Nie mogę nie zacząć od pytania, czy Rafał Kowal ucieszył się, że zagra Ryszarda Terleckiego?
(śmiech) Jego reakcja nie była negatywna... Rolę tę potraktował jako wyzwanie. Ryszarda Terleckiego znamy jako polityka, co do jego przeszłości wiemy tylko tyle, ile nam powiedział. Czyli niewiele. I tyle, ile mówią źródła, a różne źródła różnie mówią. Postać, którą gra Rafał Kowal inspirowana jest jego życiorysem, ale też mocno przeze mnie wykreowana.
Ryszard Terlecki wie, że jest bohaterem pani spektaklu?
Nie rozmawiałam z nim, ale jeśli pani o tym napisze, to tym samym proszę go serdecznie do Gdyni zaprosić!
Zabiera nas pani w świat hipisów z epoki PRL, a tym samym wpisuje się pani w bardzo modny nurt niepolitycznej historii tego czasu.
Unikamy polityki! To jest historia o ludziach, młodych ludziach, którzy w tym szaroburym czasie szukali kolorytu. A mówimy o latach, gdy w Stanach Zjednoczonych powstał ruch hipisowski i jakieś jego odpryski dotarły też do Polski. O tym opowiadamy. Jak nasi rodzimi hipisi filtrowali przez siebie to, co docierało do nich z Zachodu.
Jakie postaci oprócz wspomnianego Ryszarda Terleckiego zobaczymy?
Skoro na naszym zlocie hipisów pojawia się młody Ryszard Terlecki, to musi być obok niego i Olga Jackowska, wtedy jeszcze Ostrowska. Pojawi się tu więcej postaci, do których można dopasować konkretne imiona i nazwiska. Pisząc tekst opierałam się w dużym stopniu na książce Kamila Sipowicza, który w grubym tomiszczu zebrał wywiady z polskimi hipisami. To kopalnia wiedzy. I to ze źródła. Ale bez względu na to, czy inspirowałam się postacią Proroka, czyli Józefa Pyrza, jednego z nieformalnych liderów hipisów w Polsce, czy młodych Terleckiego i Kory, to jednak wszystkie te postaci są jedynie inspirowane. Nie bawię się w odtwarzanie życiorysów, aczkolwiek w samym tekście są fragmenty autentycznych manifestów hipisowskich, do których udało mi się dotrzeć czy skrawki poezji, którą tamci młodzi ludzie tworzyli. Ale jest to raczej moje romantyczne wyobrażenie tego ruchu w Polsce niż spektakl z kategorii dokumentu czy reportażu. Nawet publicystyki.
Punktem wyjścia jest tu historia pewnej wnuczki…
Dziewczyna, po śmierci babci, znajduje w jej rzeczach pudełko ze zdjęciami ze zlotu hipisów w Mielnie 1968 roku. Jest zaskoczona, bo babcia dla niej to był ktoś, kto dbał o wnuki i lepił im pierogi. A tu nagle okazuje się, że owa babcia kiedyś też była... młoda i przeżywała wywrotowe epizody hipisowskie. Wnuczka postanawia dowiedzieć się czegoś więcej. Okazuje się jednak, że nie rozwiązanie zagadki jest celem samym w sobie. Ciekawsza jest droga tych poszukiwań.
Opowieść dopełniają piosenki.
Jest ich kilkanaście. Doskonałe aranże stworzył Dominik Strycharski, laureat Paszportu Polityki. Usłyszymy utwory Rolling Stonesów, Niemena, Skaldów, Creedence Clearwater Revival i inne… Na scenie w Orłowie wybrzmią wspaniale!
Zespół Teatru Miejskiego zawsze tworzy w Orłowie świetną atmosferę. Potrafi śpiewać!
To zespół zgrany, pracowity, dociekliwy w budowaniu ról. Kiedy obserwowałam ich podczas pracy z choreografem Bartoszem Bandurą, który tworzył z nimi zachwycające, żywe obrazy, byłam zachwycona z jakim zaangażowaniem i pasją podchodzą do pracy. Do tego Scena Letnia w Orłowie... Nie wymaga scenografii. Tworzy ją piękna, świeżo usypana plaża, zachwycające morze, zachodzące słońce... Nic lepszego nie można sobie wymarzyć. Podkręciliśmy dodatkowo ten koloryt barwnymi i zwiewnymi kostiumami autorstwa Natalii Kołodziej. Kiedy aktorzy po raz pierwszy weszli w nich na scenę, dosłownie odjęło mi mowę! Idealnie dopełniają ten barwny hipisowski obrazek...
Premiera, 25 czerwca o godz. 20 na Scenie Letniej w Gdyni Orłowie.
Napisz komentarz
Komentarze