Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Globus Polski. Zmiana klimatu 1989-2022

Rok temu, w jednym z moich ostatnich felietonów zamieszczonych w „Dzienniku Bałtyckim”, wzywałem do ogłoszenia 4 czerwca „świętem świętej naiwności”, przegranej wiary w to, że w Polsce może trwale zadomowić się liberalna demokracja, a rządzący będą kierować się zasadami elementarnej choćby przyzwoitości.

Od tamtego czasu niewiele zmieniło się na lepsze, poza powstaniem „Zawsze Pomorze”. Mało tego Zjednoczona Prawica, choć żre się między sobą, nie ustaje w próbach dokręcenia społeczeństwu śruby. Rozkręca się za to (by pozostać przy obrotowej metaforyce) inflacja. A za naszą wschodnią granicą… wiadomo.

I w tej sytuacji Gdańsk ogłosił 4 czerwca Świętem Wolności i Praw Obywatelskich. W związku z tym w rocznicową sobotę rano w sąsiedztwie budynku Europejskiego Centrum Solidarności uruchomiono Strefę Społeczną – swoisty festyn idei, jarmark wymiany doświadczeń i chwalenia się dorobkiem przez tych, którzy, by zacytować Leśmiana, „mdłej nie poddają się żałobie”, a więc przedstawicieli organizacji pozarządowych, którzy po prostu robią swoje. Bez przydługich przemówień i przemarszów, bez wspominania dawno minionej euforii z powodu obalenia komuny, ani rozdrapywania tego, co poszło nie tak, że oto przychodzi nam żyć w Polsce od siedmiu lat konsekwentnie meblowanej przez osobnika o mentalności autorytarnej.

Narzekań na brak ministerialnych i innych państwowych grantów jednak nie słyszałem. Po co marnować na to energię? Wiadomo, że frukta i tak są dla dziarskich chłopców Bąkiewicza i ojca Tadeusza

Strefa była mniejsza niż ta sprzed trzech lat, bo i rocznica nieokrągła, i deweloperka pożarła część okolicznych terenów. Ale to akurat nie zarzut, bo przecież po to stocznia wycofała się z tych terenów, żeby Młode Miasto rosło w siłę. 

Może nie do końca było też tak, jak zapowiadał Jacek Bendykowski, szef organizującej strefę Fundacji Gdańskiej, że zwykły obywatel będzie mógł „przy piwku lub aperolku” porozmawiać na luzie z politykami, o tym, co ich boli. Jak – nie przymierzając – naczelniczka poczty w Pacanowie z wiceministrem Ciesielskim. Cóż, kiedy z polityków parlamentarnych w Strefie mignęli mi jedynie (proszę wybaczyć, jeśli kogoś przegapiłem) wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, senator Sławomir Rybicki, eurodeputowana Magdalena Adamowicz i poseł Piotr Adamowicz. A i przy cenie aperolu – 25 zł za kubek wypełniony głównie kruszonym lodem, chętnych do wyluzowania się w strefie gastro zbyt wielu nie było. Była za to cała masa aktywistów i aktywistek: radosnych, pełnych zapału, entuzjazmu i pomysłów. Zahartowanych przez pracę w trudnych warunkach, narzucanych przez obecną władzę, która niezależności i różnorodności nie lubi. Narzekań na brak ministerialnych i innych państwowych grantów jednak nie słyszałem. Po co marnować na to energię? Wiadomo, że frukta i tak są dla dziarskich chłopców Bąkiewicza i ojca Tadeusza. Ot, taki mamy klimat 33 lata po.  


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama