Zdaje się, że Sopot w tym roku będzie wakacyjną Mekką dla turystów. Polacy bowiem chętniej wybierają pobyt nad polskim niż innym morzem. Liczy pan już zyski?
Liczę przede wszystkim na to, że miastu, naszym mieszkańcom żyjącym z najmu, i naszym przedsiębiorcom uda się odbić po pandemii. Naszą rolą jest zadbanie o to, żeby turyści czuli się u nas bezpiecznie. I dopilnować, żeby zachowywali się tak, jak zachowuje się dżentelmen w dobrym angielskim klubie.
A drożyzna będzie miała wpływ na tegoroczne wakacje, pana zdaniem?
Drogo jest w całym kraju. Ceny żywności i usług rosną w przerażającym tempie. Może więc dla niektórych wakacje będą troszkę krótsze niż by sobie życzyli. Ale my zapraszamy wszystkich bardzo serdecznie. Bo Sopot był i jest miejscem niezwykle atrakcyjnym, do którego Polacy chętnie przyjeżdżają. To miasto piękne, nie tylko z dostępem do morza i plaż, ale też najbardziej zielone w Polsce, z bardzo czystym powietrzem. Do tego mamy szeroką ofertę imprez kulturalnych i sportowych: wydarzenia w Ergo Arenie, Muzeum Sopotu, w Państwowej Galerii Sztuki, Operze Leśnej, na Hipodromie. Wiele spośród tych wydarzeń to marki cieszące się zasłużonym uznaniem, jak: NDI Sopot Classic, Literacki Sopot, Lato Teatralne czy Festiwal Fotografii W Ramach Sopotu. To wszystko czeka na turystów.
O ile turyści dobrze się w Sopocie bawią, o tyle mieszkańcy cierpią katusze. To uciążliwy dla nich czas. A pan musi godzić ogień z wodą.
Jeżeli ktoś wychował się w mieście turystycznym, to sezon turystyczny ma w genach. Wychowałem się w Sopocie i wiem, że tu zawsze byli turyści. Rozumiem, że komuś, kto zamieszkał tu dopiero w dojrzałym wieku, może być ciężko. Ale trudno. Sopot, podobnie jak Gdańsk, Gdynia czy Jurata, to miejsce, które latem tętni turystycznym życiem.
PRZECZYTAJ TEŻ: Będą wcześniejsze wybory do Sejmu? „To jakaś gra PiS”
Nie podoba się panu pomysł Zjednoczonej Prawicy z przełożeniem wyborów samorządowych. Dlaczego?
Samorządowcom zależy przede wszystkim na tym, aby nie psuć państwa. A zmiana reguł w trakcie gry, to jest właśnie jego psucie. Dlatego nie zgadzamy się na przesunięcie wyborów samorządowych. Ten pogląd, wydaje się, podziela także pan prezydent Andrzej Duda, który na spotkaniu ze mną, Elżbietą Polak, marszałkinią województwa lubuskiego, oraz Jackiem Sutrykiem, prezydentem Wrocławia szczegółowo zapoznał się z naszymi argumentami.
Nie powinno się majstrować przy ordynacji wyborczej przed wyborami, bo to podważa zaufanie do samych wyborów. Może też źle wpłynąć na frekwencję wyborczą. Myślę, że ten pomysł z przełożeniem wyborów samorządowych na później jest taką grą wstępną do zmiany ordynacji wyborczej, która miałaby polegać, m.in., na zmianie okręgów wyborczych.
Ale może część samorządowców chciałaby sobie przedłużyć rządzenie.
Samorządowcy, proszę mi wierzyć, wolą mieć silny mandat od mieszkańców. I walczyć o niego w demokratycznych wyborach. Choć o to coraz trudniej, ponieważ zarówno telewizja, zwana publiczną, jak i rozgłośnie radiowe przejęte przez PiS, są dla nas zablokowane. Otwierają się tylko na swoich, czyli na tych, którym z tą władzą po drodze. To nieuczciwa gra. I zastanawiam się, jak rządzącym nie wstyd tak wykorzystywać za publiczne pieniądze publiczne media.
Nam zależy więc na czystych, przejrzystych regułach gry, na frekwencji w wyborach, tak abyśmy mieli silny mandat do sprawowania władzy, a nie na tym, by gdzieś przy zielonym stoliku przedłużać kadencję o kilka miesięcy.
To dlaczego PiS się tak upiera przy tym pomyśle?
