Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Przesiadłam się na miejsce kierowcy, a Jacek Karnowski zmienił auto

Mamy Polskę do zszycia i to na każdym poziomie. Kobietom może być łatwiej. To my bardziej czujemy, że zszycie Polski to nasze wyzwanie narodowe – mówi nowa prezydentka Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim.
Magdalena Czarzyńska-Jachim, Sopot
Magdalena Czarzyńska-Jachim wygrała wybory na prezydent Sopotu w pierwszej turze

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Co pani poczuła po założeniu prezydenckiego łańcucha, symbolu władzy? Radość czy może lęk?

Bardziej jednak radość, że mieszkańcy obdarzyli mnie bardzo dużym zaufaniem. Radość, że mam możliwość realizacji programu ze świetną grupą 14 radnych - ekspertów z wielu dziedzin, społeczników, doświadczonych ale również młodych, debiutantów. Poczułam też, że od teraz każda moja decyzja będzie miała swoją wagę i swoje konsekwencje.

I że już nie będzie się można schować za innymi plecami...

To prawda. Ale nie przywykłam do chowania się. Kiedy zostałam wiceprezydentką, dostałam od Jacka Karnowskiego dużą swobodę w podejmowaniu decyzji i możliwość przekonywania do swoich pomysłów, za co mu bardzo dziękuję. Przez cztery lata wiceprezydentury wprowadziłam wiele własnych, autorskich projektów. To również dało mi odwagę do podjęcia decyzji, by wziąć stery rządzenia miastem całkowicie w swoje ręce. 

Będzie pani potrafiła „wyjść z butów" Jacka Karnowskiego, silnej indywidualności? Całe pani samorządowe życie było związane właśnie z tym prezydentem.

Ja zdecydowanie wolę szpilki. Nigdy nie chciałam i nie wchodziłam w czyjeś buty. Tych niemal dwadzieścia lat pracy w urzędzie miasta traktuję jako dobrze spakowany bagaż, z którym mogę wyruszyć w tę niezwykłą podróż z Sopotem.

CZYTAJ TEŻ: Sopot: Cała władza w rękach kobiet. Inauguracyjna sesja rady miasta

Lata współpracy z Jackiem Karnowskim były dla mnie wspaniałą nauką. Współpracowaliśmy na zasadach partnerskich, a ja miałam możliwość współuczestniczenia w ogromnych zmianach, jakich doświadczał Sopot. Ale ślepe naśladownictwo czy powielanie schematów to nie najlepszy pomysł na zarządzanie. Bo czasy się bardzo zmieniają. I wymuszają na nas własne działania i sposoby reagowania na pojawiające się wyzwania. Przypominam, jak przed kilkoma laty myśleliśmy, że czeka nas czas prosperity, a tymczasem wybuchła pandemia, a potem wojna w Ukrainie... Zmieniają się także oczekiwania mieszkańców – trzeba stale się wsłuchiwać w te potrzeby i na nie odpowiadać.

Złośliwi mówią, że Jacek Karnowski - były prezydent, a obecnie poseł, może rządzić w Sopocie z tylnego siedzenia.

Na te złośliwości odpowiedział sam poseł Jacek Karnowski, mówiąc, że ja się przesiadłam z tylnego siedzenia na miejsce kierowcy, a on zmienił auto. Moi współpracownicy, ale także mieszkańcy wiedzą, że nie boję się podejmowania trudnych decyzji i jestem konsekwentna w realizacji swoich planów.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Jak pogodzić ogień z wodą, czyli to, że z jednej strony Sopot jest turystyczną perłą, otwartą na najazd turystów, a z drugiej ma być miastem do życia dla samych sopocian. Nie ma tu tarcia?

Nie wyobrażam sobie Sopotu całkowicie bez turystyki. W czasie pandemii przekonaliśmy się jak może wyglądać kompletnie puste miasto. Ale musi to być turystyka zrównoważona, chcemy także mocno rozwinąć usługi uzdrowiskowe. Najważniejsze jest to, żeby tworzyć miejsca, wydarzenia z których wspólnie będą korzystać mieszkańcy i goście, wzajemnie się szanując. Gdyby nie było gości, to pewnie wielu inwestycji nie bylibyśmy w stanie budować jako trzydziestoparotysięczne miasto. A dzięki temu, że jesteśmy w centrum metropolii mamy przepiękną i dużą halę Ergo Areny, w której odbywają się wielkie koncerty i wielu sopocian w nich uczestniczy. Szukam recepty na synergię, zrównoważony rozwój i tworzenie takich miejsc w Sopocie, które będą dobre zarówno dla mieszkańców jak i gości. 

Jaki Sopot marzy się pani?

Marzy mi się Sopot oparty na dwóch filarach. Pierwszy to uzdrowisko, a drugi - kultura. Te dwa filary wynikają z naszej historii i tożsamości. Marzy mi się Sopot, w którym z jednej strony mamy wielkie wydarzenia kulturalne jak Festiwal Dwa Teatry, który wraca szczęśliwie w tym roku do miasta, ale z drugiej strony marzy mi się Sopot, w którym można posłuchać muzyki na żywo czy współtworzyć jakąś działalność artystyczną, bez względu na wiek. Widzę, że mieszkańcy potrzebują i szukają miejsc do wspólnego spędzania czasu. Dużym powodzeniem cieszą się Domy Sąsiedzkie, potańcówki dla seniorów – czyli takie miejsca, gdzie można razem i twórczo spędzić czas. Bardzo ważne są też tereny zielone. Tego chcą i oczekują mieszkańcy. Chcą też, żeby ta nasza baza sportowo- rekreacyjna, na najwyższym poziomie, jak stadion lekkoatletyczny, hipodrom, przystań jachtowa, kluby żeglarskie itd były jeszcze bardziej dla nich dostępne. 

Mówi się też, że Sopot jest miastem seniorów. Jak pani chce temu zaradzić? A może Sopot się tym nie martwi?

Starzenie się i wyludnianie miast to trend europejski. Obserwujemy, jak powoli wyludnia się Pomorze. I chcemy ten proces zatrzymać. Gdyby zapytać młodych, czy chcą mieszkać w Sopocie, to jestem w stanie zaryzykować, że większość odpowie twierdząco. Udało nam się stworzyć miasto z dobrą jakością życia, z dostępnymi przedszkolami, żłobkami, ofertą kulturalną. Ale problemem są mieszkania. Nie mamy dużych terenów inwestycyjnych, na których możemy budować osiedla z tańszymi mieszkaniami. Receptą jest budownictwo komunalne, ale musimy patrzeć na oczekiwania mieszkańców i na ich warunki życia. Być może w przyszłości będziemy musieli otworzyć się na osoby spoza miasta, które będą chciały przyjechać i zamieszkać w Sopocie. To będzie przedmiotem naszej dyskusji z radnymi i mieszkańcami. W planach mamy w najbliższym czasie budowę ponad 400 mieszkań komunalnych. I na pewno skorzystają z tego młodzi mieszkańcy, którzy wyprowadzają się od rodziców. Będzie to dla nich szansa na pozostanie w Sopocie. Ale jest jeszcze jedno rozwiązanie nad którym trzeba pracować. Część mieszkań w Sopocie wynajmowana jest krótkoterminowo, zwłaszcza latem. Od października do maja stoją więc puste. Chciałabym, żeby takie mieszkania były wynajmowane na okres długoterminowy. Wówczas można by przyciągnąć do Sopotu młodych, którzy chcieliby mieszkać w fajnym miejscu, niekoniecznie posiadając mieszkanie na własność. A Sopot takim miejscem jest. Tylko zasady czynszu musiałyby być uregulowane i przewidywalne.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Czego pani najbardziej się obawia, jakich błędów?

Moje obawy dotyczą pieniędzy. Trzeba je mieć, żeby realizować nasz program. Przez ostatnie lata PiS zdemolował fundusze samorządowe. Liczę więc na to, że nastąpi reforma finansów samorządowych. To konieczne, zwłaszcza, że na stole jest dużo pieniędzy z KPO oraz funduszy europejskich. Boję się, że samorządy nie będą mieć pieniędzy na wkłady własne w różne inwestycje, a bez nich nie można tych środków pozyskać. I mamy bardzo mało czasu, szczególnie w jeśli chodzi o KPO na wydatkowanie tych pieniędzy. Dla nas to ostatni moment, żeby wykorzystać tak duże środki z Europy. Bo one za chwilę się skończą i pojawią się inne cele, takie  jak odbudowa Ukrainy po wojnie, czy finansowe wsparcie nowych państw aplikujących do Unii Europejskiej. Innym powodem do zmartwień są szybko rosnące koszty pracy. Co z tego, że wybudujemy na przykład piękny żłobek, skoro nie będzie nas stać na zatrudnienie w nim opiekunek? O tym trzeba rozmawiać.

Sopot jest teraz w rękach kobiet, czyli prezydentki i przewodniczącej Rady Miasta. To dobre rozwiązanie, zapytam prowokacyjnie?

A kiedy rządziło dwóch mężczyzn, to było dobre rozwiązanie, czy złe?  Skoro dziwimy się, że kobiety przejmują władzę, nazywając to ewenementem, to znaczy, że przed nami jeszcze długa droga do tego, by oceniać ludzi tylko i wyłącznie poprzez ich kompetencje.

Postawiła pani na wiceprezydentów ekspertów, urzędników.

Patrzę na miasto jak na bardzo skomplikowane przedsiębiorstwo do zarządzania, które ma bardzo wiele różnych grup interesów. Często te interesy są sprzeczne wewnętrznie i trzeba je pogodzić. Do mądrego i sprawnego rządzenia potrzebni są fachowcy i takich osób szukałam, które mają wiedzę oraz kompetencje eksperckie.

ZOBACZ TAKŻE: Sopot: Czarzyńska-Jachim wygrywa w pierwszej turze

Wielka polityka panią nie ciągnie?

Jestem obecna w tej polityce. Działam w Związku Miast Polskich, jest członkinią rady Polskiej Organizacji Turystycznej przy Ministrze Sportu i Turystyki, spotykam się z ministrami i parlamentarzystami w sprawach ważnych dla naszego miasta. Myślę, że ta wielka polityka nie powinna się obywać bez samorządów, a samorządy bez wielkiej polityki. Jesteśmy zespołem naczyń połączonych i powinniśmy traktować się jak partnerzy. Odczuwając skutki decyzji rządowych i parlamentarnych, powinnyśmy być doradcami, bo my w samorządach wiemy, co w praktyce taka decyzja rządu czy Sejmu oznacza dla lokalnych społeczności.   

Mąż, troje dzieci, co prawda już dorosłych ale jednak, do tego bieganie, żeglowanie, jeżdżenie konno, morsowanie. Jak pani na to wszystko znajduje czas? A może po nałożeniu tego prezydenckiego łańcucha wszystko się zmieni?

Trzeba mieć pasje i znajdować czas na ich realizację. Kluczowe jest dobre planowanie i zarządzanie czasem. To nie zawsze jest łatwe, ale jest możliwe. Jeżeli założyłabym, że siedzę w urzędzie do czasu aż nie będę miała nic do zrobienia, to nigdy bym z niego nie wyszła. Jeśli na przykład w sobotę rano chcę pojeździć konno, a w niedzielę popływać w morzu to z tym założeniem konstruuję sobie plan dnia. Nie zawsze wychodzi, ale staram się. Praktycznie nie oglądam telewizji. Natomiast zawsze, chociaż przez minimum 40 minut w ciągu dnia, spaceruję po plaży albo po lesie w towarzystwie mojego psa.

Sopot mój widzę ogromny – chciałaby pani powiedzieć.

Wolałabym: Sopot nasz widzę wspólnotowy. Dla mnie wspólnota jest bardzo ważna. Może też dlatego uważam, że obecność kobiet w polityce samorządowej, a także centralnej jest konieczna. Bo mamy Polskę do zszycia i to na każdym poziomie. Kobietom może być łatwiej...

Bo to my częściej trzymamy igłę z nitką...

To my bardziej czujemy, że zszycie Polski to nasze wyzwanie narodowe. Marzy mi się taki kraj, w którym się wzajemnie szanujemy. Podczas mojego ślubowania jeden z radnych Prawa i Sprawiedliwości nie wstał. Ja stałam, kiedy on ślubował, bo uważam, że szacunek należy się każdemu. Ale to pokazuje jak wiele jeszcze mamy do zrobienia. Dlatego mówię o Sopocie wspólnotowym, mieście w którym każdy czuje się dobrze. Moje hasło wyborcze brzmiało: Sopot dla Ciebie. Nieważne kim jesteś, jeśli czujesz się częścią wspólnoty, my postaramy się spełnić twoje oczekiwania. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

kjhkjgjhf 19.05.2024 16:17
Może i brykę zmienił... Ale rękę na pulsie (?) trzyma...

jkfjhkdgyhjdhj 17.05.2024 17:10
Może i zmienił auto ale kopię kluczyków pewnie ma... I pilota zdalnego sterowania.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama