Podczas uroczystości przywołano sylwetkę hm. Jana Ożdżyńskiego. Jak podkreślono, Związek Harcerstwa Polskiego w Wolnym Mieście Gdańsku zapisał piękną kartę w tradycji harcerstwa.
– Harcerstwo było przysłowiową solą w oku ówczesnym władzom Gdańska, które przygotowywały się do połączenia z hitlerowskimi Niemcami – usłyszeliśmy.
Głos zabrał także Piotr Grzelak, zastępca prezydenta Gdańska.
– W normalnym świecie i w normalnych czasach naturalną potrzebą człowieka są praca, zabawa, budowanie szczęśliwego i wartościowego życia – mówił prezydent. – Budowanie relacji z drugim człowiekiem oraz otaczającą go przyrodą. Nie jest rzeczą normalną, gdy młodzi ludzie giną. Są torturowani. Gdy muszą uchodzić ze swej ojczyzny, ze swojego miasta i swojego domu. Jak co roku, po raz kolejny, my, gdańszczanie zatrzymujemy się na chwilę, by upamiętnić harcmistrza Jana Ożdżyńskiego, komendanta Hufca w Wolnym Mieście Gdańsk, patriotę i pierwszą ofiarę drugiej wojny światowej w Gdańsku. Pamiętamy o nim i pamiętamy o harcerzach XX-lecia międzywojennego, którzy w krytycznym momencie dali przykład patriotyzmu. Wspominając ich, warto odwołać się do wartości, które budowały i budują kręgosłup moralny harcerstwa: braterstwa, samodoskonalenia i służby. Braterstwo to budowanie mostów, szukanie porozumienia, to przeciwieństwo szowinizmu i perspektywy klanowej. Samodoskonalenie to rozwój oparty o pokorę i szacunek wobec otaczającego nas świata.
Prezydent Grzelak podziękował harcerkom i harcerzom, że odpowiedzieli dobrem za to samo zło, które spotkało harcmistrza Jana Ożdżyńskiego.
Harcmistrz Artur Glebko, komendant Chorągwi ZHP w Gdańsku, zabierając głos, przyznał, że nie spodziewał się momentu, w którym takie czasy będą tak blisko nas. To, co wydarzyło się pod koniec lutego 2022 roku za naszą wschodnią granicą, przerosło najśmielsze oczekiwania.
– Nie byliśmy przygotowani na to, żeby patrzeć na płaczące matki, na malutkie dzieci, na ten przejaw okrucieństwa, jakie wydarzyło się ze strony agresora z Rosji – mówił komendant. – Ale my stanęliśmy na wysokości zadania. Związek Harcerstwa Polskiego Chorągiew Gdańska każdego dnia pracował na rzecz wsparcia dla rodzin z Ukrainy. Pracuje do dziś. Dzisiaj w naszych bazach harcerskich, w których pracujemy, możemy umieszczać osoby, które faktycznie uciekały przed wojną. Tam jest ponad 400 osób z Ukrainy. Codziennie prowadzimy dla nich zajęcia. Przeprowadziliśmy akcję letnią dla ponad 1000 dzieci z Ukrainy. Oprócz tego, prowadziliśmy półkolonie dla 500 dzieci z Ukrainy. To pokazuje, jak ważny dla społeczeństwa jest Związek Harcerstwa Polskiego.
Artur Glebko podziękował za dobrą współpracę władzom Gdańska, województwa, urzędnikom oraz wszystkim służbom mundurowym.
Godzinę później wiązanki kwiatów złożono także pod Victoriaschule, przy tablicy upamiętniającej Polaków torturowanych i zamęczonych w pierwszych dniach II Wojny Światowej.
Harcmistrz Jan Ożdżyński. Co o nim wiemy?
Jan Ożdżyński jest prawdopodobnie pierwszą ofiarą II Wojny Światowej w Gdańsku. Był współorganizatorem pruszkowskiego harcerstwa (razem m.in. z Aleksandrem Kamińskim, autorem „Kamieni na szaniec”), nauczycielem w tamtejszym renomowanym Gimnazjum im. Tadeusza Zana, podoficerem rezerwy Wojska Polskiego.
W latach 1937-1939 pracował w Wolnym Mieście Gdańsku. Aktywnie działał w Gdańskiej Chorągwi ZHP, pełnił także funkcję referenta Polskiej Rady Sportowej. Ta ostatnia była przykrywką dla działających w Wolnym Mieście Gdańsku w konspiracji struktur Związku Strzeleckiego.
Przypomnijmy, oddelegowanie Ożdżyńskiego do Gdańska w 1937 roku należy wiązać prawdopodobnie z jego współpracą ze strukturami polskiego wywiadu. 1 września 1939 roku nad ranem Jan Ożdżyński pełnił dyżur w gmachu byłej Dyrekcji Okręgowej Kolei Polski przy Am Olivaer Tor (ul. Dyrekcyjna). Budynek został zaatakowany przez oddział SS i SA, dowodzony przez SS-Sturmbannführera Kurta Eimanna, późniejszego „architekta” zbrodni w Lasach Piaśnickich. Na samym początku akcji został zabity Jan Ożdżyński. Miał 36 lat, osierocił dwójkę dzieci. Była to jedyna tego dnia w Gdańsku ofiara śmiertelna wśród Polaków, poza Westerplatte oraz gmachem Poczty Polskiej na Heveliusplatz. Chociaż same okoliczności śmierci Jana Ożdżyńskiego pozostają nadal nieznane, to pewne przesłanki pozwalają sądzić, że zginął on z bronią w ręku.
Napisz komentarz
Komentarze