Nie żałuje pani rozwodu politycznego z Włodzimierzem Czarzastym?
Skądże! Kiedy obserwuję, co się dzieje u Czarzastych, jestem coraz bardziej zadowolona.
A co się dzieje?
Atmosfera jak w rodzinnym grobowcu i wyścig szczurów do względów przewodniczącego.
Włodzimierz Czarzasty mówił ostatnio w „Kawie na ławę", że się zmienia. Że już nie będzie tak atakować. Może tym panią przekona?
Nie sądzę, żeby chciał mnie do czegokolwiek przekonywać, bo nie znosi wokół siebie ludzi niezależnych, a już zwłaszcza kobiet. Jest zawzięty, pamiętliwy. Stworzył sobie dwór potakiwaczy, by nie powiedzieć ostrzej. Ale szczerze mówiąc, mało mnie to interesuje. Zawsze był seksistą i nie sądzę, żeby się zmienił. Kobiety w partii uważa za zło konieczne, no może z wyjątkiem jednej (śmiech). Przykładem jest marszałkini Gabriela Stanecka-Morawska, którą chciał „odstrzelić". Inne parlamentarzystki też się skarżyły, ale Klub nie zareagował, bo Czarzasty zarządza i kasą i strachem.
Ale za to teraz jest pani w kanapowej partyjce. Koło PPS liczy pięć osób. I nie ma się do kogo politycznie przytulić.
Jest trzech przystojnych, sympatycznych, inteligentnych panów, więc z przytulaniem nie ma problemu (śmiech).
Ale ja pytam pani poseł poważnie.
PPS jest jedyną lewicą w polskim parlamencie. Najstarszą polską partią polityczną. Mamy 130 lat tradycji. To PPS dał Polakom 8-godzinny dzień pracy, ubezpieczenia zdrowotne, prawo do strajku, legalizację związków zawodowych, prawa wyborcze dla kobiet. Dzięki wiarygodności, naszymi partnerami są Unia Pracy, SDPL, Inicjatywa Feministyczna, Związkowa Alternatywa... A ponieważ przynajmniej 25 proc. Polaków ma lewicowe poglądy, potencjał mamy ogromny. Problemy z przytulaniem i to nawet wewnątrz swojej partii mają Czarzaści. Ich klub skurczył się z 51 parlamentarzystów na początku obecnej kadencji do 44 posłów, a ponieważ odeszli wszyscy senatorowie, przestał być uczestnikiem Paktu Senackiego, który ma większość w izbie wyższej. Dawne SLD jest w rozsypce. Z gdyńskiej organizacji partyjnej razem ze mną odeszło kilkadziesiąt osób. Ze 140 członków zostało może 50, a aktywnych można policzyć na palcach jednej ręki. I tak jest w całej Polsce. Frakcja Roberta Biedronia straciła po połączeniu z SLD wiosenną świeżość, a SLD członków. Czarzaści to były kolos już nawet bez glinianych nóg. Z kolei partia Zandberga uważa PO za większe, niż PiS nieszczęście dla Polski, co mocno ogranicza pole koalicyjnego manewru i powoduje odwracanie się wyborców. Przysłowiowym gwoździem do trumny były ubiegłoroczne umizgi do kaczystów i konszachty w sprawie KPO. Notowania Czarzastych spadły na łeb, na szyję. Pojawił się strach o przyszłość, bo posłom bardzo się spodobały fotele na Wiejskiej i za nic nie chcieliby się z nimi żegnać. A Czarzasty to już dosłownie zrósł się z fotelem wicemarszałka Sejmu.
A jak pani sobie tę polityczną, najbliższą przyszłość wyobraża?
Kluczowe jest obalenie PiS-u. Ze zdziwieniem słucham dyskusji, że opozycja musi zawrzeć porozumienie programowe i tylko pod tym warunkiem może stworzyć jedną, wielką, opozycyjną listę. Naprawdę trzeba zrobić listę, która wygra z PiS. To jest warunek sine qua non. Przecież, jeżeli nie pokonamy kaczystów, żaden, powtarzam, żaden punkt programu demokratycznej opozycji nie będzie realizowany. Oczywiście musi być jakieś minimum wspólnych postulatów na tyle niekontrowersyjnych, żeby były możliwe do przyjęcia dla wszystkich, którzy dobrze życzą Polsce i Polakom. Pierwsze zadanie to przejąć władzę z rąk Kaczyńskiego, Ziobry, Czarnka... tego oczekuje od nas przynajmniej połowa Polski. Właśnie ukazały się bardzo ciekawe wyniki sondażu Ipsos dla OKO.press. Jeśli demokratyczna opozycja wystartowałaby na jednej liście wyborczej, zdobyłaby 50 proc. głosów. PiS zaledwie 30 proc. i około 8 proc. Konfederacja. Przy systemie D'Hondta połowa głosów przełożyłaby się aż na 264 mandaty, czyli spokojną większość, która na początek rozliczyłaby PiS, przywróciła praworządność i pozycję Polski w UE i świecie, zadbała o najbiedniejszych, którym inflacja najbardziej daje się we znaki i o gospodarkę, bo nieudolny rząd Morawieckiego ściąga na nas stagflację... Z sondażu wynika, że wyborcy przeciwni PiS wręcz żądają jednej, wspólnej listy opozycji, a nawet, że przyciągnie do nas część wyborców PiS. Skoro politycy ciągle mówią, że trzeba słuchać wyborców…
Te wyniki prezentował też Donald Tusk.
Bo rozumie, że zamiast hamletyzować, trzeba szybko siadać do rozmów o wspólnym starcie. Zwłaszcza wobec pogłosek, że prezes Kaczyński chce zmieniać ordynację wyborczą. Ponoć do Sejmu miałoby być 100 okręgów, część jednomandatowych, większość 5-8 mandatowych, co oznacza, że mandaty dostałyby tylko partie, które uzyskają przynajmniej 12-15 proc. poparcia. Do tego pomanipulowaliby granicami okręgów wyborczych, bo przecież dobrze wiedzą, gdzie wygrywa „gorszy sort", a gdzie ich kandydaci.
A co by to PiS-owi dało?
Chociażby wyeliminowanie Konfederacji, która odbiera kaczystom część skrajnie prawicowych, nacjonalistycznych wyborców. Ale też wszystkich mniejszych ugrupowań, co przy metodzie D' Hondta przekieruje stracone przez nich mandaty na ludzi Kaczyńskiego. Gdyby taka zmiana miała nastąpić, tym bardziej trzeba robić duże koalicje.
Czarzasty uważa partię za swój prywatny folwark i zarządza nią bardziej autorytarnie niż prezes Kaczyński PiS-em.
Joanna Senyszyn / posłanka Polskiej Partii Socjalistycznej
To na czym polega problem opozycji, która poza Platformą, nie chce jednej listy?
Dużą rolę odgrywają polityczne, samcze ambicje. Donald Tusk ciekawie powiedział w jednym z ostatnich wywiadów, że on chętnie ustąpi, bo chciałby wspólnej listy ze względu na dobro Polski.
Jak rozumieć słowo ustąpi?
Zrozumiałam to jako chęć do rozmów, polityczną elastyczność i zapowiedź demokratycznego zarządzania w dużej koalicji.
Ale wszystkie partie opozycyjne zakładają demokratyczne zarządzanie.
Czarzasty uważa partię za swój prywatny folwark i zarządza nią bardziej autorytarnie niż prezes Kaczyński PiS-em.
Niemożliwe...
Ale prawdziwe. Nie można mieć zaufania, że będzie przywracał demokrację w Polsce, skoro zlikwidował ją we własnych szeregach. Wyborcy słusznie mu nie ufają. Potencjalni koalicjanci też nie, bo nie mogą zapomnieć zeszłorocznego kumania się z PiS-em w tajemnicy, za ich plecami, mimo uzgodnień, że ma być w tej sprawie wspólny front. Nasze odejście z partii i klubu podziałało na Czarzastego jak kubeł zimnej wody. Teraz wszystkiego się wypiera jak żaba błota i plącze w zeznaniach, czy chce, czy nie chce być w szerokiej koalicji. Ostatnio niby nie chce, ale prawda jest taka, że to jego nie chcą.
Czy Jarosław Kaczyński, pani zdaniem, odważyłby się wyrzucić Ziobro z rządu?
To kwestia nie odwagi, a interesu. Nie wyrzuci Ziobry, bo jego Solidarna Polska, choć ma 20 posłów, 2 senatorów i 2 europosłów samodzielnie się nie liczy. Ziobro o tym wie i w końcu ustąpi, ale po drodze jeszcze sporo ugra i utarguje. Zjednoczona Prawica drży w posadach. Wygrywa głosowania dzięki Mejzom i Kukizom, których prezes PiS skutecznie przekonuje do swoich racji, którymi są władza i pieniądze. To ich trzyma w kupie. Będą się żreć, opluwać, ale trwać i przekonywać, że to dla dobra Ojczyzny. Dla Kaczyńskiego kluczowe było teraz wybranie na drugą kadencję Adama Glapińskiego. I ziobryści zagłosowali za, bo Zjednoczona Prawica trwa i trwa mać.
To pani powiedziała w Sejmie: Glapa to PiS-u klapa.
Kaczyński widzi to inaczej. Dzięki Glapińskiemu, NBP dalej będzie prywatnym bankiem kaczystów. Kolejną, po Trybunale Konstytucyjnym, fasadową instytucją publiczną, która działa wyłącznie w partyjnym interesie PiS. Glapiński był „kasjerem" jeszcze w PC i zawsze umiał znaleźć kasę na polityczne ambicje Kaczyńskiego. Teraz dostał stołek NBP, żeby dowieźć PiS do kolejnego sukcesu wyborczego. Będzie udawać, że walczy z inflacją i dodrukowywać pieniądze. PiS, jeśli chce myśleć o wygranej, musi mieć kasę w tym roku na 14. emeryturę i szkolną wyprawkę dla dzieci, a w przyszłym - na podwyżkę płacy minimalnej, ponoć do 3,8-4 tys. zł w 2 turach: od 1 stycznia i 1 lipca, 12-procentową waloryzację emerytur i rent, 13. emeryturę, pewnie i 14... Maszyny drukarskie dostaną zadyszki...
