www.dzieckowrozwodzie.pl .Zainteresowani mediacjami mogą kontaktować się z Agnieszką Tulin-Kardaś(503 074), Łukaszem Kwiatkowskim (505 001 383) i Honoratą Sądel (502 681 422) lub przez e-mail:[email protected] , z dopiskiemmediacjew tytule maila . Stowarzyszenie mieści się pod adresem: Brzozowa 15a, 80-243 Gdańsk, tel. 603 555 621


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama