Sejm przyjął nowelizację prawa karnego autorstwa Ministerstwa Sprawiedliwości, zaostrzającą kary za najcięższe przestępstwa, wprowadzającą karę bezwarunkowego dożywocia oraz – co budzi wielkie kontrowersje – konfiskatę aut pijanych kierowców. Jak pan ocenia te zmiany?
Ta ustawa jest przerażająca, mamy bowiem do czynienia z prymitywnym populizmem penalnym. Zmiany prawa nie są odpowiedzią na żadne problemy społeczne, gdyż wprowadza się je w sytuacji, gdy w Polsce spada przestępczość.
Pijani kierowcy stanowią jednak cały czas poważny problem. Może wprowadzenie surowszych, bijących po kieszeni kar ukróci ten proceder?
Nie sądzę, najwyżej w niewielkim stopniu. Już obecne regulacje pozwalają na naliczenie grzywny w wysokości miliona złotych za jazdę w stanie nietrzeźwym. Przecież to jest gigantyczna kara. Do tego dochodzi trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów, orzekany praktycznie z automatu, a warunkowe umorzenie jest relatywnie rzadko stosowane.
Teraz dojdzie jeszcze zabranie samochodu. Tylko że samochód samochodowi nierówny i za ten sam czyn jeden kierowca zubożeje o dwa tysiące złotych, a inny - o pół miliona. Bogatszych czeka większa kara?
I tu mamy książkowy przykład populizmu. Samochód pozostaje w Polsce ikoną dobrobytu. Wiele osób postrzega przez samochód bogactwo drugiego człowieka i „dobrze” brzmi, gdy władza uderza w tych, którzy mają lepsze samochody.
Mieliśmy nadzieję, że projekt resortu sprawiedliwości utknie w sejmowej zamrażarce. Niestety, tak się nie stało. Teraz cała nadzieja w prezydencie, że zawetuje to szaleństwo. Zaostrzenie odpowiedzialności karnej – np. kary pozbawienia wolności do 30 lat – gigantycznie wpłynie na wysokość odpowiedzialności w sytuacji, gdy – jak już mówiłem – przestępczość w Polsce spada.
Jacek Potulski / prof. UG, specjalista prawa karnego
Paradoksalnie dobrze będzie mieć na podorędziu stare auto...
W ten sposób dochodzimy do absurdu. A jest tego więcej. Rower może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, jednak w razie zatrzymania nietrzeźwego rowerzysty nie podlega przepadkowi, co jest po prostu nielogiczne. Albo weźmy rolnika, który z grupy producenckiej bierze kombajn wart 1,5 miliona złotych i prowadzi go pod wpływem ponad 1,5 promila alkoholu. Zachowanie – oczywiście – niedopuszczalne. Po zatrzymaniu przez policję, a później skazaniu, nie straci kombajnu, który nie jest jego własnością, ale za to straci np.... dom. Nie będzie mógł pracować, bo zostanie objęty zakazem prowadzenia pojazdów, jego rodzina nie będzie miała gdzie mieszkać, bo przepadek równowartości pojazdu będzie egzekwowany np. z nieruchomości. Inny przypadek – w rodzinie są dwa samochody. Jeśli nietrzeźwy małżonek wsiądzie do tańszego auta żony, to ryzyko odpowiedzialności karnej może być o połowę mniejsze. Jaki to ma sens?
Mówi się także o uprzywilejowanej pozycji kierowców zawodowych, korzystających z samochodu pracodawcy. Nie będą płacić kary o wartości auta, którym jechali, ale jedynie grzywnę od 5 tysięcy złotych wzwyż.
To kolejny paradoks. Nie przepadnie samochód, będący własnością np. kancelarii prawnej, jeśli np. skorzysta z niego nietrzeźwy pracownik. Za to przepadną prywatne samochody kierowców, rozwożących paczki DHL czy jeżdżących Uberem. Zastrzegam, że jestem przeciwnikiem wsiadania za kółko po alkoholu, ale te regulacje prawne są radykalnie niesprawiedliwe.
PRZECZYTAJ TEŻ: Kolejne zmiany w ruchu drogowym. Punkty karne przez dwa lata
Wiadomo już, co państwo zamierza robić z zabranymi samochodami?
Rozwiązanie się zawsze znajdzie. Państwo potrafi nam już zabierać, a potem tanio sprzedawać. Przepadek majątku orzeka się przez Urząd Skarbowy, potem jest licytacja.
Nie widzi pan żadnych plusów tej ustawy?
Dobrze, że dotyczy ona osób prowadzących pojazdy, mających w organizmie przynajmniej półtora promila alkoholu i nie obejmuje „porannych” kierowców, jadących na kacu. Jest w tym przynajmniej cień racjonalizmu.
Można podpaść także w warunkach recydywy.
Wówczas trudno mówić o przypadku. Należy przyjąć, że taki kierowca ma problem z alkoholem. Przy założeniu, że alkoholizm jest chorobą, mamy do czynienia z dodatkową tej choroby konsekwencją. Przypominam, że w Polsce nie ma realnej pomocy przeciwuzależnieniowej albo jest ona bardzo ograniczona. Państwo nie działa na poziomie prewencji, tylko zabiera auto.
Czy przepisy, które wejdą w życie wraz z nowelizacją Kodeksu karnego, są zgodne z innymi zapisami prawnymi?
Jako prawnicy bacznie się temu przyglądamy. Mieliśmy nadzieję, że projekt resortu sprawiedliwości utknie w sejmowej zamrażarce. Niestety, tak się nie stało. Teraz cała nadzieja w prezydencie, że zawetuje to szaleństwo. Zaostrzenie odpowiedzialności karnej – np. kary pozbawienia wolności do 30 lat – gigantycznie wpłynie na wysokość odpowiedzialności w sytuacji, gdy – jak już mówiłem – przestępczość w Polsce spada. Mamy do czynienia z pozorem walki o prawa człowieka i ucieleśnieniem populizmu penalnego w najgorszym wydaniu. Jeszcze tylko brakuje kary śmierci. Ale nie podpuszczajmy...
Napisz komentarz
Komentarze