Piękna, słoneczna pogoda, coraz wyższe temperatury i brak deszczu sprawiły, że coraz większa susza ogarnia województwo pomorskie. Na stronach Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej codziennie zamieszczane są numeryczne prognozy opracowane w Centrum Modelowania Meteorologicznego, wskazujące na zagrożenia pożarowe w polskich lasach. O ile jeszcze w czwartek, 8 czerwca, na Pomorzu dominuje kolor czerwony, oznaczający wysokie zagrożenie, to już w prognozie na piątek widzimy ciemnobrązowe plamy mówiące o zagrożeniu ekstremalnym.
Szczególnie niebezpiecznie może być w lasach otaczających Trójmiasto i w powiecie kartuskim, a także na południu i wschodzie województwa (powiaty gdański, kościerski, starogardzki, tczewski, malborski, gdański, nowodworski, kwidzyński, sztumski), oraz na północy – w części powiatów wejherowskiego, lęborskiego i słupskiego.
– Na południu jest najtrudniejsza sytuacja – przyznaje Jerzy Krefft, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku. I dodaje, że ewentualne zakazy wstępu do lasu wprowadza nadleśniczy po obserwacji ściółki. Jeśli jej wilgotność przez kolejne pięć dni wykaże poniżej 10 proc, wówczas nadleśniczy może wprowadzić zakaz wstępu do lasu. – Wszystko zależy od decyzji nadleśniczego – podkreśla rzecznik.
W ostatni wtorek rano wilgotność ściółki leśnej mierzona w lasach Nadleśnictwa Kaliska, leżącego na północnym skraju Borów Tucholskich, wyniosła 10,5 proc. Pomiary wykonane o godzinie 9. w środę wskazywały na 9,9 proc.
– Wprowadzenie zakazu wstępu do lasu uważam za ostateczność – mówi nadleśniczy Andrzej Przewłocki z Nadleśnictwa Kaliska. – Póki nie zaistniały konieczne przesłanki, czyli spadek przez pięć dni wilgotności ściółki leśnej poniżej 10 proc., nie podejmę takiej decyzji. Można ogłosić zakaz wstępu do lasu, ale trzeba pamiętać, że nie mamy żadnych bram, zasieków, by ten las ogrodzić. W tej sytuacji osoba z niedobrymi zamiarami tak czy inaczej wejdzie do lasu. Z drugiej strony zabraknie w nim ludzi-sygnalistów, którzy zawiadomią o pojawieniu się ognia.
Nadleśniczy przyznaje, że pożar lasu jest tragedią. Natychmiast jednak dodaje, że w nadleśnictwach działa bardzo dobrze rozwinięty system monitorujący, pozwalający na gaszenie pożarów w zarodku.
– Przez lata system ten opierał się na obserwacji terenów leśnych przez odpowiednio przeszkolonego pracownika z wieży umożliwiającej monitoring nie tylko naszych lasów, ale również sąsiednich nadleśnictw. - wyjaśnia Andrzej Przewłocki. – Kilkanaście lat temu człowieka zastąpiły kamery. Przed trzema laty zaczął działać zintegrowany system monitorujący tereny trzech nadleśnictw: Starogardu, Lubichowa i Kalisk. U nas tuż przy nadleśnictwie kamera umiejscowiona jest na nowej 58-metrowej wieży. Po zarejestrowaniu dymu przez kamery włącza się na stanowisku obserwatora alarm. Osoba dyżurująca może przybliżyć obraz by ocenić, czy rzeczywiście mamy do czynienia z pożarem.
W razie zauważenia dymu leśniczy natychmiast rusza w to miejsce, by sprawdzić, czy mamy do czynienia z pożarem lasu, czy też z rozpalonym przez kogoś ogniskiem na prywatnej posesji. Straż pożarna pojawia się bardzo szybko na wezwanie leśników. Zdarza się, że rusza jeszcze wcześniej, by ugasić ogień - w lasach przemieszcza się wiele osób, wyposażonych w telefony komórkowe, pozwalające na szybką reakcję po stwierdzeniu pożaru..
– W razie większych zagrożeń można wykorzystać samolot, czekający na lotnisku w Borsku – dodaje nadleśniczy z Kalisk. – Jest to bardzo istotne, zwłaszcza w sytuacji, gdy odnawiane są powierzchnie po przejściu klęsk żywiołowych, jak np. w Lipuszu. Niebezpieczeństwo rozprzestrzeniania się ognia jest szczególnie niebezpieczne w przypadku młodych drzewostanów.
Według prognoz długoterminowych dla Pomorza pierwsze opady mają pojawić się dopiero 18 czerwca.
Napisz komentarz
Komentarze