Leonid jest 34-letnim prawnikiem z Kijowa. Przed wojną przez jakiś czas mieszkał w Gdańsku, gdzie go poznaliśmy. Stąd, niedługo przed wojną, przyjechał do ukraińskiej stolicy. Po napaści wojsk Władimira Putina 24 lutego 2022 roku, ku przerażeniu polskich przyjaciół, zdecydował się zostać. Mieszka w południowej części miasta, poniżej przedstawiamy jego opowieść.
Po rozpoczęciu agresji zgłosiłem się do Obrony Terytorialnej. Ochotników jest bardzo wielu, więc służba tam to, jak na razie, rodzaj wyróżnienia, czy nawet „zaszczyt”. Biorą tylko tych z doświadczeniem, i to nie wszystkich. Znam starszego o pokolenie mężczyznę z wykształceniem wojskowym, który był dowódcą artylerii, ale i jemu, tak jak mnie, podziękowano. Z kolegami pomagamy, jak możemy. Dodatkowo dyżurujemy, bo zdarzają się grupy dywersyjne. Jedną, która chyba chciała podłożyć ładunki wybuchowe, udało się schwytać bezpośrednio pod moim budynkiem. Nie zginęli w strzelaninie, po prostu zostali złapani. Bywają pojedynczy maruderzy, ale większość z nich to tak naprawdę agenci, którzy chcą wprowadzać chaos i wrażenie, że w Kijowie mieszkają dzicy ludzie bez szacunku dla majątku tych, którzy poszli walczyć.
Wkur… Kijów
To zawsze było dla mnie miasto-korek. Teraz pierwszy raz w moim życiu ulice nie są zakorkowane. Nie mamy kamizelek kuloodpornych i tego typu wyposażenia, a większość dzieci wywieziono z miasta. Nie potrafię powiedzieć, ilu ludzi wyjechało, ale ci, którzy zostali, pomagają sobie nawzajem. Kiedy seniorzy potrzebują jedzenia, czy leków, od razu znajduje się ktoś, kto im je przyniesie. Mieszkam na nowym blokowisku, więc dotąd nie znałem zbyt wielu sąsiadów, najwyżej na „dzień dobry”. Teraz utworzyliśmy grupę inicjatywną, wspólnie przygotowujemy się do obrony, układamy worki z piaskiem.
Paniki nie ma, choć oczywiście jest jakaś trwoga. Ludzie się martwią, ale są bardzo solidarni i wkur… na Putina i Rosjan. Wszędzie słyszy się przeklinanie Putina. Jest dużo czarnego humoru, ale też wiary w to, że sobie poradzimy. Duch bojowy jest bardzo silny. Jakby cały naród nagle nabrał kozackiej odwagi.
Bohdan Chmielinicki miał powiedzieć kiedyś, że Ukraińcy są spokojni, póki nie dostaną za skórę wystarczająco dużo gorącego sała [słonina – dop.red.]. My dostaliśmy już dość.
W kolejce stoją kobiety i dzielą się domowymi przepisami na zniszczenie okupanta, a w dzielnicy otwarto kilka, jeśli nie kilkanaście, nowych barów, gdzie robione są wciąż nowe koktajle Mołotowa. Naród jest strasznie wkur… Terroryzm stosowany przez Rosjan tylko to potęguje. Widzieliście, co się dzieje w Charkowie, gdzie artyleria celowo bombarduje dzielnice mieszkaniowe? Chyba przedwczoraj udało się tam strącić samolot zrzucający bomby. Pilot, który się katapultował ze spadochronem, gdy zrozumiał, gdzie wylądował, sam strzelił sobie w łeb, bo bał się, że trafi na jakiegoś ojca z tej dzielnicy.
Koktajle Mołotowa z butelek od bezdomnych
W moim rodzinnym mieście, liczącym 40 tysięcy ludzi, chciano sformułować kompanię, ale, zamiast potrzebnych 100 ludzi, zgłosiło się kilka razy więcej, więc utworzono batalion, a teraz już chyba powstały tam kolejne.
W trakcie rozmowy wszedłem do łazienki, bo znowu ogłosili alarm lotniczy. Zdarzają się nieregularnie, co kilka godzin, częściej w nocy, bo wtedy mniej więcej co godzinę. Szyby w oknach mam ciągle całe, chociaż zdarza się, że drżą od wybuchów. Miasto jest bardzo dalekie od normalności – obowiązuje godzina policyjna, ale ludzie spacerują z psami, niektórzy uprawiają jogging i ćwiczą. W sklepach można kupić jedzenie. Psychologowie radzą, żebyśmy zachowali normalności możliwie dużo: myli się regularnie, czy golili zarost, o ile tak robiliśmy wcześniej. Taka higiena psychiczna. Mamy prąd, wodę i ogrzewanie. Dzisiaj była przerwa w dostępie do Internetu, ale trwała ze 20 minut. Jeździ komunikacja miejska, chociaż rzadziej niż normalnie. Śmieci są wywożone, a te, które mogą zgnić – odbierane w pierwszej kolejności, więc może w końcu nauczymy się porządnie segregować. Szkła wyrzucamy mniej, bo butelki przydają się do produkcji zapalających koktajli. Zdarzało się, że przynosili je bezdomni, którzy dawniej je zbierali, żeby sprzedać. To taka wojna ludowa i cały naród jest zjednoczony. Nawet w czasach rewolucji i Majdanu nie widziałem tyle solidarności.
PRZECZYTAJ TEŻ: Emocjonalna sesja Rady Miasta Gdańska. Skandowano: Ukraina, Ukraina!
Na nowo otwarto niektóre mosty na Dnieprze, na które jeszcze kilka dni temu był zakaz wjazdu pod groźbą ostrzału. Były obawy, że przez wschodnie, mieszkalne dzielnice do centrum przedrą się grupy dywersyjne. Ich faktycznie było tam więcej.
Najbardziej brakuje amunicji, kamizelek kuloodpornych, hełmów i kamuflażu. Zwłaszcza kamizelki dla obrony terytorialnej są potrzebne, nie przesadzę, gdy powiem, że każda to uratowane życie. Trafiają w pierwszej kolejności do walczących i oni są dobrze wyposażeni. Na froncie wyglądają jak Robocopy, w porównaniu z niewolnikami, czy nędzarzami, na jakich wyglądają rosyjscy żołnierze, którzy, często z braku żywności, włamują się do supermarketów. Zresztą Rosjanie są słabo zmotywowani i przygotowani.
W dzielnicy Obołoń – jak znana marka piwa, na północy Kijowa niedawno pojawiła się grupa dywersantów w trzech samochodach, i jeden z nich – transporter opancerzony, został zdobyty przez dwóch miejscowych dresiarzy. Wskoczyli do środka i gołymi rękami strasznie pobili żołnierzy, a jednego z nich prawie zabili. Odebrali załodze broń i wyciągnęli z pojazdu. Tego typu zdarzeń, gdy ludzie wychodzą z gołymi rękami przeciwko okupacyjnej armii, jest dużo w miasteczkach w całym kraju.
Chociaż w wyborach samorządowych w wielu miejscowościach, zwłaszcza na wschodzie, wygrywała bardziej prorosyjska opozycja, to w całym kraju słyszałem tylko o dwóch przypadkach zdrady – kiedy prezydenci małych miasteczek sami poddawali je Rosjanom. Zresztą, jeden z tych prezydentów został już znaleziony rozstrzelany – zapewne przez niezadowolonych mieszkańców.
Dziękujemy za pomoc. Jeśli skończą z nami, przyjdą po was
Na Zaporożu, niedaleko dawnej kozackiej stolicy, została w nocy zdobyta przez oddziały czeczeńskie, na które mówimy Kadyrowcy, największa w Europie elektrownia atomowa. Obok jest składowisko śmiertelnie niebezpiecznych pozostałości po paliwie jądrowym. Wciąż radioaktywne odpady są tam przechowywane w plastikowych beczkach.
Obawiamy się, że ich plan jest taki, by szantażować nas: albo się z nami dogadacie, albo w środku Europy będziecie mieli taką sytuację, że Czarnobyl będziecie wspominali z miłością. To może być szantaż dla całego kontynentu albo świata.
Powtarzamy cały czas Zachodowi: zamknijcie nasze niebo. Na ziemi nasi żołnierze niszczą całe pułki Rosjan. Ziemia płonie pod ich czołgami. Jeśli przyślecie do nas ochotników, to niech to będą wojskowi piloci w uzbrojonych samolotach. Braki w paliwie i wyposażeniu rosyjskim wskazują, że oni naprawdę myśleli, że zajmą Kijów i dużą część kraju w 72 godziny.
W przeciwieństwie do tego, co im opowiadano, nikt tu nie wita ich kwiatami. Nikt ich nie chce, a oni się boją, więc kiedy zajmują wieś, od razu, na wszelki wypadek, strzelają w okna.
Rosja zachowuje się jak gopnik. To nasz synonim waszego „dresiarza”, ale tutaj nie chodzi o strój, tylko sposób zachowania. Gopnik będzie chciał papierosa, poczęstowany, od razu poprosi o dwa, a potem i tak spróbuje jeszcze wyrwać telefon komórkowy. Dziś najważniejsze to pokonać tego szaleńca – Putina, ale problem jest szerszy i wynika z rosyjskiego imperializmu, który trwa, i od XIX wieku praktycznie się nie zmienił. Niewielkie protesty przeciw tej wojnie w Rosji to oczywiście wynik obawy przed represjami, ale pamiętajmy, że nawet wśród tych kilku tysięcy osób wychodzących na ulice Moskwy, czy Petersburga, 8 lat temu wielu wiwatowało, krzycząc: „Krym nasz!”. Poparcie dla aneksji przekraczało wtedy 90 procent, a i dziś wielu z protestujących jest przeciwnych wojnie, tylko dlatego, że Ukraińcy „zabijają naszych chłopców”.
PRZECZYTAJ TEŻ: Fotoreporter na polsko-ukraińskiej granicy: Widziałem ogrom strachu i ogrom życzliwości
Polska i Ukraina nie zawsze dobrze ze sobą żyły, ale przypominają mi dzieciństwo z bratem. Kłóciliśmy się i walczyliśmy, ale jak jakiś dresiarz uderzył brata, to momentalnie byliśmy razem przeciwko niemu. To, co się dzieje teraz, jest bardzo inspirujące: Polska i cała Unia Europejska razem pracują jako zaplecze Ukrainy – przyjmują kobiety i dzieci, dbają o nie, przysyłają broń, żywność, medykamenty. Każdemu chłopakowi, który wysłał rodzinę do Polski, jest łatwiej walczyć, wiedząc, że oni są bezpieczni, nie są głodni. To ważne. Bardzo za to dziękujemy.
Pamiętajcie jednak, Putin dziś otwarcie mówi, że walczy z NATO. Powinniście mieć świadomość, że jeśli tylko skończy z nami, pójdzie także po was.
Napisz komentarz
Komentarze