Autora poznałem bodaj w roku 2009, kiedy zjawił się w redakcji ze swoją autobiograficzną książką „Spowiedź bezrobotnego”. Opisywał w niej perypetie pracownika wyrzuconego na bruk przez „niewidzialną rękę rynku, jego rozpaczliwe próby znalezienia godnej pracy w warunkach dyktatu pracodawców, przeważnie szemranych - pożal się Boże biznesmenów - nastawionych na szybki zysk, w który wliczona była duża rotacja marnie opłacanego personelu. Życie dopisało do tej opowieści przekorny happy end. Wydawnictwo, z którym Gębski podpisał umowę w połowie lat 90., padło i publikację trzeba było odłożyć o ponad dekadę. W międzyczasie Polska wstąpiła do Unii i autor zyskał szansę wyjazdu na „saksy”, gdzie powiodło mu się lepiej, co nie znaczy sielankowo.
Obok wydarzeń istotnych autor rejestruje sprawy i wypowiedzi bardziej ulotne. Kto dziś np. pamięta rzeczniczkę praw dziecka Ewę Sowińską, która w 2008 wystąpiła z propozycją ustawowego zakazu uprawiania seksu dla osób poniżej 18. roku życia? Albo Anitę Błochowiak z komisji Rywina, która błysnęła bon motem o kolorowych skarpetkach i pedałach?
Ireneusz Gębski w ogóle jest dość płodnym pisarzem, a teraz jeszcze wyszło na jaw, że niezależnie od bieżących publikacji, od 2001 roku prowadził rodzaj kroniki, która właśnie ujrzała światło dzienne w formie książkowej. Celowo unikam słowa pamiętnik, bowiem autor pisze nie tyle o sobie, co streszcza i komentuje treści wyczytane i usłyszane w mediach. Przypomina to nieco publikowany przed laty w „Dzienniku Bałtyckim” cykl quasi-felietonów Janiny Wieczerskiej „Pisane po Wiadomościach”. Janka siadała codziennie o 19.30 przed telewizorem, spisywała na gorąco swoje uwagi i przesyłała do redakcji, a już następnego dnia z rana czytelnicy mogli się z nimi zapoznać na łamach gazety. Bo to były jeszcze te czasy, w których nie było internetu.
Gębski tak systematyczny, jak Wieczerska nie był. Zdarzało mu się robić kilkutygodniowe, a nawet miesięczne przerwy, ale i tak jego książka daje całkiem pokaźnie kompendium wiedzy o polskiej polityce i obyczajowości dwóch pierwszych dekad tego milenium. Obok wydarzeń istotnych autor rejestruje sprawy i wypowiedzi bardziej ulotne. Kto dziś np. pamięta rzeczniczkę praw dziecka Ewę Sowińską, która w 2008 wystąpiła z propozycją ustawowego zakazu uprawiania seksu dla osób poniżej 18. roku życia? Albo Anitę Błochowiak z komisji Rywina, która błysnęła bon motem o kolorowych skarpetkach i pedałach? Gębski czasem podaje tylko suche fakty, ale najczęściej komentuje. Bywa, że złośliwie: „(…) nie bardzo mogę pojąć, co premier [Kaczyński] miał na myśli mówiąc o problemie macierzyństwa i ojcostwa. Z tym Polacy, jako ogół, nie mają raczej kłopotów, a sam premier jest wyjątkiem potwierdzającym regułę”.
Dziennikarz z tej lektury może wyciągnąć dość smutne wnioski. Z perspektywy kilku lat większość szumu robionego przez polityków III RP to czcza gadanina, nie warta nawet nośników, na których została utrwalona. I czasu, tych, którzy je spisują.
Napisz komentarz
Komentarze