Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Mix, który mógł się nie udać, czyli Karaś i Rogucki w Starym Maneżu

Jak wygląda połączenie dwóch zupełnie innych światów muzycznych? Wiedzą to najlepiej Kuba Karaś i Piotr Rogucki, którzy w 2020 roku postanowili zaskoczyć wszystkich i stworzyć wspólny projekt muzyczny. Z okazji wydania drugiej płyty artyści wystąpili w Starym Maneżu. Jak było?
Mix, który mógł się nie udać, czyli Karaś i Rogucki w Starym Maneżu

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

W rzeczywistości, kiedy zima zaskakuje kierowców, komunikacja miejsca się spóźnia, nic dziwnego, że artyści dostosowali się do warunków panujących na zewnątrz. Punktualnie o 20 rozbrzmiały krzyki "Piotrek!"  I "Karaś"  zniecierpliwionych wokalisty fanów. Zespół kazał jednak na siebie trochę czekać, bo koncert zaczął się dopiero po 40 minutach. 

Reklama

Od pierwszej piosenki było widać, że zespół inaczej podchodzi do swoich występów - koncert rozpoczął się nietypowo, bo piosenka która idealnie pasuje na zakończenie (refren utworu “Brunatny” zaczyna się od słów” Do widzenia, do jutra”) otworzyła to wydarzenie. 

-Przepraszamy za opóźnienie, ale dostaliśmy informację od mamy z trójką dzieci, że jadą do nas aż z Rzeszowa, i to będzie ich pierwszy koncert. Tylko pytanie, gdzie są te dzieci? - próbował rozbawić publiczność Rogucki. 

Przeciwieństwa się przyciągają

Piotr Rogucki jest artystą w każdym calu. Przez cały koncert wchodził w rolę i potrafił zarówno rozbawić, jak i wprawić publiczność w zadumę. Nie możemy zapomnieć, że wokalista jest również aktorem - ostatnio mogliśmy go oglądać w hicie Netflixa - "Wielka Woda".

Karaś natomiast zdaje sobie sprawę, że na scenie to właśnie jego partner z zespołu robi "show" i zostawia mu do tego dużo przestrzeni.
- Podczas każdego koncertu, staramy się wygrzebywać z czeluści internetu ciekawostki na temat miasta, w którym gramy. Mamy nadzieję, że będziecie się dobrze bawić, a przy okazji wyniesiecie z tego koncertu wartość edukacyjną - zaintrygował zgromadzonych w Starym Maneżu fanów. Co ciekawe - wiele z tych ciekawostek zaskoczyło również i mnie!
Można by rzec, że dwa zupełnie inne światy- ogień i woda- elektronika i rock mogą się gryźć- ale w tym przypadku szły razem jak równy z równym. Absolutnie sceniczna i czasami przerysowana postać Piotra Roguckiego kontra grzeczny, nieśmiały i małomówny Kuba Karaś. 

PRZECZYTAJ TEŻ Rozmowa z Dorotą Stalińską

Nie tylko na scenie było widać wypracowany kompromis, ale również w utworach, które produkuje były członek The Dumplings. Wrażliwość Piotra Roguckiego widoczna jest w każdym tekście napisanym przez niego. 

- Chcemy podkreślić, co nie jest kokieterią, a faktem, że jesteśmy zespołem, a nie osobnymi bytami - podkreślał Rogucki niejednokrotnie.

Czy to się mogło udać? 

Bałam się - nie ukrywam - jak to wszystko będzie współgrało. Coma wykształtowała nie tylko moje podejście do muzyki, zważywszy na bardzo zróżnicowany wiek uczestników wydarzenia. The dumplings natomiast, gdy zaczynali, byli czymś świeżym, nowym i nieznanym, a co za tym idzie pożądanym, dlatego tak bardzo bałam się tego połączenia. Nawet różnica wieku między artystami to prawie 20 lat!  „Z pozoru karkołomne połączenie dwóch odmiennych wrażliwości i metryk dało harmonijny efekt w postaci wspólnego krążka” – czytamy w notce prasowej przygotowanej przez wydawcę „Ostatniego bastionu romantyzmu”. I to idealne podsumowanie tego projektu. Nic dodać, nic ująć.

Reklama

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama