Wystawę tę po raz pierwszy Michał Szlaga zaprezentował w roku 2014 w Berlinie, w Instytucie Polskim, w ramach odbywającego się co dwa lata Europejskiego Miesiąca Fotografii. Indywidualnie pokazał ją w roku 2015 w Warszawie, w 2016 w Glasgow. W roku 2017 odwiedziła chińskie Pingyao oraz Kalisz, w roku 2019 Rzym oraz włoskie Castelnuovo di Porto. Ostatni jej pokaz odbył się w roku 2020 w Studio Tommaseo w Trieście.
W sobotę 7 stycznia, o godz. 14.30 artysta oprowadzi po gdańskiej odsłonie wystawy wszystkich chętnych do jej zobaczenia. Nam już o niej opowiedział. Oto fragmenty opowieści Michała Szlagi.
Można byłoby
… zaprezentować tę wystawę na większej powierzchni, ale już na początku założyłem, że ma być ona czymś intymnym. Przekazem, który lubię zamykać w jak najmniejszych przestrzeniach. To fotografie, które zrobiłem na terenach postoczniowych w latach 1999 - 2012. Ale punktem wyjścia do przygotowania tej ekspozycji była wydana w roku 2013 moja książka „Stocznia”, wznowiona w roku 2021, opracowana na podstawie autorskiego archiwum, które buduję od 1999 roku. To moja próba wpisania się w dyskusję na temat stoczni.
Moje pierwsze fotografowanie
... stoczni to były impresje, potem przyszedł czas na konkretne spojrzenie, tak powstał dokumentalny cykl „Ginące zawody”. Widzę jak drastycznie zmienia się ta przestrzeń, i jak – mimo wszystko - moje działania nie potrafią wpłynąć na dyskusję wokół terenu stoczni. Trudno się dziwić, robiłem portrety robotnikom, opowiadałem ich osobiste historie. Generalnie spotkałem się z opinią pod tytułem „Szlaga opowiada nam historie smutnych ludzi. Do tego w smutnym miejscu. A tu trzeba patrzeć pozytywnie, pokazywać, jak tworzy się nowa, wielka dzielnica miasta”.
W 2007 roku zmieniłem sposób
...fotografowania. Miały na to wpływ pierwsze duże wyburzenia. Przyglądałem się temu z bólem. Fotografuję, systematycznie, obiekty przed ich zniknięciem. Zacząłem też filmować. Uznałem, że fotografia z tym, co dzieje się ze stocznią sobie nie radzi, czuję, że mój przekaz nie jest wystarczająco silny. W 2009 roku kupiłem mieszkanie przy Placu Solidarności. Chcę mieć na oku wszystko, co dzieje się w tym miejscu. Widok z mojego balkonu nadaje się do obserwacji idealnie.
Miejsce wciąż się zmienia. To koniec stoczni, ale nie koniec tej historii. Wszystko tu teraz wygląda inaczej niż na moich fotografiach sprzed 2013 roku. Ale dziś to już nie jest mój sprzeciw. Dziś to wystawa historyczna.
Michał Szlaga
Od lat wszędzie głosiłem
...jak wspaniała jest stocznia i że trzeba ją, za wszelką cenę, ocalić. Porwałem tą swoją ideą innych. Nie byłem w stanie zrozumieć, dlaczego zakład popada w ruinę, rozpada się na naszych oczach. Nie potrafiłem o tym opowiedzieć „detalicznie”, po obiektach, a to jednak najlepiej pokazałoby ogrom tragedii. Tak powstaje moje zabytkoznawcze opracowanie stoczni, coś takiego nigdy wcześniej się nie ukazało. Dlatego legalnie można było likwidować te przestrzenie. To opracowanie miało być wyrzutem sumienia w stosunku do państwa i miasta, które samo powinno przygotować taki dokument. Podjęło się tego dopiero po roku 2014, ale dzięki temu coś udało się uratować. Z czasem wprowadzono formy ochrony, dziś sytuacja jest bardziej kontrolowana, wyburzenia rzadsze. Część budynków dzięki temu ma szansę zaistnieć w nowej dzielnicy i jej w przyszłości służyć.
Fragment wystawy roboczo nazwałem:
...To, co kocham, czyli wspaniałe miejsce, przestrzeń. Kolejny: To, czego nienawidzę. To ważny punkt, prezentacja 24 slajdów. Widz spotyka się z przykładami 12 obiektów, które fotografuję na przestrzeni lat i w momencie, gdy znikają ze świata. Trzeci element wystawy to artefakty: np. tablica klubu sportowego, który działał w stoczni, ćwiczono tam sztuki walki. Poznałem kilku tych sportowców stoczniowych, byli wartownikami.
PRZECZYTAJ TEŻ: „Stocznia”. Największa wystawa czasowa w ECS już otwarta
Wystawę otwiera fragment grabu, stał przed Salą BHP. Został ścięty przez koparkę, ten moment pokazuje towarzysząca mu fotografia. Jest też zdjęcie plakatu z papieżem, który stoczniowcy przywieźli z pielgrzymki do Rzymu, owinięty w folię nigdy nie został rozpakowany, zabrałem go z jednej z hal przed jej wyburzeniem...
Marzy mi się, by
...ta ekspozycja zaistniała w Gdańsku jako stała izba pamięci Stoczni. Można tu na przykład obejrzeć książki, które znalazłem i kupiłem w trakcie badań nad stocznią. A starałem się kupić wszystko, co o stoczni gdańskiej zostało wydane. Choćby książkę z 1912 roku, przygotowaną na 70 - lecie powstania stoczni. Uświadomiła mi, że państwo polskie myli się w datowaniu stoczniowych budynków nawet o 60 lat, kwalifikując je do wyburzenia z powodu zaniedbania i pozornego braku wartości.
Dla kogo dziś jest
...ta ekspozycja? Miejsce wciąż się zmienia. To koniec stoczni, ale nie koniec tej historii. Wszystko tu teraz wygląda inaczej niż na moich fotografiach sprzed 2013 roku. Ale dziś to już nie jest mój sprzeciw. Dziś to wystawa historyczna. Wierzę w to, że „Stocznia - dokument utraty" powstała po to, by móc do tego co tu się działo wracać, by opowieść trwała dla kolejnych pokoleń. Z każdym rokiem projekt będzie nabierał znaczenia. Spotykam tu nawet ludzi, którzy zwiedzają teren z moją książką pod pachą, porównują, patrzą, próbują się tu odnaleźć.
Napisz komentarz
Komentarze