Myślę, że rządzący boją się samorządowców. Tego, że wygramy swoje wybory i ten sukces przełoży się na wybory parlamentarne. Boją się tego, że nasze zwycięstwo będzie kulą śniegową ich kolejnych porażek. Te wybory to będzie nie tylko kampania o Polskę lokalną. Chcielibyśmy, biorąc w nich udział, zawalczyć także o praworządną Polskę centralną.
Szacuję, że tylko 10 procent samorządowców jest obecnie za tym „centralistycznym” rządem, a 90 procent przeciwko tej władzy. I oni też o tym wiedzą.
To przesunięcie na później wyborów samorządowych ma też jeszcze inny cel. PiS chce zniechęcić część wójtów czy burmistrzów do startu w wyborach parlamentarnych. Bo jak się dostaną do parlamentu, to ich miasta czeka władza... komisarza. Jeśli wybory samorządowe i parlamentarne będą mniej więcej w tym samym czasie, jak zakłada ordynacja wyborcza, to samorządowcy takiego dylematu mieć nie będą.
Mówi pan, że 90 procent samorządowców jest przeciwko tej władzy. Nie są to tylko pobożne życzenia albo optymizm na wyrost?
Nie. Wystarczy spotkać się w większym gronie samorządowców, żeby wyczuć nastroje.
Ale pisowska władza jeździ po Polsce i rozdaje samorządowcom w świetle kamer talony. Można odnieść wrażenie, że samorządowcy przyjmują to z chęcią.
A na zapleczu takich spotkań, na których ma być prezes PiS, ćwiczone są zawołania: „Jarosław, Jarosław...”. Te talony w świetle kamer to wyborcze pokazówki. Ale naprawdę, wszystkie samorządy wolą same zarobić na siebie niż publicznie przyjmować coś na kształt zapomogi. Chcemy ustalać nasze budżety i inwestycje z mieszkańcami. Ale podczas rządów PiS takie ustalenia z mieszkańcami zastępuje decyzja w ministerstwach czy na Nowogrodzkiej.
A prezydent Sopotu i miasto dostali jakiś talon od władzy?
Sopot talonu nie otrzymał, bo by go nikt nie odebrał. Oni wiedzą, że „nie ze mną te numery, Brunner”. Subwencja dla miasta oczywiście była, tylko bez pokazówki i, jak to w przypadku niepokornych, dużo niższa niż dostają ci, którzy są cisi i pokorni.
PRZECZYTAJ TEŻ: W Miastku wrze i kipi. W niedzielę wybory burmistrza
Nie żałuje pan, że nie jest w dużej polityce?
Samorządowcy też mogą i powinni współdecydować o tym, co się dzieje w kraju, pod warunkiem, że są zjednoczeni i że władza jest demokratyczna, o co walczymy. Ale z drugiej strony widzimy na co dzień zaufanie mieszkańców i sprawczość, jaką mają prezydenci, burmistrzowie i wójtowie. I ta sprawczość jest najfajniejsza. Lepiej być burmistrzem pięknego Pucka, wójtem wspaniałego Choczewa niż posłem, często z ostatniego szeregu, który podnosi rękę, tak jak partia każe.
Ale to ciągłe... „u drzwi twoich stoję, Panie...”, i czekanie na pieniądze.
Nie stoimy pod żadnymi drzwiami.
Mam nadzieję, że wrócą czasy, kiedy to mieszkańcy będą decydowali o tym, na co wydadzą pieniądze, a nie urzędy centralne czy Nowogrodzka.
Najpierw opozycja musi wygrać wybory. Pan w tej sprawie jest optymistą?
Jeśli będzie jedna lista albo dwie, to wygramy wybory. Jeśli list będzie więcej, to... szkoda zachodu. Samorządowcy pracowali nad porozumieniem programowym i wypracowali je z całą opozycją. Udało się podpisać takie porozumienie mówiące o decentralizacji państwa. To sześć postulatów dotyczących: ustroju państwa, finansów, oświaty, służby zdrowia, ochrony środowiska, sytuacji małych gmin. Te postulaty mają być zrealizowane w ciągu 365 dni po wygranych wyborach.
Czeka pan na pieniądze z Brukseli?
Jak wszyscy samorządowcy. Od początku mówiliśmy, że dla nas nie ma różnicy między praworządnością a środkami finansowymi. Nam są potrzebne zarówno wartości europejskie, czyli to, żeby Polska szła w kierunku demokracji zachodniej, a nie oligarchii wschodniej, oraz pieniądze na rozwój.
Ale w rządzie słyszymy cały czas dwugłos w sprawie Brukseli i pieniędzy. Premier Morawiecki mówi: „Nie chciałbym umierać za wymiar sprawiedliwości”, a Zbigniew Ziobro nie chce odpuścić.
Gdyby jeden z moich zastępców wykręcił mi taki numer, jak minister Ziobro premierowi Morawieckiemu, to znalazłby się już na orbicie okołoziemskiej. Nawet gdyby ceną był brak większości. Nie wyobrażam sobie współrządzenia z człowiekiem, który opowiada takie głupoty i jeszcze łamie ustawę o wychowaniu w trzeźwości.
Donald Tusk powiedział po tym zakładzie ministra Ziobry, że: „Jeśli jest prawdą, że członkowie polskiego rządu zaakceptowali Krajowy Plan Odbudowy, nie znając treści tego planu, to ja zaczynam być bardzo zaniepokojony”. A pan?
Jest tam wiele dobrych zapisów, ale i wiele szkodliwych. Szkoda, że dokument ten negocjowano w tajemnicy. To typowa arogancja obecnej władzy. Władzy coraz bardziej oddalającej się od obywatela. Cieszę się, że chociaż w sprawie pomocy Ukrainie i uchodźcom z Ukrainy jest inna sytuacja. I tu znajdujemy z rządem wspólny język. Na co dzień pracuję w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, i współsprzewodniczę z ministrem Pawłem Szefernakerem z MSWiA zespołowi ds. uchodźców z Ukrainy. Szkoda, że w sprawie KPO odrzucili wiele uwag samorządów, NGO i pracodawców.
Słyszymy też Marka Suskiego, który mówi, że Unia Europejska jest jak Stalin i chce zlikwidować polskie państwo.
Oni muszą mieć wszędzie wrogów, w każdym państwie, narodzie. Z wszystkimi się kłócą i tylko Victor Orban, który handluje z Rosjanami, jest dla nich dobry. Oby tylko znów nie wrócili w stosunkach z Ukrainą do narracji rozliczeniowej.
Może w tym szaleństwie jest jakaś metoda.
My jako samorządowcy chcemy być w zjednoczonej Unii Europejskiej. Dobrze nam w niej. Chcemy współrządzić w demokratycznym, uczciwym, samorządnym i praworządnym kraju. Żeby obywateli, np., nie spotykało to, co rodzinę senatora Brejzy. Pozew przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, który złożył senator, został oddalony w błyskawicznym trybie 3 miesięcy. A sąd, tłumacząc powód swojej decyzji, posłużył się przepisami antycovidowymi.
Z drugiej strony, minister Ziobro awansuje prokuratora, który był prokuratorem stanu wojennego w czasach PRL. Tak było w przypadku fałszywego oskarżania mojej osoby. I to Ziobrze nie przeszkadza. To też jest psucie państwa.
Co panu, jako politykowi, spędza sen z powiek?
Zabieranie pieniędzy zarówno lokalnym wspólnotom, NGO, jak i skłócanie nas z Unią Europejską. To jest dla mnie równoważne.
Kto powinien być liderem opozycji? Do kogo panu najbliżej?
Liderzy opozycji: Donald Tusk i Rafał Trzaskowski oraz Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz i Włodzimierz Czarzasty, powinni usiąść do stołu i wybrać na pół roku przed wyborami lidera całej opozycji.
Myśli pan, że taka opozycja od lewa do prawa jest możliwa?
Samorządowcy potrafili się zjednoczyć i doprowadzić do tego, że zjednoczona opozycja podpisała z nami porozumienie. Politycy szczebla centralnego też powinni się postarać.
PRZECZYTAJ TEŻ: Opozycja na Pomorzu połączyła siły. Chcę kontrolować wybory
Sądzi pan, że Prawo i Sprawiedliwość będzie się chciało utrzymać za wszelka cenę przy władzy w kolejnych wyborach. I jeżeli tak, to jakimi metodami?
Nie mam wątpliwości, że będzie chciało i chce. To już widać. Wystarczy spojrzeć, jak prezes Kaczyński obchodzi się z Ziobrą, jak z jajkiem, żeby się przekonać, że będą się trzymali władzy i stołków kurczowo.
A opozycja, w tym samorządowcy, przygotowują się do tego?
Najważniejsza jest obywatelska kontrola wyborów, jaką zaproponował KOD. Podpisały się pod tym wariantem wszystkie opozycyjne, demokratyczne partie. Będziemy więc wspólnie wybierać mężów zaufania, obserwatorów i członków komisji, oraz obsadzać ich we wszystkich komisjach w każdym miejscu Polski. Tak, żeby nie było żadnych niespodzianek.
Napisz komentarz
Komentarze