„W żadnej z pięciu skontrolowanych gmin nie wypracowano i nie wdrożono kompleksowych zasad zarządzania reklamą w przestrzeni publicznej, które uwzględniałyby: sposób weryfikacji legalności reklam na terenie całego miasta, sposoby przeciwdziałania nielegalnemu wykorzystaniu mienia komunalnego na cele reklamowe, gospodarowania posiadaną powierzchnią reklamową i współpracy pomiędzy komórkami organizacyjnymi urzędu miasta i miejskimi jednostkami organizacyjnym” – czytamy w jednej omówieniu konkluzji raportu poświęconego sytuacji z Gdańska, Wrocławia, Łodzi, Poznania i Opola.
Gdańsk Ponad połowa nośników ogłoszeniowych jest nielegalna
Obok analizy istniejących rozwiązań prawnych (takich jak przyjęta w Gdańsku już w 2018 r. Uchwała krajobrazowa), eksperci Najwyższej Izby Kontroli przeanalizowali m.in. systemy zgłaszania potencjalnie nielegalnych nośników czy działania odpowiednich jednostek magistratów służące sprawdzaniu legalności bilbordów.
Czytaj też: Czy „Solidarność” zapłaci karę za baner w centrum Gdańska?
Podobnie jak w każdym z pięciu badanych ośrodków, kontrolerzy na tapetę wzięli reklamy na wybranych odcinkach ulic i przekonali się, że w Gdańsku aż 22 na 34 (65 procent) analizowanych reklam okazało się niezgodnych z przepisami. Dało to stolicy Pomorza niechlubne drugie miejsce pod względem udziału nielegalnych nośników w sprawdzanej przestrzeni za Łodzią (100 procent, a więc 49 na 49 reklam nielegalne). Lepiej, bo z 26 nielegalnymi na sprawdzone 57 wypadł Wrocław (46 proc.) przy zaledwie 12-13 procentach łamiących regulacje nośników w Poznaniu i Opolu.
Raport NIK nie jest laurką dla żadnego ze sprawdzanych miast. Zanim kontrolerzy swoje wnioski skierowali do lokalnych urzędników oraz Ministra Rozwoju i Technologii, na ponad 60 stronach dość szczegółowo przeanalizowali sytuację w pięciu ośrodkach.
„W Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku w jednej sprawie karę za zajęcie pasa drogowego poprzez umieszczenie reklamy bez zezwolenia nałożono za okres krótszy o 667 dni od liczby dni faktycznego samowolnego zajęcia pasa, w efekcie czego naliczono karę o 40,6 tys. zł niższą od należnej” – czytamy w opracowaniu, z którego dowiadujemy się również, że tłumaczenia dyrektora GZDiZ nie w pełni przekonały pracowników NIK co do doboru miejsc miejskich kontroli, a te prowadzone od 2020 do 17 sierpnia 2023 roku – jak wylicza NIK – stanowiło zaledwie 7 proc. ogółu wszystkich przeprowadzonych kontroli pasa drogowego.
Cały raport dostępny jest TUTAJ.
Napisz komentarz
Komentarze