Lipiec 2022. Na XXIII Światowym Zjeździe Kaszubów w Brusach pojawiają się tłumy uczestników tego ważnego dla Pomorza święta. Gościom wręczane są ulotki: „Jesteś Kaszubą i chcesz, żeby genomy Kaszubów stanowiły część Genomicznej Mapy Polski? Instytut Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu oraz Politechnika Poznańska zapraszają do udziału w projekcie "Europejskie Centrum Bioinformatyki i Genomiki! Warunkiem udziału jest oddanie próbki śliny do badań DNA i wypełnienie ankiety.W zamian możesz uzyskać informacje na temat swojego pochodzenia w linii matczynej, a w przypadku mężczyzn także w linii ojcowskiej”. Nie jest to pierwsze takie badanie, wcześniej w Bytowie zapraszano Kaszubów do dzielenia się materiałem genetycznym.
- Na chętnych czekano w placówce namiotowej - wspomina Lech Kuchnowski, działacz kaszubski z Pucka. - Chętnie poddałem się badaniom. Kiedyś z córką robiłem drzewo genealogiczne i ciekaw byłem, czy to, co odkryłem w dokumentach ma jeszcze jakieś inne przesłanki. Niestety, nie dostałem jeszcze wyników badań, a obiecywano, że będą na przełomie roku.
Maila z wynikami nie otrzymał także Łukasz Richert, dyrektor Biura Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Gdańsku. - Do badań nie trzeba było mnie przekonywać - mówi. - Wcześniej wiedziałem, że pojawi się w Brusach punkt pobrań próbek DNA.
Pobraliśmy ponad 200 próbek, wszystkie są już zsekwencjonowane, obecnie spływają do nas ostatnie dane, analizy są w toku. Wkrótce zaczniemy rozsyłać do uczestników raporty z badania ich DNA. W raportach znajdą się informacje dotyczące ich pochodzenia w linii matczynej, a w przypadku mężczyzn także w linii ojcowskiej. Projekt trwa do końca tego roku. Przez następnych pięć lat planujemy szereg analiz i publikacji, w których będziemy opisywać wyniki, w tym te uzyskane dla Kaszubów
dr hab. Luiza Handschuh / z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu
- Kaszubi bardzo pozytywnie podeszli do naszego projektu - przyznaje dr hab. Luiza Handschuh, prof. ICHB PAN, zastępca dyrektora ds. naukowych w Instytucie Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu. - Pobraliśmy ponad 200 próbek, wszystkie są już zsekwencjonowane, obecnie spływają do nas ostatnie dane, analizy są w toku. Wkrótce zaczniemy rozsyłać do uczestników raporty z badania ich DNA. W raportach znajdą się informacje dotyczące ich pochodzenia w linii matczynej, a w przypadku mężczyzn także w linii ojcowskiej. Projekt trwa do końca tego roku. Przez następnych pięć lat planujemy szereg analiz i publikacji, w których będziemy opisywać wyniki, w tym te uzyskane dla Kaszubów.
PRZECZYTAJ TAKŻE To przełom. Naukowcy badają, czym różni się genom Kaszubów od genomu innych mieszkańców kraju
Genomiczna Mapa Polski to pierwszy tego typu projekt w Polsce - W żadnym innym projekcie nie sekwencjonowano takiej liczby pełnych genomów - słyszę od prof. Luizy Handschuh . - Bardzo nam zależało na powstaniu takiej bazy, zwłaszcza, że inne kraje - niekoniecznie te najbogatsze - już podobne bazy mają. Dzięki naszemu projektowi Polska dysponować będzie własnymi narzędziami i bazami danych niezbędnymi do prowadzenia zaawansowanych badań genomicznych.
Kilkakrotnie podczas naszej rozmowy prof. Handschuh podkreśla, że badania przeprowadzane są w Polsce. To bardzo istotne w kontekście wcześniejszych doniesień na temat projektu.
Skąd się wzięli Chińczycy?
