Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Fascynujące odkrywanie Malborka, którego już właściwie nie ma

Historia Malborka jest niczym otwarta książka, w której wiele kart wciąż pozostaje białych, ich treść dopiero odkrywamy. Tomasz Agejczyk poświęca temu niemal cały czas, zarówno zawodowy, jak i osobisty. Bowiem każdy dzień przynosi nowe wiadomości.
Malbork

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Jak wyglądało Boże Narodzenie w Malborku sprzed II wojny światowej?

Nadeszły święta Bożego Narodzenia. Kiedy sięgamy pamięcią do lat najmłodszych, powracają obrazy choinki, prezentów, świątecznego stołu. Po latach zaczynamy nieraz analizować świąteczne tradycje: skąd pochodziły, jak je kultywowano i rozwijano? Malbork oraz Żuławy Wiślane to dziś jeden wielki tygiel kulturowy. Opuściła ten obszar ludność niemieckiego pochodzenia, zjechali przybysze z wielu stron Polski. Przez długie lata nie myśleli o tym, jak spędzali święta poprzedni mieszkańcy. Tymczasem, gdy głębiej zajrzeć do historii, okaże się, że wiele zwyczajów jest bardzo do siebie podobnych. Jak wyglądały święta w Malborku sprzed II wojny światowej?

PRZECZYTAJ TEŻ: Zamek w Malborku od strony, której nie znacie

– Mieliśmy to nieszczęście, że Malbork był wtedy zbyt małym miastem, by wytworzyć własne, lokalne świąteczne tradycje. Inaczej było w Gdańsku, Elblągu, czy w Królewcu – niewielkie miasta raczej przenosiły zwyczaje podpatrzone u swoich „wielkich braci” – opowiada Tomasz Agejczyk, historyk wytrwale badający nowożytne dzieje miasta nad Nogatem. – Dlatego przedwojenne tradycje malborskie nie różniły się specjalnie od innych miejscowości, natomiast duże różnice można już było znaleźć u wiernych kościoła katolickiego oraz ewangelików.

PRZECZYTAJ TEŻ: Stalagu XXB historia nieopowiedziana
Tomasz Agejczyk nader barwnie opowiada o historii – nawet całkiem niedalekiej – Malborka

Karp na niebiesko i przechodnie prezenty

– W domach katolickich celebrowano Wigilię. Na stołach pojawiało się dwanaście potraw, wśród nich najsłynniejszy karp na niebiesko, dziś już nigdzie nieprzyrządzany. Podawano zresztą wiele potraw rybnych. W trakcie świąt popularne były czernina z krwi kaczki, nudle, czyli kluski podawane do rosołu i czerniny. Właściwie świętowano, pod wieloma względami, podobnie jak na ziemiach polskich. Co innego ewangelicy, którzy wtedy w Malborku przeważali – dodaje Tomasz Agejczyk.

PRZECZYTAJ TEŻ: Najświętsza Maryja Panna patronką Malborka. Jest decyzja Stolicy Apostolskiej

Dla wiernych tego kościoła Wigilia nie była szczególnym dniem, czekali na Boże Narodzenie. Owszem, w wigilijny wieczór spotykano się na kolacji, lecz nie obowiązywały na niej potrawy postne. Najważniejszy był 25 grudnia, czyli, jak to dziś zwykło się mówić, pierwsze święto. Na stołach królowała gęsina przyrządzana na rozmaite sposoby. Nie brakowało wymyślnych zup i słodyczy. Choćby pierników, które trzeba było przygotować cztery tygodnie wcześniej, by dało się je zjeść.

Przepis na marcepan królewiecki

Inne przykłady? Choćby marcepan królewiecki. Trzeba zmielić 50 dekagramów sparzonych migdałów i ucierać je z 50 dekagramami cukru pudru, dodając po kropli wody różanej (łącznie około 5 łyżek). Masę wyrabiać ręcznie przez pół godziny, potem odstawić na kilka godzin, następnie formować wybrane kształty i zapiec w rozgrzanym do 200 stopni piekarniku. Pewną namiastką takich łakoci są szykowane do dziś w wielu domach „kartofelki” obtaczane w kakao.

Przepis na zupę winną

Albo zupa winna: zagotować litr wody z 10 dekagramami cukru, dodać cynamon, szczyptę soli i skórkę z jednej cytryny. Dodać trzy czwarte litra jabłkowego, białego lub czerwonego wina. Krótko razem gotować, dodać odrobinę zasmażki oraz dwa żółtka. Podawać z makaronem. Uwaga – pobudza apetyt!

– Dla nas wróżby związane są z Wielkanocą, tymczasem u ewangelików – którzy byli dość zabobonni, wróżono także w Boże Narodzenie – śmieje się Tomasz Agejczyk. – Dziewczęta wyciągały sianko spod świątecznego obrusa. Krótka, ładna słomka oznaczała szczęście. Długa i brązowa, nieładna znaczyła pecha.

W połowie XIX wieku pojawiły się choinki. Dzieci szykowały ozdoby, natomiast rodzice wstawiali drzewko do salonu i zawieszali ozdoby bez udziału swoich pociech. Dopiero gdy pojawiała się na niebie pierwsza gwiazda, uroczyście otwierano drzwi, by cała rodzina mogła podziwiać choinkę.

Tomasz Agejczyk / historyk

Zwyczaje w dawnym Malborku. Poszedł po choinkę, trafił do karczmy

Symbolika świątecznego drzewka u malborczyków nie odbiegała od tradycji innych krain, także polskich.

  • Wata i tzw. anielski włos symbolizowały śnieg,
  • płonące świeczki – osobę Jezusa,
  • bombki w kształcie jabłek oznaczały dostatek,
  • papierowy łańcuch – węża ze Starego Testamentu
  • itd.

Szklane bombki były zresztą drogie i dość rzadkie. Pod drzewkiem układano prezenty. Bardzo wiele zależało od zamożności domu. Tam, gdzie panował dobrobyt, mogła się pojawić porcelanowa lalka, w innych domach były za to „przechodnie” upominki – przerobiony płaszczyk, czapka czy zacerowany sweter. Do tego słodycze na talerzach lub w miskach.

PRZECZYTAJ TEŻ: Wazowie w Malborku. Nowa wystawa 400 lat po przybyciu króla Zygmunta III

– Za przyniesienie choinki do domu odpowiedzialny był ojciec rodziny – mówi Jarosław Twardziak, badacz tradycji kultury. – W Malborku sprzedaż drzewek odbywała się na placu przed kościołem świętego Jana, w pobliżu zamku, na ówczesnym Starym Mieście. Jego zabudowa była wtedy bardzo gęsta. W okolicy znajdowało się wiele lokali z wyszynkiem alkoholu i niejeden tatuś, idąc po choinkę, zaszedł na kieliszeczek czegoś mocniejszego na rozgrzewkę. Potem bywało, że wracali do domu bez choinki, reakcję małżonek nietrudno sobie wyobrazić.

Pewną lokalną tradycją było budowanie bożonarodzeniowych szopek. Z czego? Wykorzystywano wszystko, co tylko się dało. Tekturowa podstawa mogła pochodzić z okładki zużytego zeszytu, Świętą Rodzinę wycinano z kolorowego papieru. Z takimi własnoręcznie wykonanymi szopkami dzieci chodziły od domu do domu, dostając owoce czy słodycze.

Odkrywanie dawnego świata Malborka

Tomasz Agejczyk jest rodowitym malborczykiem, choć jego rodzice przybyli tu ze wschodnich kresów Rzeczypospolitej. Historia taka, jak wielu dzisiejszych mieszkańców tego miasta. Choćby autora niniejszego tekstu, którego rodzice pochodzą z Kociewia. Ludzie przyjeżdżali do miasta wówczas niemal opuszczonego. Stały domy i mieszkania, które jakby czekały na nowych lokatorów. Nikt nie zastanawiał się, jakie były wcześniejsze dzieje Malborka. Mówiono wtedy „Ziemie Odzyskane”, i rok 1945 traktowano jak grubą kreskę.

Ludzie zaczęli odkrywać na nowo historię Malborka właściwie dopiero w ostatnich latach. Owszem, istniało Muzeum Zamkowe, lecz miało w swej pieczy ogromny zamek i historię zakonu krzyżackiego, to samo w sobie wielkie zadanie. Tymczasem historia miasta Malborka, podkreślam – miasta, po I rozbiorze Polski do roku 1945 wciąż posiada całe mnóstwo nieodkrytych kart, które czekają na zainteresowanie historyków.

Tomasz Agejczyk / historyk

– Paradoksalnie, wpływ na ponowne zaciekawienie historią Malborka miał okres pandemii COVID-19. Ludzie się bardzo otworzyli, zaczęli szukać informacji o nowożytnych dziejach miasta. To trwa do dziś i tego trendu chyba nie da się zatrzymać, nawet gdyby ktoś tego chciał (śmiech) – dodaje Tomasz Agejczyk.

PRZECZYTAJ TEŻ: Malborski zamek od ćwierć wieku na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO

Sam Tomasz Agejczyk do pandemii jednak nie czekał. Jak wspomina, jego rodzice zawsze interesowali się historią, także miasta i okolic. Mieszkał w dzieciństwie w dzielnicy Wielbark, gdzie po wojnie przetrwała duża część dawnej zabudowy (dziś już wyparta przez nowe domy), w pobliskim lesie znajdowały się betonowe umocnienia i bunkry dawnej Festung Marienburg. O historii wsi Wielbark napisał zresztą pracę magisterską, kończąc historię na Uniwersytecie Gdańskim. Dziś ma w swoim dorobku już kilka książek dotyczących dziejów Malborka, Elbląga oraz regionu Pomorza. Do tego kilkadziesiąt artykułów. Już pierwszy z nich przyniósł sukces autorowi.

– Opublikowałem w ówczesnej „Gazecie Malborskiej” tekst o kolumnie z dawnego pomnika plebiscytowego, która później została odkopana i przeniesiona w odpowiednie miejsce. Czyli została uratowana – opowiada Tomasz Agejczyk. – Dziś już w Malborku nie mieszkam, lecz miłość do tego miasta pozostała, nadal mam tutaj rodzinę.

PRZECZYTAJ TEŻ: Muzeum Miasta Malborka wraca do normalnej pracy
Niedawny nabytek Muzeum Miasta Malborka to ryciny pokazujące dawny wygląd miasta przy zamku

Tysiące pasjonatów historii Malborka

Przede wszystkim jednak pozostały wspomniane białe karty historii miasta. Tomasz Agejczyk zainicjował coś, co stało się prawdziwym fenomenem. Na portalu Facebook założył grupę stowarzyszenie o tej samej nazwie. Do tego nieformalne grupy, eksplorujące ciekawe miejsca oraz tworzące rekonstrukcje wydarzeń.

Tomasz Agejczyk od roku kieruje Muzeum Miasta Malborka, placówką samorządową zajmującą się dziejami „miejskiej substancji”. Co warto podkreślić, nie tylko sprzed roku 1945, lecz także w okresie powojennym. Niedawno, np., trafiły do muzeum sztandary dawnej fabryki „Makop” czy węzła PKP. Udało się też sprowadzić dużą część zasobów archiwalnych niemieckiego Heimatkreis Marienburg. Organizowane są wystawy, choćby dotyczące malborskich fotografów, mieszkających w mieście Żydów czy Stalagu XXB, po którym udało się zabezpieczyć bezcenny mural, wykonany w czasie wojny przez jeńców. Czy historyk nie spotyka się z zarzutami, że zajmuje się przede wszystkim okresem dziejów, w którym w mieście mieszkali niemal wyłącznie Niemcy?

PRZECZYTAJ TEŻ: Sztandar po dawnej fabryce Makop trafił do Muzeum Miasta Malborka

– Miałem pewne obawy, zresztą, pojawiały się głosy, że pokazujemy tylko czasy niemieckie – przyznaje Tomasz Agejczyk. – Lecz po roku mojej pracy w muzeum te opinie albo zanikły albo do mnie już nie dochodzą. (śmiech) Nie dzielę historii na czasy polskie i niemieckie, na dobre i złe. Historia jest jedna i warto ją poznać jak najgłębiej. Szczególnie w mieście, które liczy sobie ponad siedemset lat.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama