Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Spalarnia w Nowym Dworze antidotum na wysokie ceny śmieci w Chojnicach?

W ostatnich dniach w Chojnicach toczy się dyskusja na temat planowanej podwyżki cen za odbiór śmieci. Chojniczanie obecnie płacą najmniej z wszystkich dziesięciu gmin będących udziałowcami ZZO, bo 23 zł od osoby. Jeśli radni podwyżkę uchwalą, cena wzrośnie do 32 zł.
śmieci
W Nowym Dworze chcą obniżyć koszty zagospodarowania odpadów budową spalarni

Autor: Olek Knitter | Zawsze Pomorze

Co składa na tę podwyżkę i dlaczego ma ona wynieść ok. 40 proc.? Te pytania zadają władzom miasta radni opozycji. Podczas konferencji prasowej o przychodach, kosztach i planach rozwoju spółki mówili przedstawiciele ZZO: prezes Marek Jankowski, prokurent Mateusz Grudzina oraz główny księgowy Mariusz Brünn.

Zakład Zagospodarowania Odpadów Nowy Dwór Sp. z o. o. jest spółką komunalną założoną kilkanaście lat temu przez dziesięć samorządów. ZZO, którego głównym celem działalności jest zminimalizowanie ilości odpadów trafiających na składowisko dzięki segregacji i odzyskowi jak największej ilości surowców wtórnych, przyjmuje i przetwarza odpady w sumie z 12 gmin (dwie nie są udziałowcami spółki), które zamieszkuje ponad 150 000 osób. Ponadto spółka odbiera odpady od mieszkańców z gminy Konarzyny czy od klientów indywidualnych, instytucji i przedsiębiorstw oraz szuka innych przychodów (np. produkcja organicznego środka poprawiającego właściwości gleby). 
 

W ostatnich dwóch latach przychody spółki rosły, ale rosły też koszty. Na wiele z nich władze nie miały i nie mają wielkiego wpływu, bo są to czynniki zewnętrzne (wyższe koszty wywozu balastu, niższe ceny skupu surowców). 

- Obecnie naszą największą bolączką są koszty balastu kalorycznego, który poprzez pośredników musimy wywozić np. do innych spalarni. Balast to jest to, co zostaje ze śmieci i nie nadaje się już do przetworzenia i do sprzedaży recyklerom. Musimy więc to wywieźć i jeszcze za to zapłacić. A jest to dla nas obecnie koszt ok. 10 mln zł rocznie, czyli około 30 proc. wszystkich naszych kosztów. Nie możemy tego balastu zostawić u siebie, bo aby tak się stało, trzeba spełnić konkretne wymogi związane chociażby z kalorycznością tego balastu. Moglibyśmy narazić się na olbrzymie kary, a na to nie możemy sobie pozwolić. Dążymy więc do obniżania tej kaloryczności. A balast bierze się stąd, że w śmieciach jest też to, co nie powinno się w nich znaleźć - mówi Marek Jankowski, prezes ZZO Nowy Dwór.

Jak obrazuje tę skalę prokurent Mateusz Grudzina, co roku z ZZO wyjeżdża między 800 a 900 tirów pełnych balastu i gdyby je ustawić jeden za drugim, ciągnęłyby się one przez 14 kilometrów.

Nowa linia technologiczna w ZZO Nowy Dwór, oddana do użytku pod koniec 2023 roku (fot. Olek Knitter | Zawsze Pomorze)

Jak mówią w ZZO, ceny balastu niestety rosną w oszałamiającym tempie. I choć spodziewali się, że cena może wzrosnąć od kilku do kilkunastu procent, to oferty i prognozy mówią nawet o 30 proc. wzroście. Jest ryzyko, że zamiast 700 zł za tonę ZZO będzie musiało płacić i 1200 zł... Czy to jedyny czynnik wpływający na planowaną podwyżkę cen za odbiór śmieci?

W ZZO podkreślają, że to nie ich spółka ustanawia ceny za odbiór śmieci od mieszkańców. ZZO robi wszystko, by generować dodatkowe przychody, ale wzrost kosztów, w tym energii elektrycznej (o 188 proc.), wyższe wynagrodzenia pracowników, m.in. przez podwyżkę płacy minimalnej (w sumie pracuje od 114 do 188 osób) czy wzrost podatku od nieruchomości (o około 0,5 mln zł) oraz wyższe koszty obsługi kredytów powodują, że w Nowym Dworze skalkulowali swoje wyższe potrzeby od gmin (w przeliczeniu na mieszkańca) na ok. 2,5 do 3 zł, dodatkowo biorąc też część kosztów jeszcze na siebie. Dlaczego więc podwyżka w Chojnicach ma wynieść 9 zł? Pozostałe 6 zł jest właśnie po stronie miasta, które zakłada m.in. wyższe ceny wywozu śmieci.

Segregacja śmieci nie jest na piątkę

Czy jest więc szansa na minimalizowanie kosztów funkcjonowania spółki i tym samym ograniczania podwyżek dla mieszkańców? Tak, ale dużo zależy od samych... mieszkańców.

