Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Powrót czy wizyta? Wspomnienie pierwszego po 52 latach przyjazdu Czesława Miłosza do Wilna

Poeta wędrował znanymi sobie zaułkami, odwiedzał miejsca znane mu z młodości i wyraził nadzieję, że „turyści wielu krajów będę tutaj pielgrzymować jak do Pragi czy innych równie wsławionych pięknem zabytków kontynentu” – wspomina Krystyna Lars-Chwin
Czesław Miłosz na stadionie w Kownie podczas Zjazdu Niepodleglej Litwy w 1992 r.

Autor: Krystyna Chwin

Jak doszło do tego, że towarzyszyła pani Czesławowi Miłoszowi w jego pierwszej wizycie w Wilnie, po latach nieobecności w tym mieście?

Zostałam zaproszona przez pisarzy ze Związku Pisarzy Litewskich do udziału w Święcie Poezji Niepodległej Litwy, odbywającym się z okazji odzyskania przez Litwę niepodległości, którego ważnym punktem był przyjazd Miłosza na Litwę po 52 latach od opuszczenia Litwy. Byłam więc gościem strony litewskiej.

Wiadomo, jak ogromną rolę zarówno w życiu, jak i twórczości Miłosza, odegrało to miasto. Skądinąd wiadomo też, że był on człowiekiem dość powściągliwym w okazywaniu emocji. Jak zapamiętała pani jego reakcję na pierwszy kontakt z Wilnem?

Cieszył się, że zobaczył Wilno, jako „jedną z europejskich stolic”. Wędrował znanymi sobie zaułkami, odwiedzał miejsca znane mu z młodości. Na nowo odkrywał wileński barok i wyrażał nadzieję, że „turyści wielu krajów będę tutaj pielgrzymować jak do Pragi czy innych równie wsławionych pięknem zabytków kontynentu”. Sam określał, że to „bardzo złożone i trudne przeżycie, w którym radość miesza się ze smutkiem. Pamięć podsuwa twarze, mnóstwo twarzy ludzi, których już nie ma, ale których obecność niemal fizycznie odczuwa”.

PRZECZYTAJ TEŻ: Kultura - integracja - jarmark. Wilno w Gdańsku

Jak wyglądał plan jego pobytu?

Nie znałam całego szczegółowego (prywatnej części) planu pobytu Miłosza na Litwie. Wiedziałam, że ma otrzymać doktorat honoris causa Uniwersytetu im. Witolda Wielkiego w Kownie, gdzie, jak się później dowiedziałam, wygłosił mowę, w której powiedział: „Nie myślałem, że będę żyć dostatecznie długo, żeby móc jeszcze zobaczyć Litwę”. Miał odwiedzić Szetejnie, Wędziagołę, Niewiażę, otrzymać honorowe obywatelstwo Kiejdan, odwiedzić groby rodzinne, „swoje ulice”. Z tego, co później mówił i pisał, ubolewał, że tak naprawdę nie mógł być sam. Chciał być sam.

Kilka lat później, w 2000 roku, Miłosz powiedział: „Mogę odgadnąć, że Günther Grass, ile razy przyjeżdża do Gdańska, czuje to samo, co ja w Wilnie, bo to jest jego miasto i zarazem nie jest”. Czy wtedy, w 1992 roku, bardziej szukał w Wilnie tego, co było „jego”, czy bardziej był ciekaw zmian?

Szukał w Wilnie zarówno tego, co było „jego”: miejsc wspomnień i dawnych wzruszeń, ale cieszyło go też, że miasto staje się miastem europejskim. W 2000 roku, 2 października, kiedy Miłosz miał 89 lat, w Ratuszu Wileńskim, w ramach „Litewsko-niemiecko-polskich rozmów na temat przyszłości pamięci”, w których – oprócz niego wziął udział Günter Grass, Wisława Szymborska i Tomas Venclova - powiedział, że „Wilno jest dla niego ciężarem", bo nie wystarczy tutaj być człowiekiem, bo każdego natychmiast zapytają czy jest Litwinem czy Polakiem, Żydem czy Niemcem, jakby ponury wiek XX, wiek etnicznych podziałów, trwał tu dalej w najlepsze”. Zrozumiał wtedy uczucia Grassa, który przyjeżdżał do Gdańska. W liście do Stefana Chwina z 17 marca 1996 roku napisał: „Przeczytałem «Hanemanna» i myślę, że napisał Pan dobrą, wzruszającą książkę. Chciałbym, żeby takie książki pisano o Wilnie. (...) Gdańsk dzięki Panu bardzo się zbliżył do mnie, ale na pewno i do wielu innych czytających. Bardziej niż przez tę powieść o kupowaniu grobów u Guntera Grassa”. Ciekawe – co Miłosz powiedziałby dzisiaj, w wieku XXI?

ZOBACZ TEŻ: 20. edycja festiwalu Wilno w Gdańsku. Hasłem tegorocznej edycji jest „Wspólnota”

Jak Litwini przyjmowali tego pisarza, wprawdzie życzliwego Litwie, ale jednak skupionego w swojej twórczości na polskości Wilna?

Najważniejsze spotkania odbywały się na oficjalnym poziomie państwowym, oczekiwano od niego deklaracji politycznych, narodowościowych, czym czuł się urażony. Widoczne to było w jego wystąpieniach, kiedy to było zbyt wyraźne zarówno w treści zadawanych mu pytań, jak i języku, w którym je zadawano. W takich przypadkach Miłosz nie odpowiadał ani w języku polskim, ani w rosyjskim, ani litewskim – wybierał język angielski. Znamienne było też określanie jego odwiedzin: powrót na Litwę czy wizyta? Romuald Mieczkowski, wileński poeta, redaktor i tłumacz zadał Markowi Skwarnickiemu, z którym Miłosz się przyjaźnił, pytanie o to, jak Czesław Miłosz oceniał po latach swoją ojczyznę. Skwarnicki potwierdzał to, co zobaczyłam podczas spotkań: nie był mu potrzebny ten wielki entuzjazm, z jakim go witano, potrzebne mu było ciche pobratymstwo Litwinów i Polaków.

Co z tej wizyty szczególnie zapadło w pani pamięci?

Mądrość słów, które wypowiadał Czesław Miłosz: o tym, że ceni uparte dążenie Litwinów do niepodległości; śmiałość jego myślenia o kwestiach narodowościowych; troska o to czym/jaki będzie wiek XXI i w jakim stopniu zależy to od młodych ludzi; refleksje na temat tego do czego doprowadzi nadmierny postęp techniczny; wielka świadomość zagrożenia gatunków przez zatrucie lądów i mórz; świadomość zbliżającego się kryzysu duchowego; konieczność wczuwania się i zrozumienia innych sposobów myślenia, np. o religii; a także pogląd, że ludzie wychowani w środowisku kulturalnie jednolitym są ubożsi niż ludzie wychowani w środowisku wielokulturowym. Wszystkie te słowa, kierowane do mieszkańców Litwy zapadły we mnie, miały wpływ zarówno na późniejsze uważne czytanie twórczości Czesława Miłosza, jak i charakter naszej, mojego męża i mojej, z nim znajomości.

O powrotach Miłosza na Litwę” – to tytuł spotkania z Krystyną Lars-Chwin, jakie odbędzie się w niedzielę 13 sierpnia o godz. 17. w księgarni Tajne Komplety na ul. Długiej 35 w Gdańsku, w ramach festiwalu Wilno w Gdańsku. „Zawsze Pomorze” jest patronem medialnym festiwalu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama