Liczba zawodów deficytowych na Pomorzu jest naprawdę duża. Wiele osób zastanawia się zatem, dlaczego tak trudno znaleźć nową pracę? O to już należy zapytać pracodawców, którzy prowadzą rekrutacje. Tu czynników jest wiele - oczekiwane zarobki, doświadczenie, wykształcenie. W teorii jednak wakatów jest dużo, a chętnych niewielu.
SPRAWDŹ TAKŻE: Ekonomia społeczna to nie zasiłki, to praca, płaca i godność. OWES już otwarty
Najgorzej sytuacja wygląda w Gdańsku.
Tych zawodów w Gdańsku brakuje!
- elektrycy, elektromechanicy i elektromonterzy
- magazynierzy
- monterzy konstrukcji metalowych
- nauczyciele przedszkolni
- pielęgniarki i położne
- pracownicy fizyczni w produkcji i pracach prostych
- pracownicy służb mundurowych
- pracownicy budowlani o najniższych kwalifikacjach
- robotnicy obróbki drewna i stolarze
Ale to dopiero wierzchołek góry lodowej. Jak się okazuje, praktycznie w każdej branży brakuje rąk do pracy. Spójrzmy:
- branża morska: marynarze, pracownicy obsługi statków i portów
- budowlanka, pracownicy średniego i wyższego szczebla: kierownicy budowy, technicy budownictwa, inspektorzy nadzoru budowlanego, inżynierowie budownictwa
- budowlanka, specjaliści: brukarze, kamieniarze, cieśle i stolarze budowlani, dekarze i blacharze budowlani, betoniarze i zbrojarze, monterzy instalacji budowlanych, monterzy okien i szklarze, murarze i tynkarze, spawacze, ślusarze, pracownicy robót wykończeniowych
- gastronomia: kucharze, kelnerzy i barmani, pomoce kuchenne
- handel: sprzedawcy i kasjerzy, zaopatrzeniowcy i dostawcy, specjaliści ds. PR, reklamy, marketingu i sprzedaży
- kierownicy: ds. produkcji, ds. zarządzania i obsługi biznesu, ds. sprzedaży
- mechanicy: pojazdów samochodowych, maszyn budowlanych, mechanicy-monterzy maszyn i urządzeń
- obsługa budynków mieszkalnych i biurowych: gospodarze obiektów, recepcjoniści i rejestratorzy, portierzy, woźni i dozorcy, personel sprzątający
- operatorzy: sprzętu do robót ziemnych, maszyn do produkcji wyrobów chemicznych, maszyn do produkcji wyrobów z gumy i tworzyw sztucznych, obrabiarek skrawających, urządzeń dźwigowo-transportowych
- pracownicy kultury: animatorzy i organizatorzy imprez, archiwiści i muzealnicy, bibliotekoznawcy, bibliotekarze i specjaliści informacji naukowej
- pracownicy oświaty: asystenci w edukacji, pedagodzy, nauczyciele w szkołach podstawowych i w szkołach średnich - zawodowych i ogólnokształcących; wychowawcy, nauczyciele szkół specjalnych i oddziałów integracyjnych
- transport: kierowcy autobusów, samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych, również kierowcy samochodów osobowych
- zdrowie: lekarze, ratownicy medyczni, psycholodzy i psychoterapeuci
Wśród przyczyn takiego stanu rzeczy podaje się kilka aspektów. Przede wszystkim na rynku brakuje ludzi z odpowiednimi kwalifikacjami i uprawnieniami. Młoda kadra jest niewykwalifikowana, a do tego dochodzą zagraniczne wyjazdy za lepszymi stawkami. Do tego dochodzi nierzadko duży dysonans pomiędzy wymaganiami, a tym, co pracodawca oferuje. Czyli dużo ciężkiej pracy za nieduże pieniądze.
- W naszej branży wcale nie jest źle. Biorąc pod uwagę jak wygląda rynek mieszkaniowy i jak duży jest popyt na własne lokum, nie możemy narzekać ani na brak pracy, ani pieniędzy. Zwłaszcza po pandemii, kiedy ceny poszybowały do góry - mówi Łukasz, właściciel firmy budowlano-wykończeniowej. - Tyle że wciąż wiele osób woli zarobić jeszcze więcej w innym kraju. Nie dziwię się, ponieważ koszty życia rosną niewspółmiernie szybko do wynagrodzeń. Powiem szczerze, gdyby nie Ukraińcy, miałbym problem z dotrzymywaniem terminów.
CZYTAJ TEŻ: Pomorze atrakcyjne dla inwestorów. Jest trzecie w prestiżowym rankingu
Tylko w 2024 roku legalne zatrudnienie w Gdańsku podjęło ponad 22 tysiące cudzoziemców. To przede wszystkim obywatele Ukrainy, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Armenii. Wielokrotnie to właśnie oni ratują sytuację pracodawców, którzy mają problem z zatrudnieniem Polaków.
- Nie jestem do końca przekonany, czy emigracja zarobkowa to taka dobra sprawa - mówi mi mój znajomy, Michał, który od dobrych dwudziestu lat pracuje w Szwecji. - Wszędzie to wygląda tak samo. Jedziemy, bo jest lepiej niż u nas, ale dla tamtejszych mieszkańców to są za niskie stawki, dlatego nie podejmują takiej pracy. Wtedy z pomocą przychodzą ludzie z zewnątrz, dla których to jest Eldorado - opowiada.
Według innego mojego rozmówcy, to jest piękna definicja kapitalistycznego wolnego rynku, ale jednocześnie psucie rynku pracownika. Skoro Polak, Niemiec czy Szwed nie chcą pracować za daną stawkę, ponieważ uważają, że jest ona za niska, a przyjdzie ktoś z innego kraju i weźmie robotę z pocałowaniem w rękę, to po co pracodawca ma myśleć o dodatkowych kosztach? Często też wybiera studentów, dzięki którym odchodzi spora część obligatoryjnych opłat. I tak to się kręci. Z drugiej jednak strony brak podjęcia pracy może doprowadzić do znacznie gorszych konsekwencji. Biorąc jednak pod uwagę, ilu pracowników brakuje, wydaje się, że jest sporo miejsca na negocjacje z pracodawcą.
Rąk do pracy brakuje nie tylko w Gdańsku
Nie tylko Gdańsk zmaga się z deficytem na rynku pracy. W województwie zaraz za nim znajduje się powiat kartuski, gdzie brakuje rąk do pracy w aż 75 grupach zawodowych. Najlepiej sprawa wygląda w powiecie bytowskim i słupskim, gdzie - odpowiednio - braki są w 18 i 19 grupach zawodowych.
Jak się zatem okazuje, pracy jest w bród. Ale czy to oznacza, że łatwo jest się zatrudnić? Wręcz przeciwnie. Pracodawca ma obecnie wszystkie karty po swojej stronie - wybiera często pracownika, który będzie generował najmniej kosztów, ale wciąż zapewniał odpowiednią jakość.
Napisz komentarz
Komentarze