- Jesteśmy, jako mieszkańcy, troszkę sami sobie winni. Naszą bolączką jest to, co znajdujemy w żółtych pojemnikach. A znajdujemy tam wszystko. Niestety, większość z tych rzeczy nie powinna tam się znaleźć. Powinniśmy uzyskiwać parametry wysortowania cennych surowców na poziomie nawet ponad 90 proc, a uzyskujemy 47 proc. 50 proc. śmieci w żółtym worku są to zanieczyszczenia. Egzekwowanie właściwej segregacji leży po stronie konkretnych gmin. Wyższy odzysk obniżyłby nam koszty, gdyż mielibyśmy większy przychód ze sprzedaży – tłumaczy Marek Jankowski. - My ze swojej strony chcemy jak najwięcej odpadów przetwarzać i sprzedawać, aby te podwyżki były jak najniższe, ale dużo zależy od jakości segregacji mieszkańców.

Dzięki modernizacji ZZO udaje się segregować i pozyskiwać więcej surowców, ale niestety, ich ceny spadają i są sprzedawane taniej niż dotychczas. A na to nikt w spółce wpływu nie ma. Jak tłumaczy Marek Jankowski, nie można też przetrzymywać surowców i sprzedawać kiedy się chce (gdy ceny będą rosły), gdyż wszystko to odbywa się pod ścisłą kontrolą Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, który śledzi m.in. stan magazynowy. 

Jak podkreśla prokurent Mateusz Grudzina, problem jest nie tylko w złej lub niedokładnej segregacji śmieci przez samych mieszkańców, ale jest tu też problem systemowy.

- Oczywiście, że smutny jest fakt, iż wzrasta ilość zmieszanych śmieci. W ostatnich latach była nawet delikatna tendencja spadkowa, ale teraz znów mamy zwyżkę i to na poziomie 7 proc. Jednak wzrost ilości tych odpadów jest nie tylko problemem naszego regionu, czy całej Polski, ale też całej Europy. Edukujemy coraz bardziej, ale to nie przekłada się na mniejszą ilość odpadów. Widać to po danych z Europy, że czym społeczeństwo jest bogatsze, tym wytwarza coraz więcej śmieci – mówi Mateusz Grudzina. - Ważnym problemem, który musi zostać rozwiązany jak najszybciej, to rozszerzona odpowiedzialność producentów. Obecnie wiele opakowań nie nadaje się w ogóle do recyklingu. I co z tego, że mieszkańcy dobrze te opakowania posegregują, jak i tak muszą one trafić na balast, bo my nic z nimi nie możemy zrobić?

Prezes ZZO Nowy Dwór Marek Jankowsk (fot. Olek Knitter | Zawsze Pomorze)

Spalarnia lekiem na ceny?

Antidotum na bardzo wysokie koszty wywozu balastu ma być nowa spalarnia. Jeśli wszystko „wypali”, powinna ona być gotowa na koniec 2028 roku. Ale problem w tym, że nie ma jeszcze decyzji co do dofinansowania tego zadania. A sama spółka (udziałowcy) tego nie dźwignie, gdyż koszty mogą oscylować koło 150 mln zł. Dlatego dofinansowanie tego projektu jest warunkiem jego realizacji. Decydujące rozmowy mają toczyć się w najbliższych dniach i tygodniach.

- Co dzięki spalarni zyskamy? Nie będziemy wydawać przynajmniej 10 mln za wywóz balastu. Ponadto spalarnia będzie produkować ciepło i energię elektryczną, których nadmiar będziemy sprzedawać. A na popiół, który będzie zostawał, również znajdą się chętni, bo od dawna jest on wykorzystywany np. do budowy dróg i chodników. Na pewno więc dzięki spalarni mieszkańcy mieliby szansę płacić mniej – dodaje Jankowski.

Inne plany ZZO to budowa nowej kwatery azbestu czy nowe stanowisko do oczyszczania metanu, które ma powstać dzięki współpracy z Politechniką Gdańską.

Podjęto już decyzję o wprowadzeniu od 5 listopada drugiej zmiany do nowej sortowni, by dodatkowo sortować odpady po pierwszym etapie pracy „starej sortowni”, gdzie docelowo mają zostać już tylko maszyny (pracownicy mają przejść do nowej sortowni). Dzięki temu pracownicy będą pracować w lepszych warunkach, a będzie też mniej drogiego balastu.

- Te wszystkie działania spółki są po to, aby przy takim samym lub podobnym zatrudnieniu uzyskiwać dodatkowy towar na sprzedaż oraz lepszą kaloryczność balastu, bo to ma wpływ na ceny – mówi Marek Jankowski. 

Podczas konferencji poruszono również koszty zarządu spółki i Rady Nadzorczej. W spółce ZZO pracuje obecnie jeden członek zarządu (prezes Marek Jankowski), co obniżyło koszty funkcjonowania zarządu o ok. 60 proc. (wcześniej było dwoje członków zarządu) z 325 tys. zł rocznie do ok. 200 tys. zł. Rada Nadzorcza liczy 9. członków. A to dlatego, że jest dziesięciu udziałowców i każda z gmin chce mieć „swojego" reprezentanta (jeden z członków, reprezentuje dwa samorządy: miasto Chojnice i gminę Konarzyny).

4 listopada spółkę w Nowym Dworze mają odwiedzić radni, którzy 18 listopada podejmą uchwałę co do nowych stawek za wywóz śmieci, które miałyby w Chojnicach obowiązywać od lutego.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama