Pożar warsztatu w Rusocinie. To było podpalenie?
- Przez Prokuraturę Rejonową w Pruszczu Gdańskim zostało wszczęte śledztwo na okoliczność artykułu 163 paragraf 1 punkt 1 kodeksu karnego, a więc sprowadzenia zdarzenia w postaci pożaru zagrażającego mieniu znacznej wartości lub zdrowiu i życiu wielu osób podlega karze od 1 roku do 10 lat pozbawienia wolności – relacjonuje prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Już we wtorek, po zakończeniu akcji gaśniczej, policja prowadziła na miejscu czynności z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa. W toku oględzin zabezpieczono trzy ślady fizyko-chemiczne tak zwane powypaleniowe. Sporządzono dokumentację fotograficzną i protokół, a czynności są dziś kontynuowane. Na miejscu jest ekipa śledcza, która dokonuje oględzin wszystkich poszczególnych pojazdów, które uległy spaleniu - dodaje
O SAMYM POŻARZE WIĘCEJ CZYTAJ TUTAJ: Pożar warsztatu w Rusocinie. Zniszczonych 16 pojazdów!
Jak słyszymy, łącznie ogień zniszczył 16 pojazdów – w tym m.in. pięć „zestawów” złożonych z ciągników siodłowych z naczepami, kilka naczep, 3 samochody osobowe i 1 auto dostawcze. Straty wciąż są wyceniane, bowiem początkowe szacunki ujawniły znaczne rozbieżności.
Sprawę bada prokuratura
Teza dotycząca podpalenia jest o tyle uprawniona, że już strażacy stwierdzili na miejscu trzy niezależne od siebie ogniska pożaru, a więc ogień został najpewniej podłożony co najmniej w trzech różnych punkach, mniej więcej w tym samym czasie.
- W związku z tym zdarzeniem jak dotąd nikt nie został zatrzymany. Analizowany jest monitoring nie tylko z tej lecz również innych okolicznych posesji, budynków czy stacji benzynowych. Chodzi o ustalenie czy na nagraniach nie pojawiają się wizerunki osób, które mogły mieć z tym podpaleniem związek – zaznacza prok. Mariusz Duszyński.
100 tysięcy złotych nagrody
- Oficjalnie chciałbym zadeklarować, że przekażę 100 tys. zł osobie, która pomoże w ustaleniu sprawców tego podpalenia. Ktoś musiał widzieć podpalaczy, być może na jakiejś stacji benzynowej, gdy tankowali paliwo do kanistrów – powiedział portalowi Trojmiasto.pl Robert Rudnik, właściciel firmy R&R Transport, do której należała część strawionych przez ogień pojazdów.
Napisz komentarz
Komentarze