Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Sam książę Karol gratulował miastu Cappelli Gedanensis

Zaproszenie do współpracy słynnego Nigela Kennedy’ego pokazało jak jesteśmy otwarci i wszechstronni – mówi Marek Więcławek, dyrektor Cappelli Gedanensis
(fot. Paweł Matuszewski) 

Mija 30 lat od czasu, gdy Cappella Gedanensis zyskała miano instytucji kultury miejskiej. Porównując zespół do 30-letniej artystki, to kobieta, która już rozwinęła skrzydła, ale to, co najlepsze jeszcze przed nią.

Artystka w pełni sił, odnosi sukcesy, jest u szczytu swoich możliwości twórczych. To najlepszy czas! Dziękujemy za te 30 lat władzom Miasta Gdańska!

Wspomnijmy to, co najlepsze zdarzyło w historii zespołu. Pan jest tu od początku…

Wiele było niezwykłych chwil. Ot, choćby książę Karol, który gratuluje miastu Cappelli Gedanensis. Czy Margaret Thatcher, która po naszym koncercie z okazji wręczenia jej honorowego obywatelstwa Gdańska ogłasza, że właśnie tak się wykonuje „Alleluja”...

Jako dyrektor czuje się pan spełniony?

Za nami wspaniały czas popularyzowania, w sposób przystępny i atrakcyjny, muzyki gdańskiej wśród miejskiej społeczności. Do naszych zadań należy oprawa uroczystości miejskich, ale nie traktujemy tych występów jako dodatek do naszej działalności, to zawsze, jak każdy koncert, jest dla nas artystyczne wyzwanie i inspiracja. A i kolejna mobilizacja do zmiany repertuarowej, co dla rozwoju artystycznego jest niezbędne. Dzięki tym występom dotarliśmy do wielu środowisk, także tych nie zawsze odwiedzających sale koncertowe. To bardzo ważne w czasie, gdy przeżywamy kryzys podstawowej edukacji muzycznej. To dla nas misja. I sukces, bo na tym polu czujemy się potrzebni.

Na polu edukacji, ale i upowszechniania kultury gdańskiej.

Oczywiście nie wykonujemy jedynie muzyki gdańskiej, czego dowodem było zaproszenie do współpracy w 2018 roku światowej sławy angielskiego skrzypka Nigela Kennedy’ego, co złamało wszelkie zasady stylu, którym charakteryzuje się zespół muzyki dawnej. Ale pokazało, jak jesteśmy otwarci i wszechstronni, że możemy grać nie tylko na instrumentach dawnych, ale i współczesnych.

Giuliano Carmignola (fot. materiał prasowy) 

Do słynnych skrzypków, którzy współpracowali z Cappellą należy też Giuliano Carmignola.

Zagraliśmy wspólnie pięć koncertów, tak w gdańskim Centrum św. Jana, gdzie zaprezentowaliśmy symfonie Mozarta, jak i podczas festiwalu Mozartowskiego w Warszawie. Wszędzie owacje na stojąco.

Czternaście lat opiekunem Cappelli jest inny wielki skrzypek, Konstanty Andrzej Kulka.

Ofiarował nam nie tylko swoją opiekę, ale i charyzmę. Często wspólnie koncertujemy. W czerwcu, to nasza wspólna z Radą Miasta Gdańska inicjatywa, będziemy odsłaniać tablicę pamiątkową na domu przy ulicy Zakopiańskiej, gdzie Maestro zasłużony dla Gdańska mieszkał. To, co dla nas, zespołu założonego przez wybitną dyrygentkę Alinę Kowalską - Pińczak najważniejsze, to łączenie różnych trendów muzyki i wielkich indywidualności, dla Gdańska. I gdańskiej kultury. Czuję ogromną satysfakcję, że misję założycielską podtrzymujemy.

Pandemia pokrzyżowała ambitne plany?

Każdy czas, także ten związany z trudnościami, które wszyscy przeżywaliśmy w czasie zarazy, niesie jakąś wartość. Pomysł serii koncertów online był pomysłem na przetrwanie artystyczne, ale nie tylko. Ze względu na to, by chronić zdrowie, nie gromadziliśmy się tłumnie w sali prób, ale organizowaliśmy małe składy. Każda forma, by mobilizować muzyków do ćwiczeń, by nie wypaść z rytmu była dobra. Dziś mogę powiedzieć, że w świetnej formie przetrwaliśmy pandemię. Te 60 koncertów online nagranych w sali koncertowej naszej instytucji, Zborze Menonitów, zrobiło swoje. Obecność śledzącej każdy ruch kamery, a i świadomość, że dzięki transmisjom internetowym nasza publiczność powiększyła się, to była nadzwyczajna mobilizacja do perfekcyjnego grania, do tego, by nie tylko utrzymać, ale i podwyższyć poziom. Wiemy, że nie wszyscy mieli to szczęście, wielu artystów po czasie przestoju, nie wróciła na scenę. Sukcesy ostatniego roku to dla nas wydanie płyty z profesorem Romanem Peruckim. Nietypowej, bo to premierowe polskie nagranie ośmiu organowych koncertów Haendla z towarzyszeniem instrumentów dawnych.

Agnieszka Franków-Żelazny (fot. materiał prasowy) 

Pana szalone marzenia dotyczące planów artystycznych, zawsze spełniały się. Choćby wspólna polska trasa z Nigelem Kennedy. O czym teraz pan marzy?

Przede wszystkim jestem szczęśliwy, że zyskaliśmy kolejnego wspaniałego przyjaciela zespołu, wybitną dyrygent, charyzmatyczną osobowość Agnieszkę Franków-Żelazny. Ostatnio prowadziła Cappellę podczas jubileuszowego koncertu, gdy zagraliśmy światową premierę utworu Lux aeterna” gdańskiej kompozytorki  Anny Rocławskiej-Musiałczyk. Przed nami Letnie wieczory u Menonitów, osiem koncertów kameralnych, w każdy czwartek lata o godz. 19.  Planujemy jeszcze wspólne koncertowanie z Giuliano Carmignolą, na co odpowiedział z entuzjazmem. Właśnie wrócił z wielkiego tournée po Japonii. Nie możemy doczekać się wspólnych występów z Agnieszką Franków-Żelazny, opracowujemy program.  

Jeszcze raz spytam o marzenia.

Chciałbym, by nasza siedziba w Zborze Menonitów została odnowiona i przystosowana do najwyższych wymogów kameralnej sali koncertowej. To piękny dwóchsetletni obiekt, który wymaga uwagi nie tylko artystycznej, bo to też historia zgromadzenia, które trwale zapisało się w dziejach miasta. Satysfakcją napawa mnie promocja młodych talentów, wiele wspaniałych młodych ludzi u nas zaczynało. Marzy mi się, by było ich więcej. Takich artystów jak choćby nasz obecny dyrygent, a i od roku dyrektor filharmonii zielonogórskiej Rafał Kłoczko. I drugi dyrygent, Jacek Brzoznowski, który niedawno wygrał konkurs dyrygencki w Portugalii.

A goście, których chciałby pan zaprosić?

(śmiech) Są pewne plany… Po wakacjach na pewno zdradzę co nieco...


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama