To setne wydanie tygodnika „Zawsze Pomorze”. A zatem setna okładka. Wspomnijmy te pierwsze.
Pierwsze były okładki fotograficzne, wykorzystywaliśmy pojedyncze zdjęcia, których autorem był zwykle nasz fotoreporter Karol Makurat, ale zdarzały się też montaże, kolaże zdjęciowe. Potem przyszło mi do głowy, że gazeta zyska indywidualny charakter, jeśli okładki będą inne niż wszystkie, jeśli będą obrazem graficznym. Miałem nawet w zanadrzu pewien projekt, który realizowałem w pandemii. To „3F” rozpisany na trzy rodzaje gazet internetowych: fake news, fine news i fuck news. Bawiłem się w projektowanie ich, jako zamknięty w pandemicznej izolacji grafik, wydawca i ilustrator, a jednocześnie komentator rzeczywistości. Żadna jednak nie doczekała się emisji. Pozostały w „szufladzie”. Ale to w tym projekcje pierwszy raz wykorzystałem stylistykę ilustracyjną i technikę, jaką dziś najczęściej stosuję projektując nasze okładki.
PRZECZYTAJ TEŻ: Stuknęła nam „setka”. Ale numer!
Co to za technika?
Rysowanie za pomocą wektorów w aplikacji komputerowej. Powielając te formalne założenia udało się stworzyć rozpoznawalny styl tygodnika - zależało mi na tym, gdy jeszcze projekt czasopisma był w powijakach.
Ale mieliśmy sporo gościnnych okładek, które powstawały w wyniku współpracy z wybitnymi i legendarnymi twórcami. Okładki realizowali dla nas Jurek Janiszewski (autor ikonicznego loga Solidarności) czy najsłynniejszy trójmiejski streetartowiec - Mariusz Waras
Które okładki wspominasz najczulej?
Zapewne tę, w której do zrobienia grafiki użyłem podobizny mojego wnuczka. Także okładki, przy których współpracowałem z synem Filipem Ignatowiczem, artystą wizualnym, reżyserem, dydaktykiem gdańskiej ASP. Z tych, które wydają mi się najciekawsze artystycznie to na pewno ta przełomowa w sensie formalnym, wspomnianej chwilę wcześniej techniki. Była to ilustracja do tekstu „O dwóch takich, co ruszyli w Polskę”. Ale mieliśmy sporo gościnnych okładek, które powstawały w wyniku współpracy z wybitnymi i legendarnymi twórcami. Okładki realizowali dla nas Jurek Janiszewski (autor ikonicznego loga Solidarności) czy najsłynniejszy trójmiejski streetartowiec - Mariusz Waras (profesor gdańskiej ASP znany jako m-city). Obie dotyczyły wojny w Ukrainie i idealnie „sportretowały” aurę i konkretny moment historyczny. Jurek Janiszewski pojawił się jeszcze raz na naszych łamach. To okładka „4 GO!”, logo na MARSZ 4 czerwca.
Twoje okładki to też portrety. Uwieczniłeś Donalda Tuska, Lecha Wałęsę, ale i Jarosława Kaczyńskiego.
Przydała się praktyka, którą zdobyłem jako student ASP, gdy w czasie wakacji portretowałem ludzi na Długim Targu. Lubiłem to! Na potrzeby tygodnika zrobiłem portret Donalda Tuska, ale pokazaliśmy go także na okładkowej fotografii, z maja tego roku, gdy odwiedził naszą redakcję, co było – nie tylko dla nas – sporym wydarzeniem i wyróżnieniem. Z kolei przedwyborcza okładka to jego twarz, taki jej wizualny powidok, złożona ze słowa najczęściej używanego w tej kampanii przez PiS, czyli nazwiska Tusk właśnie. Z proroczym tytułem zresztą: „Donald Tusk w roli głównej”. Nie byłem natomiast specjalnie zadowolony z okładki z portretem Jacka Kurskiego… Nie szło mi... (śmiech)
PRZECZYTAJ TEŻ: Globus Polski. Nie przenoście nam Holeckiej do Polsatu
Te okładki graficzne to jest dla ciebie z pewnością duże napięcie czasowe.
Co będzie tematem numeru najczęściej ustalamy w poniedziałek. Na pomysł i wykonanie ilustracji mam niecałe dwa dni. To niewiele. Tu moje doświadczenie z pracy w gazetach codziennych bardzo się przydaje...
W tamtym czasie dostałeś za okładki gazet wiele znaczących nagród, w tym trzykrotnie najważniejszą GrandFront. Teraz czas na okładki „Zawsze Pomorze”, zostaną pokazane na wystawie.
Nie lada wyzwaniem było wybrać trzynaście z tych stu, które zaistnieją na zbliżającej się ekspozycji. Do każdej z nich miałem sentyment, każda niosła ze sobą jakąś historię.
Napisz komentarz
Komentarze