Cofnijmy się do 2019 r., gdy rozstrzygnięto postępowanie przetargowe Genomiczna Mapa Polski II. Unikatowa baza danych genomicznych pełnych sekwencji genomu ludzkiego miała zawierać dane, powiązane z co najmniej 5 tysiącami mieszkańców Polski. Wybrano je tak, by można było dzięki nim stworzyć genetyczny obraz osób zamieszkujących nasz kraj. Dzięki stworzeniu odpowiednich narzędzi i zebraniu danych bioinformatycznych polscy naukowcy w przyszłości będą mogli m.in. analizować podatność Polaków na określone choroby. Określenie genomu referencyjnego Polaków ułatwi diagnostykę i pozwoli na znalezienie najlepszej terapii.
Instytut Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu oraz Politechnika Poznańska utworzyły konsorcjum. Partnerem biznesowym projektu jest firma Centrum Badań DNA. Trzeba było też znaleźć podwykonawcę badań. W przetargu nieograniczonym wybrano spółkę Central Europe Genomics Center (CEGC) z siedzibą w Białymstoku, która za 63 338 850 zł brutto zaoferowała się przeprowadzić sekwencjonowanie genów.
Jak czytamy na stronie Instytutu Chemii Bioorganicznej spółka „spełniła wysokie wymagania postawione wykonawcom w warunkach udziału w postępowaniu oraz w specyfikacji technicznej zamówienia, gdyż podjęła współpracę z jednym ze światowych liderów w zakresie genomiki, chińską spółką BGI Shenzen Co. Ltd.”
Chińczycy z BGI współpracowali już wcześniej przy podobnych projektach w USA, Wielkiej Brytanii, Szkocji, Islandii, Danii, Włoszech. - To powinna robić firma, która ma dostęp do wyspecjalizowanego sprzętu - mówi nam osoba związana do niedawna z Centrum Badań DNA. - Nikt w Polsce nie ma sprzętu do przeanalizowania kilku tysięcy próbek w tak krótkim czasie. Dlatego musiało to być robione w USA lub w Chinach. Tylko te dwa kraje posiadają technologię, by takie badania szybko robić.
Jeszcze w 2016 roku, kiedy członkiem zarządu CEGC był Amerykanin Geoffrey Folkerth, spółka przymierzała się do wspólnego z Uniwersytetem Medycznym w Białymstoku stworzenia Laboratorium Badania Genomu. Wtedy partnerem uczelni miała być jeszcze amerykańska firma Illumina. Rok później, jak poinformował nas rzecznik UMB, partner ostatecznie wycofał się „z jakichkolwiek rozmów i chęci współpracy”.Na początku 2018 r. Amerykanie i inni założyciele wycofują się ze spółki CEGC. Ich nazwiska jednak widnieją w KRS Central Europe Genomics Center jeszcze jesienią następnego roku. Interweniują i zostają wykreśleni dopiero półtora roku później.
30 września 2019 r. Roman Stankiewicz odkupuje za 400 tys. zł udziały od ostatniego z założycieli Central Europe Genomics Center. W transakcji reprezentuje go syn, Dariusz Stankiewicz. Roman Stankiewicz to mieszkający we wsi popegeerowskiej pod Olsztynem były operator spychacza i właściciel firmy zajmującej się odpadami EKO RD REKULTYWACJA Sp. z oo. Gdy założyciele CEGC odchodzą, Roman Stankiewicz obejmuje stanowisko członka zarządu. I wtedy to on formalnie podpisuje umowę z Chińczykami.
Jako pierwsi oficjalnie zaniepokoili się Amerykanie. Były dyrektor Narodowego Centrum Kontrwywiadu i Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych Bill Evanina na początku 2021 r. ostrzegł, że Chińczycy zbierają informacje o zdrowiu Amerykanów oraz ich DNA. Ostrzeżenie wiązało się ofertą firmy BGI, która zaproponowała sześciu amerykańskim stanom pomoc w budowie i zarządzaniu laboratoriami, wykonującymi testy na koronawirusa. Według amerykańskiego wywiadu Chiny skradły dane dotyczące 80 proc. dorosłych obywateli USA
Zawirowania w białostockiej firmie i badania genetyczne Polaków nie budzą większego zainteresowania mediów. Zresztą już trzy miesiące później w chińskim Wuhan pojawi się wirus, który stanie się głównym tematem doniesień światowych i całkowicie zmieni nasze życie.
Niepokój genetyków
Jako pierwsi oficjalnie zaniepokoili się Amerykanie. Były dyrektor Narodowego Centrum Kontrwywiadu i Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych Bill Evanina na początku 2021 r. w jednej ze stacji telewizyjnych ostrzegł, że Chińczycy zbierają informacje o zdrowiu Amerykanów oraz ich DNA. Ostrzeżenie wiązało się ofertą firmy BGI, która zaproponowała sześciu amerykańskim stanom pomoc w budowie i zarządzaniu laboratoriami , wykonującymi testy na koronawirusa.
Według amerykańskiego wywiadu Chiny skradły dane dotyczące 80 proc. dorosłych obywateli USA. „Gromadzenie przez Chiny danych dotyczących opieki zdrowotnej USA stwarza poważne zagrożenie, nie tylko dla prywatności Amerykanów, ale także dla bezpieczeństwa gospodarczego i narodowego Stanów Zjednoczonych” - czytamy w oświadczeniu Narodowego Centrum Kontrwywiadu i Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. „Obawy dotyczące wykorzystywania danych medycznych przez Chiny nie są hipotetyczne. Pekin ma bogatą i udokumentowaną historię używania DNA do nadzoru i społecznej kontroli nad mniejszościami.” Przypomniano też współpracę BGI Shenzen Co. Ltd z chińską Armia Ludowo- Wyzwoleńczą.
Zareagowali także Polacy. We wrześniu 2021 r. Komitet Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej PAN opublikował stanowisko w kwestii „dzielenia się” genami. W oświadczeniu można przeczytać, że w chińskich laboratoriach może już być ok. 100 000 kompletnych polskich genomów, a nad zawartymi w nich wrażliwymi danymi osobowymi nie ma żadnej kontroli.
Chińskim podwykonawcą polskiej spółki zaczęli interesować się dziennikarze śledczy. Franciszek Małecki-Trzaskoś, współautor niniejszej publikacji, wspólnie z red. Mateuszem Cieślakiem, wieloletnim dziennikarzem śląskich mediów, ostatnio wydawcą i redaktorem naczelnym portalu KatowiceDzis.pl przez ponad rok zbierali materiały na temat Genomicznej Mapy Polski. Dziennikarze pytali m.in. prezesa IChB prof. Marka Figlerowicza o umowę z firmą z Białegostoku. Poprosili o druk oświadczenia zgody, podpisywanej przez ochotników, by sprawdzić, czy zawiera informacje o miejscu badań DNA. Szukano też firmy CEGC, która - jak się okazało - miała w Białymstoku wirtualne biuro.
Sprawa była na tyle niepokojąca, że wczesną wiosną dziennikarze skontaktowali się z ABW. Zaproszono ich do jednej z delegatur, gdzie bez sporządzenia oficjalnego protokołu zostali objęci tzw. rozpytaniem. Kolejne spotkanie odbyło się w Poznaniu.
- Pod koniec 2022 r. uczestniczyłem w wielogodzinnym przesłuchaniu - mówi Mateusz Cieślak. - Podpisałem protokół. O jego szczegółach nie mogę informować.
Obszerny artykuł na temat chińskiego śladu na polskiej mapie genomicznej ukazał się w kwietniu 2021 r. także na portalu o2.pl. Autor, Łukasz Maziewski , otrzymał z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego krótki komunikat, że ABW nie komentuje sprawy.
Kto dziś bada próbki?
Zamiast komentarzy podjęto konkretne kroki. W marcu ub. roku na stronie Instytutu Chemii Bioorganicznej ukazało się obszerne oświadczenie „Trwa realizacja projektu, w ramach którego powstaje Genomiczna Mapa Polski”.