Można tak dosypywać pieniędzy?
Nie można. Ale Glapiński będzie - jak dotąd - bez szemrania wykonywać partyjne polecenia. Już w tej chwili mamy poważne problemy bo zlekceważył inflację, nie podnosił w stosownym czasie stóp procentowych, dosypywał pieniędzy... PiS uważało, że inflacja nie jest zła, bo daje większe wpływy do budżetu. Dopiero, kiedy się rozkręciła, z opóźnieniem przystąpiono do jej hamowania, ale było za późno. I mamy największy wzrost cen w UE. Nie tylko wyborcy opozycji widzą, że Glapiński to zły wybór. Nawet część elektoratu PiS jest oburzona. No ale to zaufany człowiek prezesa, o którym wtajemniczeni mówią, że wie o Kaczyńskim więcej, niż Ziobro i Kamiński razem wzięci.
Część obywateli chyba widzi, że spadek inflacji zostanie z nami na długo i musimy zaciskać pasa. Ale czy rząd też go sobie zaciska?
Rząd się zawsze wyżywi (śmiech). Zaciska pasa obywatelom i to najbiedniejszym, bogatszym mniej, a sobie popuszcza. Glapiński w nagrodę za lojalność i posłuszeństwo, dostał na 6 lat stołek, z którego wyciągnie 7 mln zł, więc inflacja mu niegroźna.
A co by trzeba było zrobić?
Wiadomo, że przekop mierzei wiślanej jest tak zaawansowany, że tu nic się nie da zrobić. Ale już z budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego można i trzeba natychmiast zrezygnować. Tam się nic nie dzieje, poza tym, że grupa urzędników dostaje bardzo duże pieniądze. A odpowiedzialny za CPK Marcin Horała siedzi na dwóch ministerialnych stołkach. Jaki z niego musi być ekwilibrysta, że tak się potrafi rozkraczyć.
Opozycja powinna się skupić na odebraniu władzy PiS-owi i rozliczeniu wszystkich szwindli, które są cały czas robione. Trzeba przywrócić praworządność. Osobiście uważam, że Glapińskiego po wygraniu wyborów przez opozycję należałoby natychmiast zdjąć ze stanowiska.
Joanna Senyszyn / posłanka Polskiej Partii Socjalistycznej
Jarosław Kaczyński nadal jest taki mocny, pani zdaniem?
Oprócz „5 dla zwierząt" wygrywa wszystko, na czym mu naprawdę zależy. Ani w partii, ani w Zjednoczonej Prawicy nie ma z kim przegrać, bo to zło znane, które mniej przeraża niż nieznane.
To nad czym powinna się skupić teraz opozycja?
Na odebraniu władzy PiS-owi i rozliczeniu wszystkich szwindli, które są cały czas robione. Trzeba przywrócić praworządność. Osobiście uważam, że Glapińskiego po wygraniu wyborów przez opozycję należałoby natychmiast zdjąć ze stanowiska.
Ale to możliwe?
Prezes Narodowego Banku Polskiego jest nieodwoływalny. Ale Glapiński jest prezesem banku PiS, który nie jest chroniony konstytucyjnie.
Znam się na świniach, co ułatwia mi utrzymywanie się przez tyle lat w polityce. To pani słowa. Nadal aktualne?
(Śmiech). Niestety polityka to zajęcie dla ludzi z grubą skórą. Dlatego dziwię się, kiedy niektórzy politycy są oburzeni i dotknięci inwektywami pod swoim adresem. Mnie nigdy nie przyszło do głowy, żeby podawać kogokolwiek do sądu za obrazę. Uważam, że to jest niestety wpisane w politykę. Oczywiście chciałabym większej politycznej kultury i parlamentarnego, czyli eleganckiego języka, ale skoro ich nie ma, trzeba się dostosować. Wszak inteligencja to zdolność dostosowania. Dlatego i sama nieraz odpowiednie daję rzeczy słowo...
Znana jest pani z tego, że się nie gryzie w język. To pani wymyśliła określenie kaczyzm, rząd ziemniaczano-buraczany, Rzeczpospolita Obojga Kaczorów, to pani mówi, że sutanna jest okolicznością łagodzącą...
Niestety w Polsce prawda nie tylko w oczy kole, ale powoduje ciąganie po sądach. Właśnie mam trzy procesy. Rodziny tzw. wyklętych chcą 100 tys. zł za rzekomą obrazę ich krewnych, Ordo Iuris 200 tys., bo ponoć obraziłam Rzeczypospolitą i Naród Polski. Papież najtańszy - stowarzyszenie Pamięć JP II chce 20 tys. Ale to już temat na inną rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze