Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

PiS mocno uderzało w Konfederację, żeby nie urosła. Ale po przegranych wyborach zaczęło o nią dbać i… przedobrzyło

Sławek doskonale wie, co mówić, żeby inni myśleli, że on jest super. I też zdaje sobie sprawę, że może mówić takie rzeczy bez żadnych konsekwencji, bo wie, że rządzić nie będzie – mówi Artur Dziambor, były poseł Konfederacji, a obecnie polityk PSL
Artur Dziambor
Artur Dziambor: Jestem fanem Ameryki, ale nie wyobrażam sobie, żeby z jednej strony w polskim parlamencie oklaskiwać amerykańskich przywódców i jednocześnie w swoich wypowiedziach uderzać ostro w polski rząd

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Czy Sławomir Mentzen to czarny koń prezydenckich wyborów, pana zdaniem?

Wątpię. Co prawda goni w sondażach Karola Nawrockiego, ale to ewidentna „pompka” zarówno sondażowa jak i medialna. Nie zapominajmy, że nadal na naszej scenie politycznej są dwa największe „przedsiębiorstwa” polityczne, czyli PO i PiS, które posiadają betonowe elektoraty. Poza tym partia Jarosława Kaczyńskiego popełniła błąd, i to kolosalny, opowiadając swoim wyborcom, że Karol Nawrocki to kandydat niezależny i obywatelski. To nieco zdezorientowało żelazny elektorat Prawa i Sprawiedliwości. W dodatku Mentzen jest ciekawszym kandydatem, niż Nawrocki, bo jest jakiś.

I przyciąga tłumy na swoje spotkania, także w bastionie PiS na Podkarpaciu. W Kolbuszowej, na przykład, na jego więc wyborczy przyszło więcej osób, niż na dni miasta.

To akurat nie ma większego znaczenia. Kiedy Janusz Korwin-Mikke miał w sondażach tylko jednoprocentowe poparcie, to na spotkanie z nim, które organizowałem na Uniwersytecie Gdańskim, przyszło prawie tysiąc studentów. Taka masa na wiecach i spotkaniach pięknie wygląda w obrazku, ale to na zasadzie przyjechał cyrk do miasta, to pójdziemy zobaczyć.

Zwłaszcza, że cyrk jest za darmo. Ale czemu, pana zdaniem, Mentzen jest ciekawszy od Nawrockiego?

Bo ma coś innego do powiedzenia, niż to, co do tej pory się słyszy w polityce. I powtarza to konsekwentnie na każdym spotkaniu. A Karol Nawrocki myli się w zeznaniach. Potrafi powiedzieć, że „nie uważa nic”, że nie ma zdania w tej sprawie, co kandydata na prezydenta dyskwalifikuje. Poza tym Mentzen jest liderem swojego środowiska, swoistym guru, a Nawrocki to kolejny, wyznaczony przez prezesa aktor, który ma grać rolę w sztuce wystawianej przez PiS. I to granie mu nie wychodzi. Może żelazny elektorat Prawa i Sprawiedliwości na niego zagłosuje, ale już coś ponadto – to może być problem. Co by nie powiedzieć o Sławomirze Mentzenie, to stanowi on też ciekawostkę marketingową. A Karol Nawrocki to gość, który ma robić za kolejnego Dudę. No i Prawu i Sprawiedliwości wyrósł nagle konkurent, którego się partia nie spodziewała. Ale Konfederacja jest partią młodszą, mającą ostrzejsze podejście do niektórych spraw i dlatego może być bardziej atrakcyjna dla części konserwatywnych wyborców.

Artur Dziambor: Moim zdaniem PiS i Platforma nie pozwolą na to, żeby Mentzen wszedł do II tury. Gdyby jednak tak się stało, to wtedy mógłby wygrać wybory i zostać prezydentem (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Co dla młodych wyborców może być atrakcyjnego w tych wyborczych mantrach Mentzena?

Popularność internetowa Sławka jest nie do przecenienia. Wiadomo, że w debatach wypada bardzo słabo i to już zostało zweryfikowane, na przykład w starciach z Ryszardem Petru. Ale Tik-Tok opanował perfekcyjnie. Te nagrania wymyślone przez jakąś agencję, albo przez ludzi, którzy go otaczają, trafiają do młodych wyborców. Bo Mentzen mówi w nich nie tylko o polityce. Jeden z jego najpopularniejszych tweetów to coś w stylu: najpierw płatki, potem mleko, a pizza nigdy z ananasem. On funkcjonuje jako taki spoko koleś, który jest w polityce. To casus Krzysztofa Stanowskiego – gościa, który żyje z szydery, przyciąga zainteresowanie sobą sarkazmem i kąśliwymi uwagami pod adresem innych. Ma umiejętność powiedzenia tego, co jest atrakcyjne dla niektórych. Ale to pop-polityka, czyli polityka postrzegana też jako szołbiznes. I Sławomir Mentzen potrafi w to grać.

Różnica między Stanowskim, a Mentzenem jest taka, że ten pierwszy mówi wprost, że nie chce być prezydentem. A Mentzen traktuje to poważnie.

Gdyby Stanowski w sondażach zamiast 2 procent miał 22, to też jego start już nie byłby dla żartów. Tylko prowadziłby zażartą walkę. Weryfikacja jest jednak często bolesna. Sławomir Mentzen przez lata powtarzał słowa o likwidacji PiT, CiT i ZUS, a potem jak usiadł naprzeciwko poważnego ekonomisty, który go zapytał o szczegóły finansowe, to się nagle okazało, że z tym PiT-em, CiT-em i ZUS-em to on sobie robił żarty. To taki trochę happening z jego strony. Zresztą populizm polityczny i gospodarczy jest happeningiem. Oni doskonale wiedzą, że to co proponują w kampanii, nie da się przeprowadzić w miesiąc czy w rok, a może w ogóle. Ale i tak mówią, bo to jest atrakcyjne wyborczo.

To cynizm polityczny.

I to skrajny. Pamiętam, jak kiedyś Sławek podczas jakiegoś występu tłumaczył, że my nie możemy mówić ludziom, iż obniżymy podatki z 15 na 10 procent, bo wtedy nikt za nami nie pójdzie. Bo to nie jest emocjonujące. Ale jak powiemy, że podatki całkowicie zlikwidujemy, to wówczas znajdziemy armię takich, którzy nie chcą ich płacić i będą po naszej stronie. To cały Sławek, który doskonale wie, co mówić, żeby inni myśleli, że on jest super. Żeby wszyscy go uwielbiali i oklaskiwali. On sobie zdaje sprawę, że może mówić takie rzeczy bez żadnych konsekwencji, bo wie, że rządzić nie będzie. A nawet jak będzie rządzić, to zawsze zrzuci to na kogoś, bo samodzielna władza Konfederacji nie nadchodzi. Może więc opowiadać, co mu się żywnie podoba. I nie musi tego weryfikować.

Kobiety w Konfederacji zawsze były traktowane przedmiotowa, a nie podmiotowo. A jednak młode lgną do tej partii. O co chodzi?

Kiedy się zorientowano, że tak jest, to zaczęto wystawiać w wyborach kobiety na siłę, żeby pokazać tę kobiecą twarz Konfederacji i uciąć spekulacje o tym, że to partia antykobieca.

Ale Mentzen też traktuje kobiety przedmiotowo.

Jest skrajnym antyaborcjonistą, jeśli do tego pani pije. Kiedy należąc jeszcze do Konfederacji, złożyłem wniosek o to, żeby do tej obecnie funkcjonującej ustawy dopisać wady letalne, on chciał mnie niemal z partii wyrzucić za zdradę ideałów. Podczas gdy dla mnie wpisanie wad letalnych wydało się oczywistością. Ten jego skrajny antyaborcjonizm może niektórym imponować. Zwłaszcza tym, którzy uważają, że teraz rządzą wzorce hedonistyczne, a nie życie rodzinne, które powinno być ważne. Do Konfederacji lgną także kobiety, które uważają, że lewica za bardzo odleciała w tej walce o równouprawnienie. Bo przecież kobiety mają wiele przywilejów, jak np. to, że mogą odejść na emeryturę wieku 60 lat.

Mówi pan językiem Mentzena, który jeszcze dodaje, że kobiety mają lepiej, bo nie muszą walczyć na wojnie.

Nie mówię jego językiem, tylko tłumaczę emocjonalną oś sporu w Polsce. Bo kiedy większość uważa, co wynika z sondaży, że moje ciało to moja sprawa, to Konfederacja stoi na drugim biegunie trzymając się tego, że aborcja powinna być zakazana. I te kobiety, które również tak uważają, patrzą na Mentzena i Konfederację przychylnym okiem.

Konfederacja podgrzewa najmocniej antyukraińskie nastroje.

Niestety.

Ale to im w sondażach pomaga...

Oczywiście. Ale to nie jedyny ich błąd. Innym błędem politycznym jest to, że obecnie Konfederacja przyłącza się razem z PiS do poddańczego chóru wobec Stanów Zjednoczonych. To chwyt wyborczo atrakcyjny, ale nie powinien być wykorzystywany.

Ten rodzaj niemal hołdu lennego, jaki składają Donaldowi Trumpowi – po co im to?

Jestem fanem Ameryki. Wychowałem się na amerykańskich symbolach i na ich kulturze. Jeżdżę amerykańskimi samochodami, po nocach oglądam mecze NBA, pasjonuję się amerykańską polityką. Ale nie wyobrażam sobie, żeby z jednej strony w polskim parlamencie oklaskiwać amerykańskich przywódców i jednocześnie w swoich wypowiedziach uderzać ostro w polski rząd. Nagle się okazuje, że wszelkie, wcześniej składane przez nich deklaracje, że nie wolno na zewnątrz źle mówić o Polsce, bo to zdrada i targowica, teraz nie mają zastosowania. Dzisiaj to co robi PiS, niestety razem z Konfederacją, ma niewyobrażalne rozmiary. To nie jest hipokryzja. To jakiś obłęd, bo oni zachowują się tak, jakby byli politykami amerykańskiej partii Republikańskiej, a nie Polski. Tak bardzo marzą o tym, że przyjdzie Donald Trump i zwróci im władzę. Chyba na tym polega ich oddanie. Ale to naiwne myślenie. Bo zarówno administracja Joe Bidena współpracowała z PiS, mimo, że mentalnie się nie lubili, tak administracja Donalda Trumpa będzie współpracować z rządem Donalda Tuska, z którym też nie sympatyzuje specjalnie.

PiS się ma czego bać jeśli chodzi o Konfederację?

Pamięta pani wywiad z Przemysławem Czarnkiem tuż po wyborach parlamentarnych? I jak to Czarnek, był niezwykle szczery. Na pytanie – dlaczego PiS nie rządzi, odpowiedział: bo sobie nie wykreowaliśmy koalicjanta. I to prawda, PiS tak mocno uderzało w Konfederację, że ona w tamtej kadencji nie mogła urosnąć. Ale po przegranych wyborach zmieniło taktykę i zaczęło dbać o to, żeby ona się jednak troszeczkę wzmocniła. I co? Przedobrzyli. Jeśli Sławomir Mentzen zrobi piorunująco dobry wynik, to jego partia może popłynąć na tej fali.

Mentzen może wejść do II tury?

Nie sądzę. Powtarzam, media ogrywają to jako sensację, wskazując, że Mentzen zbliża się do Nawrockiego. Ale moim zdaniem, te dwa klany polityczne w Polsce są dużo silniejsze. I nie pozwolą na to, żeby Mentzen wszedł do II tury. Gdyby jednak tak się stało, to wtedy mógłby wygrać wybory i zostać prezydentem. A co to oznacza? Że mamy po 25 latach zmianę na scenie politycznej Polski. To już nie byłby pojedynek Platformy z przyległościami kontra PiS tylko Platformy i Konfederacji.

Jakim Mentzen byłby prezydentem?

Gdyby chciał iść drogą ideową, to musiałby wetować 3/4 ustaw wypuszczanych przez Sejm i to niezależnie od tego, czy byłby to Sejm PiS, czy Platformy. U nas Prezydent to bardziej funkcja jednak reprezentacyjna, ale w tym odosobnionym przypadku również weryfikująca wszelkie wcześniejsze wypowiedzi i deklarowane plany. Byłby to też prezydent, który używałby w bardzo rozwiniętym stopniu inicjatywy ustawodawczej, czego brakuje od dawna u prezydentów, którzy jakby pogodzili się ze swoją rolą będących przy okazji, a nie przede wszystkim. 

Nie żałuje pan, że odszedł z Konfederacji, teraz kiedy notowania jej rosną?

Mnie z Konfederacji wyrzucono, a konkretnie wyrzucili mnie dokładnie ci ludzie, którzy później wyrzucili Korwin-Mikkego i Brauna, a dziś rządzą Konfederacją. 

Ale są powroty synów marnotrawnych.

To nie ten przypadek. Nie żałuję, że wtedy byłem po stronie prawdy, mówiąc o łamaniu statutów, uchwał i wszelkich zasad uczciwej współpracy w Konfederacji. To samo zrobili w minioną sobotę, przed Kongresem Konfederacji. Panowie, którzy rządzą, policzyli, że brakuje im kilku głosów, więc usunęli kilku nieprzychylnych sobie członków Kongresu i powołali kilku przychylnych, żeby zabezpieczyć wynik. I wygrali. Tylko, że to zwycięstwo mocno naciągnięte. Dzisiejsza Konfederacja nie ma nic wspólnego, poza nazwą, z Konfederacją z 2019 roku. Nie ma w niej już tych liderów, którzy ją zakładali. Nie ma ani Winnickiego, ani Korwina, ani Brauna czy Wolnościowców. Trudno żałować czegoś, na co nie miało się wpływu, trzeba działać, robić swoje, a dla mnie najważniejsza jest realizacja programu, rozwiązań, o których mówię całe moje polityczne życie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklamaziaja kospetyki
Reklama
Reklama