Wśród wielu informacji na temat potrzeby, celu i sposobów realizacji projektu, pojawił się tam istotny komunikat: „W pierwszej połowie 2021 roku w mediach zaczęły pojawiać się oficjalne oświadczenia zagranicznych agencji oraz polityków na temat wątpliwości związanych ze współpracą z Chinami, w tym także w zakresie badań genetycznych. Stąd w marcu 2021 roku zwróciliśmy się do Wykonawcy zamówienia z prośbą o zaniechanie dalszego korzystania z zasobów firmy BGI. CEGC wychodząc naprzeciw naszym oczekiwaniom zadeklarowała gotowość współpracy w tym zakresie. Wspólnie uznaliśmy, iż w zaistniałej sytuacji dalsza realizacja projektu odbywać się będzie wyłącznie na terenie naszego kraju.”
Zanim zerwano współpracę z BGI, „do CEGC (a za jego pośrednictwem do chińskich naukowców - dop.red.) przekazano około 3000 próbek DNA i sukcesywnie odbierano wyniki ich sekwencjonowania”. Instytut jednak podkreśla, że „wszystkie próbki były zanonimizowane zgodnie z rozporządzeniem RODO, stąd w myśl jego przepisów nie mogły być traktowane jako dane osobowe.”
PRZECZYTAJ TAKŻE Musimy sobie zadać pytanie, czy chcemy, by dane dotyczące naszej populacji dostały się w obce ręce
Kto więc dziś, gdy zabrakło pomocy Chińczyków, bada kolejne próbki, w tym te zebrane od Kaszubów?
- Badania genomiczne są bardzo kosztowne, potrzebna jest droga aparatura i serwery - wyjaśnia prof. Luiza Handschuh z ICHB PAN. - Zgodnie z założeniami projektu, część zadań, głównie tych związanych z sekwencjonowaniem DNA, miał wykonać przedsiębiorca, wyłoniony na drodze otwartego przetargu. Prace w ramach zamówienia przetargowego wykonywane są w Polsce i przez polską firmę Central Europe Genomics Center Sp. z o.o. (CEGC) z siedzibą w Białymstoku.
Sekwenator, z którego korzysta firma, wyprodukowany był w Chinach, podobnie jak wiele używanych w Polsce telefonów komórkowych - mówi. - W trakcie realizacji projektu postawiliśmy jednak warunek, by próbki nie były wysyłane za granicę. Wykonawca zamówienia przetargowego dostarcza nam sekwencje, ale nie opracowuje wyników badań. Trafia do niego anonimowa próbka z numerem, na podstawie którego nie można stwierdzić, kto jest dawcą
dr hab. Luiza Handschuh
Profesor Handschuh dodaje, że badania wykonywane są na bardzo różnym sprzęcie, zarówno produkcji polskiej, jak i zagranicznej. - Sekwenator, z którego korzysta firma, wyprodukowany był w Chinach, podobnie jak wiele używanych w Polsce telefonów komórkowych - mówi. - W trakcie realizacji projektu postawiliśmy jednak warunek, by próbki nie były wysyłane za granicę. Wykonawca zamówienia przetargowego dostarcza nam sekwencje, ale nie opracowuje wyników badań. Trafia do niego anonimowa próbka z numerem, na podstawie którego nie można stwierdzić, kto jest dawcą. Jedynymi właścicielami i dysponentami danych są Instytut Chemii Bioorganicznej PAN i Politechnika Poznańska.
I jeszcze jedno - BGI Tech Solutions ostatecznie wybudowało w Polsce laboratorium. Mieści się ono przy ul. Jutrzenki w Warszawie. Pod tym samym adresem usytuowane jest Europejskie Centrum Sekwencjonowania, związane osobą prezesa Romana Stankiewicza z CECG. Czy to oznacza, że BGI tylko użycza sekwenatora, czy też nadal jest podwykonawcą CECG podczas badań przeprowadzanych w Polsce?
- Europejskie Centrum Sekwencjonowania oraz CECG to dwie różne firmy - jednoznacznie odpowiada prof. Luiza Handschuh. - Jednym z wymogów, który wprowadziliśmy do projektu, jest to, że wszystko musi być wykonane przy wykorzystaniu polskich zasobów. Ani próbki, ani dane nie mogą opuszczać kraju. W realizację zamówienia nie może być zaangażowana żadna firma zagraniczna, w tym BGI.
Napisz komentarz
Komentarze