Powinniśmy obawiać się armii Putina?
W tej chwili jest za wcześnie, by wyciągać daleko idące wnioski co do dalszych działań w ramach tego konfliktu. Na pewno z jednym musimy się pogodzić, i to bez względu na to, czy będzie on ograniczony do kwestii terytorialnych, czy też dojdzie do całkowitej zmiany porządku politycznego na Ukrainie. Z całą pewnością oznacza to dla nas obniżenie poziomu życia, może nawet na kilka lat. Będzie to bardzo trudne, ponieważ wszyscy przyzwyczailiśmy się do wysokiego standardu życia. Poza tym żyliśmy w państwie, w którym od 1991 r. bez przerwy notowaliśmy wzrost gospodarczy. Czasem mały, czasem większy, ale on zawsze był. Tymczasem musimy nastawić się, że teraz będzie gorzej. Nakładane sankcje, uzależnienie Ukrainy od Rosji nie pozostaną bez wpływu na naszą gospodarkę. Całe pokolenie młodych Polaków zostało wychowane w pewnej beztrosce, która właśnie się kończy.
WIĘCEJ: Wojna na Ukrainie. Rosyjskie wojska zaatakowały
Również w beztrosce związanej z poczuciem bezpieczeństwa i komfortem życia w, wydawało się, stabilnej części świata?
Młodsze pokolenia w ogóle nie zdają sobie sprawy, że za nami pierwsze w dziejach państwa polskiego 70 lat, w których, na dobrą sprawę, nic się nie działo. W podręcznikach do historii nie uda się „wykroić” z ostatnich lat nawet pół strony. Dla nas wojna jest czymś abstrakcyjnym. Znamy ją tylko z filmów. Nie sądzę, by wkrótce miała dotyczyć również Polski, bo, moim zdaniem, nie będzie toczyć się na naszym terytorium, natomiast czekają nas duże zmiany w życiu społecznym, idące wbrew naszemu doświadczeniu.
Dla nas wojna jest czymś abstrakcyjnym. Znamy ją tylko z filmów. Nie sądzę, by wkrótce miała dotyczyć również nas, bo, moim zdaniem, nie będzie toczyć się na naszym terytorium. Natomiast czekają nas duże zmiany w życiu społecznym.
Być może, jeżeli ten konflikt wydłuży się i zamieni w nowy rodzaj zimnej wojny, w nieco innej postaci niż kiedyś, będzie to oznaczać, np., ograniczenia swobód obywatelskich. Starsi od nas przyzwyczajeni są do tego, że nie wszystko można mówić i robić w przestrzeni publicznej. Często bywają zdumieni tym, co obserwują wokół siebie. Twitter czy Facebook dla części osób w wieku 60+ nie są do końca zrozumiałe. Z kolei dla 20-, 30-latków normą jest, że ubierają się jak chcą, mówią i robią, co chcą. Każdy manifestuje swoją odrębność i tożsamość, natomiast wszelkie powinności publiczne przyjmujemy z niechęcią, czy niedowierzaniem, jak szczepienia, czy przestrzeganie prawideł ruchu drogowego.
WIĘCEJ: „Solidarnie z Ukrainą!" Wielki wiec w Gdańsku na placu Solidarności
W najbliższym czasie będzie się to zmieniać, ale też natrafiać na opór, ze względu na odmienność doświadczeń. Myślę też, że bardzo trudno będzie o jakąkolwiek refleksję. Zaskoczenie, jakie temu towarzyszy, plus współczesna kultura wykluczania, polegająca na tym, że z kim się nie zgadzamy, tego anihilujemy, spowodują, że do głosu mogą dochodzić ci, którzy potrafią głośniej krzyczeć.
Żyliśmy w bańce iluzji?
Niestety, świat wygląda inaczej niż mówiono nam po 1989 r. Nie chcieliśmy przyjąć do wiadomości problemów na Bałkanach, nie otrzeźwiły nas upadki państw na Bliskim Wschodzie. Nawet to, co wydarzyło w 2014 r. w Donbasie nie zrobiło na nas większego wrażenia, bo było bardzo daleko od granic Polski. Przez ten czas nie zdobyliśmy się na żadną refleksję, poza powielaniem schematów z dawnych lat, które nie działają, ponieważ świat jest znacznie bardziej zglobalizowany. To nie jest moment na obwinianie tych, czy wcześniejszych rządzących, ale mam wrażenie, że nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, że po roku 89. wchodzimy w świat wolności, który nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem.
Mam wrażenie, że nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, że po roku 89. wchodzimy w świat wolności, który nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem.
Jaki może być dalszy rozwój wydarzeń?
W moim zawodzie trzeba być uczciwym. Muszę się przyznać, że pomyliłem się w ocenie rozwoju wypadków tego konfliktu. Uważałem, że rozejdzie się on po kościach w wymiarze militarnym, w odróżnieniu do wymiaru politycznego. Stało się kompletnie inaczej. Przez ostatnie tygodnie brzmiały mi w uszach słowa, z których chyba nie potrafiłem wyciągnąć odpowiednich wniosków. Chodzi o wypowiedzi jednego z izraelskich analityków, bardzo chętnie nagłaśnianego przez rosyjskojęzyczne źródła. Mówił bowiem o tym, że za pół roku będziemy żyć w zupełnie innym świecie. Pytany, odpowiadał, że nie wie, czy to będzie lepszy świat, ale na pewno będzie zupełnie inny.
Dlatego nie sądzę, by to, co się teraz stało, było pochodną gwałtownych zmian decyzji, czyichś osobistych paranoi. Mówiąc bardzo ostrożnie… Rosja będzie grać na rozstrzygnięcie natury politycznej, bo, umówmy się, ten kraj ma zaledwie 140 mln ludności i, w odróżnieniu do Związku Radzieckiego, nie ma wszystkiego w bród. Jest graczem, który prędzej, czy później będzie tracić siły. Pamiętajmy, że budżet Stanów Zjednoczonych jest 17-krotnie większy od rosyjskiego. Miejmy nadzieję, że to, co obserwujemy, będzie trwać dni, oraz że mosty do pokoju i porozumienia w skali globalnej pozostaną nienaruszone, tak jak mosty na Dnieprze, które na razie nie są atakowane. Natomiast Polska, w żadnym wariancie tego konfliktu, nie będzie zwycięzcą.
Napisz komentarz
Komentarze