Będą, nie będą? Temat przyspieszonych wyborów parlamentarnych wraca jak bumerang. Szef klubu PiS wicemarszałek Ryszard Terlecki, odnosząc się niedawno do uwagi, że wcześniejsze wybory są mało realne, stwierdził, że nie byłby tego taki pewny. Również w kuluarowych rozmowach niektórzy posłowie partii rządzącej przebąkują, że przyspieszone wybory to realny scenariusz. Tłumaczą, że wcześniejsze wybory są korzystne dla PiS, bo z miesiąca na miesiąc sytuacja związana z wysokimi cenami i inflacją będzie działać na niekorzyść rządu. Opozycja jest jednak innego zdania.
– Od roku na pytanie, czy będą przyspieszone wybory parlamentarne, odpowiadam, że nie będą – mówi Sławomir Neumann z Platformy Obywatelskiej. Te sygnały o wcześniejszych wyborach to jakaś gra, w którą PiS gra, próbując ten cały plankton partyjny, jaki wokół siebie zgromadził, dyscyplinować. To wrzucanie tematu zastępczego, podobnie jak zmiany w ordynacji wyborczej, po to, żeby wszyscy się nimi zajmowali, a ich prawdziwe problemy jak drożyzna, paliwo po 8 złotych, rosnące ceny gazu, węgla, którego już nie ma, zostały zepchnięte w cień. Oni są tak uwikłani między sobą, tak zakleszczeni różnymi interesami w spółkach skarbu państwa, fundacjach i stowarzyszeniach, że każdy kolejny miesiąc jest dla nich miesiącem czerpania korzyści z tego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Polski Ład kulą u nogi rządzących. „Chaos i drożyzna”
Na stwierdzenie, że zima będzie dla Zjednoczonej Prawicy bardzo ciężka, bo problemy z opałem i jego cenami, rosnąca inflacja dotkną nawet elektorat PiS, poseł Neumann odpowiada: - Oni tak nie myślą. Uważają, że będą rządzić wiecznie i czerpać z tego pełnymi garściami. Zdziwią się jednak jesienią przyszłego roku…
- Warto pamiętać też o tym, dodaje Neumann, że Jarosław Kaczyński nie jest jedyną osobą, która decyduje o przyspieszonych wyborach. Opozycja musi je poprzeć. Mówię teraz w swoim imieniu, bo jeszcze o tym z kolegami nie rozmawialiśmy, ale ja uważam, że możemy poprzeć przyspieszone wybory pod warunkiem, że będą uczciwe. A, żeby były uczciwe, to po pierwsze, trzeba wyrzucić Jacka Kurskiego z telewizji publicznej, aby podczas wyborów nie robił z tej telewizji biura kampanii PiS, a także odsunąć od służb i prokuratury ludzi, którzy byliby wykorzystywani w czasie kampanii do niszczenia opozycji.
Magdalena Sroka, która przez kilka lat jako posłanka Porozumienia była w Zjednoczonej Prawicy, twierdzi, że w polityce żadnego wariantu nie należy wykluczać. Ale jej zdaniem, Jarosław Kaczyński 2007 rok i moment, w którym doprowadził do wcześniejszych wyborów, uważa za potężny błąd. - W mojej ocenie, tego błędu już nie powtórzy i nie zechce skrócić kadencji Sejmu. Tym bardziej teraz nie podejmie takiej decyzji, jeśli wszystkie badania pokazują, że nie ma szans na samodzielną większość w Sejmie w kolejnych wyborach.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Żadna inna partia do elektoratu PiS nie dotrze. Jedynie wnuki mogą przekonać dziadków, by nie wspierali sabotażu kraju
Przyspieszone wybory do Sejmu? Nie ma takiej możliwości, odpowiada Artur Dziambor, poseł Konfederacji.
- Żeby doszło do nich np. jesienią tego roku, to trzeba byłoby ogłosić ich termin najpóźniej w sierpniu. Poza tym, PiS chcąc rozwiązania Sejmu, musiałby podać jakieś argumenty. Przecież nie oni powiedzą: - Słuchajcie, nie podoba nam się to, że opozycja robi się silniejsza, więc chcemy zrobić szybsze wybory, że jej siła była mniejsza. To absurd. Oni doskonale wiedzą, że czas gra na ich niekorzyść, ponieważ doprowadzili gospodarkę do stanu, z którego trudno będzie ją wyciągnąć. I będą robić wszystko, żeby utrzymać poparcie, zwłaszcza tego elektoratu, dla którego są gwarantem, że pieniądze… spadają z nieba. Oczywiście pojawiają się sensacyjne scenariusze o wcześniejszych wyborach, na podstawie sondaży, które jeszcze teraz dają im szansę na rządzenie. Ale oni wiedzą, że zima będzie dla nich bardzo ciężka i dlatego uzależnili się od pieniędzy unijnych. Wymyślili KPO z tzw. kamieniami milowymi, które sami sobie narzucili. W ten sposób rząd Prawa i Sprawiedliwości zdecydował się całkowicie oddać suwerenność państwa, byleby tylko dostać pieniądze z Brukseli. Bo bez tych pieniędzy nie przetrwa do wyborów w przyszłym roku.
Marek Biernacki, poseł Koalicji Polskiej mówi, że jemu przyspieszone wybory też się wydają mało prawdopodobne. Po pierwsze dlatego, że trwa wojna na Ukrainie i czujemy pewne zagrożenie także na naszej granicy. Więc prowadzenie kampanii w takich warunkach byłoby mało odpowiedzialne. Z drugiej strony mamy kryzys gospodarczy i teraz dużo obiecać się nie da. A po trzecie, PiS liczy na środki finansowe z Unii Europejskiej, które w przyszłym roku pomogłyby się im trochę odbić. I po czwarte, wielu polityków partii rządzącej zdaje sobie sprawę, że to mogą być ich ostatnie dwa lata rządów w tej formie, więc większość posłów będzie się obawiała przyspieszenia wyborów, bo do Sejmu może już ponownie nie trafić.
ZOBACZ TEŻ: Taniej na pewno nie będzie! Ceny paliw biją rekordy
Poseł PiS Janusz Śniadek, na pytanie o wcześniejsze wybory, reaguje śmiechem, mówiąc po chwili, że nie będzie tego komentować, bo to są tylko spekulacje.
Na stwierdzenie, że wicemarszałek Terlecki mówił, że nie wyklucza wcześniejszego terminu, poseł Śniadek odpowiedział, że marszałek musi prowadzić również politykę dyscyplinowania koalicjantów w klubie. Więc czasami trzeba ich postraszyć.
Napisz komentarz
Komentarze