Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Coraz mniej wody w Wiśle. Łacha na wysokości Tczewa sięga połowy nurtu

Stan wody w Wiśle w lipcu na wysokości Tczewa od co najmniej kilku lat jest niski. Rzekę do połowy (na wysokości osiedla Czyżykowo) można teoretycznie przejść "o suchym bucie". Naczelnik Wydziału Administracji i Zarządzania Kryzysowego w tczewskim starostwie przestrzega przed wchodzeniem na łachy – to nie jest stabilny grunt.
Coraz mniej wody w Wiśle. Łacha na wysokości Tczewa sięga połowy nurtu

Autor: Bogdana Wachowska I Zawsze Pomorze

W historycznym znaczeniu królowej polskich rzek jej stan w Tczewie był monitorowany od lat w kontekście przekraczania jej poziomu i zalewania sąsiadujących z nią ulic i tzw. świńskiego rynku, który teraz - po regulacji nadbrzeża (przed latami w ramach hasła ówczesnego prezydenta Zenona Odyi - Tczew wraca nad Wisłę - i kontynuowanego przez obecnego prezydenta Mirosława Pobłockiego), stał się miejscem spacerów, rowerowych wypraw, festynów, miejskich imprez i popularnym placem zabaw dla dzieci. Poziomy zalewowe i najwyższe poziomy Wisły dokumentuje symboliczny "wodowskaz".

- Poziom wody w Wiśle jest rzeczywiście niski – mówi Ewa Wiśniewska, główny specjalista w zespole komunikacji edukacji wodnej w Wodach Polskich. - Obecnie on rośnie. W stosunku do 21 lipca, kiedy było 268 cm, a obecnie jest 277 cm. W porównaniu do ubiegłego roku – pod koniec lipca – w okolicach 25 lipca, stan wody w Wiśle też wynosił 270 cm.

O tym, że poziom wody w Wiśle o tej porze roku bywa niski mówi także Włodzimierz Mroczkowski, naczelnik Wydziału Administracji i Zarządzania Kryzysowego w tczewskim starostwie.

- W lipcu 2019 roku też w lipcu było 260 cm, a w 2015 roku tylko 253 cm. To najniższe stany wody w czasie ostatnich 13 lat. Ten niski stan odkrywa piaszczyste łachy w nurcie rzeki. One są widoczne i – niestety - zachęcają do wejścia na nie. Tymczasem, to bardzo niebezpieczne, gdyż są to ruchome piaski. To nie jest grunt stabilny, gdzie można bezpiecznie wejść i wyjść. Zwłaszcza w nurcie rzeki jest bardzo niebezpiecznie. Miejscami są tak zwane rowy żeglowne – szlaki, które są oznakowane i rozpoznawalne przez żeglarzy. Tam jest głęboka woda, mimo że widać łachę. Bardzo łatwo się tam osunąć w głęboki nurt i się utopić.

Zmiany zachodzące nad Wisłą i te dotyczące samej rzeki na bieżąco obserwują tczewscy wodniacy.

- Jestem trenerem wioślarzy od 5 lat i w lipcu zazwyczaj było tak płytko – mówi Karol Arczewski, z Unii Tczew. - Z opowieści mojego trenera, który mieszkał nad Wisłą, to rzeczywiście jest bardzo źle, kiedyś było lepiej. Były momenty, kiedy było jeszcze płycej. Trener opowiadał, że Wisła była żywa, kiedy on był dzieckiem. Rybacy, pełno harcerzy zawsze tu przebywało. Bardzo wiele się tu działo. Pogłębiarka na bieżąco "chodziła". Od około 15 lat, to pływamy praktycznie tylko my – wioślarze. Wszystkim jest po prostu za płytko. Nasze łodzie faktycznie nie mają dużego zanurzenia. Mimo to latem i tak musimy pływać "slalomem", bo są wyspy na wodzie. Niejednokrotnie już się nam osadziła na łachę.

W lipcu 2019 roku też w lipcu było 260 cm, a w 2015 roku tylko 253 cm. To najniższe stany wody w czasie ostatnich 13 lat. Ten niski stan odkrywa piaszczyste łachy w nurcie rzeki. One są widoczne i – niestety - zachęcają do wejścia na nie. Tymczasem, to bardzo niebezpieczne, gdyż są to ruchome piaski.

Włodzimierz Mroczkowski / Starostwo Powiatowe w Tczewie

Karol Arczewski przyznał, że zdarzyło mu się przejść 0,5 km środkiem Wisły. Tczewianin żałuje, że w tak niewielkim stopniu wykorzystuje się Wisłę. Jak zaznacza, w górach rzeka żyje.

- Mamy takie małe marzenie, aby nasz klub wioślarski, WOPR – obok i harcerze, żeby powstało tu wspólne centrum sportów wodnych - mówi Karol Arczewski. - Żeby i dzieci i młodzież mogli uprawiać sporty wodne, czy też uczyć się turystyki wodnej. Dzieci do nas przychodzą, trenują, bawią się, a warunki mamy tragiczne. Miasto pomaga, ale potrzeby nadal są ogromne.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Podziel się swoją historią i stwórz wystawę w Muzeum Mostów Tczewskich

Mariusz Grubich, trener w sekcji wioślarskiej Unii Tczew, który Wisłę zna od podszewki, przyznaje, że łachy są co roku.

- Czasem trochę się przesuwają – mówi. - U nas jest jeszcze trochę lepiej, bo na wysokości Torunia, czy Grudziądza, to łacha jest łasze. U nas jeszcze da się pływać, chociaż slalomem. W ubiegłym roku było jeszcze niżej. Przed 10 laty, łacha na Czyżykowie była jeszcze większa niż teraz. Ludzie sobie parawany rozstawiali, parasole, jak nad morzem. Tę łachę woda przesuwa.

Jacek Prętki, prezes Unii Tczew zauważa, że obecna sytuacja jest związana z brakiem pogłębiania rzeki. Główki nawet nie są widoczne. Woda rozlewa się na boki, tworzą się łachy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama