Satyryk (?) przyznał w nim szczerze, że propaganda w pisowskiej TVP była na gorszym poziomie niż w latach 70., a „naród został po prostu upokorzony” przez zastosowanie wobec niego, cytuję: „logiki stalinowskiej, kto nie z nami, ten przeciw nam”. Przecierając oczy i uszy ze zdumienia, czekałem tylko, kiedy Wolski skończy to wyznanie grzechów i złoży publiczny akces do Platformy. Ale nie, to by już oznaczało, że mamy jednak do czynienia z deep fake’iem. Zamiast tego, po raz kolejny zwyciężyła logika stalinowska: prawica, a zwłaszcza jej medialni funkcjonariusze, zawyła, a Wolski po kilku dniach pokornie złożył samokrytykę, przepraszając zranionych „pracowitych, odważnych, wybitnych” kolegów.
CZYTAJ TEŻ: Co teraz z PiS? „Możliwa gwałtowna fragmentacja partii”
Nie zmienia to faktu, że pytania o rolę mediów w kampanii i ich wpływ na ostateczny kształt wyników powracają, przede wszystkim na przegranej prawej stronie. Najśmieszniejsze są utyskiwania na „nierównowagę” i „medialną przewagę opozycji”, ignorujące przy tym fakt, że liczba potencjalnych odbiorców TVP Info jest półtora raza wyższa niż tych, do których dociera TVN24. Jakkolwiek, gdyby prezydent Duda nie uległ perswazji Wuja Sama i nie zawetował lex TVN, wynik tych wyborów mógł być zgoła zupełnie inny.
Jarosław Kaczyński zapowiada, że zwalniani pracownicy „narodowych” dostaną pracę od mateczki partii. Może w Polsacie, który nie bez powodu zdjął z anteny program kabaretowy, w którym było za dużo śmichów-chichów z PiS?
Jednocześnie w zwycięskim obozie trwają gorące dyskusje, jak szybko i legalnie ucywilizować tak zwane media narodowe. Raczej pewne jest, że ta operacja musi boleć, i to nie tylko najbardziej skompromitowanych pracowników (celowo nie piszę dziennikarzy), ale kto wie, czy nie całe kanały bądź anteny. Bo doprawdy trudno powiedzieć, co można na tym etapie zrobić, by uratować radiową Trójkę, i komu jeszcze miałaby ona być potrzebna. Chyba niczego nie udało się tamtej, na szczęście już odchodzącej, władzy zaorać równie skutecznie, jak tej inteligenckiej stacji.
Jarosław Kaczyński zapowiada, że zwalniani pracownicy „narodowych” dostaną pracę od mateczki partii. Może w Polsacie, który nie bez powodu zdjął z anteny program kabaretowy, w którym było za dużo śmichów-chichów z PiS? Ja jednak na miejscu przyszłego prezesa TVP nie spieszyłbym się tak ze zwalnianiem Holeckiej i spółki. Wyobrażają sobie Państwo sytuację, w której dotychczasowi prezenterzy „Wiadomości” zaczynają nagle czytać rzetelnie przygotowane, bezstronne informacje? Idę o zakład, że ci widzowie, którzy przez ostatnie osiem lat łykali bezkrytycznie propagandowy kit serwowany w programach informacyjnych i publicystycznych TVP, przyjęliby to z dużo większym zaufaniem, niż gdyby nagle w ich okienkach pojawiły się nowe twarze.
PRZECZYTAJ TEŻ: Stuknęła nam „setka”. Ale numer!
Na koniec jeszcze kilka słów o prasie. Nowy rząd, przejmując kontrolę nad Orlenem, dostanie też w spadku kilkanaście gazet codziennych z grupy Polska Press. Rzecz jasna, Dorota Kania, odpowiedzialna za propisowski zwrot ich linii programowej, straci pracę. Ale czy jej następca, wyznaczony przez tego, kto zastąpi Daniela Obajtka, będzie gwarantem bezstronności? Nie, dopóki spółka będzie własnością Orlenu, koncernu kontrolowanego przez Skarb Państwa. Tylko czy znajdzie się ktoś, kto zechciałby ją odeń odkupić?
Na szczęście, Czytelnicy „Zawsze Pomorze” nie muszą zaprzątać sobie tym głowy. Od stu tygodni jesteśmy z Wami, a Wy z nami, za co Wam z całego serca dziękujemy!
Napisz komentarz
Komentarze