W Klubie Gdyńskiej Szkoły Filmowej 14 listopada zaprezentowano najbardziej trójmiejski film ostatniej dekady pt. „Imago”, w reżyserii Olgi Chajdas. Po projekcji odbyło się spotkanie z aktorką i współscenarzystką tego dzieła Leną Górą oraz artystą Romanem Sebastyańskim – liderem zespołu Pancerne Rowery. Spotkanie prowadził Jerzy Rados – dyrektor Gdyńskiego Centrum Filmowego.
„Imago” właśnie wszedł do kin. To film, który w ubiegłym roku na gdyńskim festiwalu filmowym zdobył Srebrne Lwy, a Lena Góra za brawurowo zagraną bohaterkę, otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki.
CZYTAJ TEŻ: Postpunk i PRL w Trójmieście. „Imago” z elektryzującą Leną Górą z Sopotu wchodzi do kin
To postpunkowy dramat psychologiczny o młodej artystce z Trójmiasta, łaknącej życia pośród szarości PRL - tak można w skrócie o filmie napisać. Ale to przede wszystkim bardzo osobista opowieść filmowa Leny Góry o relacji ze swoją matką – Elą Górą, zwaną też Malwiną, jedną z ikon trójmiejskiej sceny alternatywnej w latach 80., która śpiewała m.in. w Pancernych Rowerach i Aptece.
Akcja filmu osadzona jest pod koniec lat 80. w Trójmieście Wybrzeże. Ela, najmłodsza z dziewięciorga rodzeństwa, dopiero wchodzi w dorosłość, ale już wie, że nie pasuje ani do sztywnych zasad starego ładu, ani do rodzącego się nowego świata. Azyl znajduje w trójmiejskiej alternatywie – dopóki rzeczywistość się o nią nie upomni.
To opowieść o młodej kobiecie łaknącej życia pośród szarości PRL-u, o pragnieniu wolności, seksie, sile młodości i najtrudniejszej z więzi – tej z matką. A w tle buntownicza trójmiejska scena muzyczna, fenomen lat 80. i zapowiedź rewolucyjnych zmian w Polsce.
Podczas spotkania Jerzy Rados na pytania Jerzego Radosa mówiła m.in: - W tej historii nie ma żadnego fałszu i nieprawdy. To spisana opowieść z kilku źródeł, z ust kilku osób, które są też bohaterami tego filmu.
Mówiła, że nie chciała z mamy, Eli Góry, zrobić ikony. Nie o to chodziło. Bo mama nigdy nie była wielką piosenkarką. Ale była ważną częścią sceny alternatywnej. Choć nigdy sama tego nie przyznała.
Czy trudno było grać własną matkę? - padło pytanie.
- Było mi trudno - przyznała aktorka. - Jestem przecież z niej, a jednocześnie jestem tak totalnie osobna. I to było najciekawsze i najważniejsze znalezienie różnic i tym różnicom pozwolić mieć wakacje.
Mówiła, że jej mama, bohaterka filmu, widziała „Imago” już dwa razy. I za pierwszym razem, podczas premiery w Gdyni, było to tak mocne doświadczenie, jakby wsiadła na rollercoaster. A potem w Warszawie poszła do kina na normalny seans. Co prawda spóźniła się i ominęły ją sceny z psychiatryka, ale po obejrzeniu podczas kolacji opowiadała, że bardzo się cieszy z tego filmu. I że ma nadzieję, że ten film jest po coś i może komuś pomóc.
- I pomaga – mówiła Lena. - Dostaję wiele wiadomości od ludzi, że odnajdują się totalnie w Eli i dziękują, że mogą siebie zrozumieć.
CZYTAJ TEŻ: Z Sopotu do Hollywood. Do Polski wróciła dla „Króla”
Roman Sebastyański stwierdził, że to przede wszystkim film o kobiecie, niezwykle ciekawej, oryginalnej. O tamtym graniu i czasie opowiadał tak:
- Tu nie było żadnego wyrachowania, żadnej kalkulacji tylko flow. Graliśmy muzykę improwizowaną, bo uważaliśmy, że właśnie w takiej muzyce jest najwięcej prawdy.
W rozmowie z naszym portalem po spotkaniu, na pytanie – jakby ten film zareklamowała młodym widzom, Lena odparła: - Młodzież chce oglądać rzeczy ważne, mocne, krzyczące, które ich zainspirują, nakarmią ich potrzebę, nauki i buntu. Ten film jest o tym wszystkim. Takiego kina jest teraz tak mało. Kina, które drapie pazurem po plecach. Gdybym była młoda to biegłabym na taki film, bo takie filmy tworzyły i tworzą artystów. Nasz film tworzyła grupa najważniejszych artystów polskich od muzyka Andrzeja Smolika poprzez świetne zdjęcia Tomasza Naumiuka aż po każdego z aktorów, którzy są wyjątkowi.
Pochodząca z Trójmiasta aktorka opowiadała nam także o tym dlaczego kocha morze i czy nadal jej życie przypomina kino drogi.
Napisz komentarz
Komentarze