Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Hejt po sąsiedzku. Algorytmy „dbają” o to, by treści hejterskie nas nie ominęły

Hejt trafia dziś do nas nie za sprawą jakichś centralnych ośrodków władzy, tylko od naszego kolegi. A algorytmy „dbają” o to, by treści hejterskie nas nie ominęły – mówi psycholog społeczny, dr hab. Michał Bilewicz
Mowa nienawiści, Hejt

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

Czym mowa nienawiści różni się od innych sposobów wyrażania niechęci wobec innych, czy manipulowania językiem? 

Pojęcie mowy nienawiści, tak jak rozumiemy je w badaniach naukowych, ma bardzo wąski zakres. Uznaje się za nią użycie języka obraźliwego wobec grup mniejszościowych narażonych na dyskryminację z racji swojej płci, wyznania, rasy, narodowości, preferencji seksualnych, czy tożsamości psychoseksualnej. Jest to więc kategoria bliska temu, co w Polsce jest regulowane artykułem 257 kodeksu karnego. Nie jest natomiast mową nienawiści powszechny hejt internetowy skierowany np. przeciw politykom.

Czy to obrażanie musi się odbywać publicznie, czy wystarczy, że ktoś potraktuje mnie w ten sposób w prywatnej rozmowie?

Mowa nienawiści może występować też w rozmowie prywatnej, ale jej konsekwencje są dużo poważniejsze wtedy, kiedy ma miejsce publicznie: w internecie, w klasie szkolnej. A dla nas, jako dla psychologów, jest szczególnie interesujące są właśnie konsekwencje mowy nienawiści. Na ile można ją wiązać np. z tym, że mieliśmy całą taką falę samobójstw osób nieheteroseksualnych? Obecnie jesteśmy świadkami gęstniejącej atmosfery wokół Ukraińców w Polsce. To ma, niestety, swoje konsekwencje w postaci zespołu stresu pourazowego, który – mówię to na podstawie badań – występuje wśród mniej więcej połowy ukraińskich uchodźczyń, bo to głównie kobiety. Jeżeli nam zależy, żeby te osoby włączyły się w nasz rynek pracy, żeby ich dzieci miały zapewnione sensowne warunki dorastania w Polsce, żeby ich rodziny dobrze funkcjonowały, to bardzo ważne, żeby tej mowy nienawiści, z którą stykają się Ukraińcy, było jak najmniej. 

Wydaje się, że mowa nienawiści to zjawisko nieodłączne od dziejów ludzkości. Gdyby przeanalizować Stary Testament, to już tam odnaleźlibyśmy fragmenty nawołujące do eksterminacji całych grup ludności. A w XX wieku chętnie sięgała do mowy nienawiści propaganda hitlerowska i stalinowska. 

Oczywiście, tak rozumiana mowa nienawiści jest stara jak świat. Pojawia się w dużym natężeniu wszędzie tam, gdzie mamy mobilizację ludobójczą. Na przykład w Rwandzie przed ludobójstwem w 1994, Radio Tysiąca Wzgórz budowało naznaczającą propagandę, przedstawiając lud Tutsi jako karaluchy, jako wysokie drzewa, które trzeba będzie wyciąć. Podobnie było wcześniej w III Rzeszy. Niedawno robiliśmy analizy treści „Stürmera” [„Der Stürmer” – skrajnie antysemickie tabloidowe pismo ukazujące się w hitlerowskich Niemczech – red.] od początku lat trzydziestych do 1945 roku. I widać tam, kiedy tej mowy nienawiści pojawia się tam więcej. Tak było bezpośrednio przed 1939, kiedy potrzebna była mobilizacja wojenna, a potem po konferencji w Wannsee, kiedy zaczyna się akcja Reinhardt, wymagająca uzasadnienie ludobójstwa. Tego typu nagonki pełniły też kolosalną rolę w mobilizacji poparcia dla komunizmu w Polsce. Na tej fali płynął Gomułka w 1968, ale też – o czym się trochę zapomina – Gierek. 

Ma pan namyśli niesławne wiece po protestach w czerwcu 1976?

Tak. Co ciekawe, wtedy mowa nienawiści miała charakter klasowy i skierowana była przeciwko… robotnikom. To ważne – szczególnie tu w Trójmieście – żeby zrozumieć, że zryw Solidarności i cała geneza tej wspaniałej robotniczej rewolucji, która koniec końców doprowadziła do upadku komunizmu w Polsce, bierze się z oporu, z reakcji na hejt, na język nienawiści który wykorzystywano wobec robotników w Radomiu. To jest ten początek, pierwszy moment kiedy opozycja wywodząca się ze środowisk inteligenckich, rozumie, że robotnikom dzieje się krzywda. Kampania nienawiści, którą Gierek rozkręcał w sposób intencjonalny, jako narzędzie politycznej mobilizacji, tylko tę krzywdę uwidoczniła. 

dr hab. Michał Bilewicz (fot. Uniwersytet Warszawski)

Jak to więc jest, że dopiero teraz mowa nienawiści stała się obiektem tak intensywnych badań i tyle się mówi o konieczności jej zwalczania?

Wiąże się to z rozwojem Internetu, który dał zupełnie inne narzędzia do rozpowszechniania mowy nienawiści. Dzisiaj, po pierwsze – każdy może być twórcą i przekaźnikiem, po drugie – nawet jeżeli tych twórców nie ma zbyt wielu, to łatwość, z jaką można ten hejt przekazywać dalej, jednym kliknięciem w Internecie, wprowadziła zmianę jakościową. Ten hejt trafia dziś do nas nie za sprawą jakichś centralnych ośrodków władzy, tylko od naszego kolegi, naszego znajomego. A algorytmy „dbają” o to, by treści hejterskie nas nie ominęły, co szczególnie widoczne jest w ostatnich miesiącach na dawnym Twitterze, czyli na portalu X.

Elon Musk właściciel X, twierdzi, że wszelkie próby oczyszczania tej platformy z nienawistnych treści byłyby ograniczaniem wolności słowa.

To, co się stało na Twitterze, po przejęciu go przez Muska, to jest coś dramatycznego. Po pierwsze, zwolniono praktycznie wszystkich ludzi, którzy się zajmowali moderacją treści, poszukiwaniem czy ktoś nie narusza regulaminu. Po drugie – Musk przywrócił konta, które były wcześniej zablokowane i ogłosił, że to jest medium całkowicie wolne, w którym można pisać, co się chce. Ale nawet nie to jest problemem, że ono jest w tym sensie „wolne”, tylko to, co promują algorytmy tego medium. Jeżeli ktoś używa X, to prawdopodobnie wchodząc na konto, na samej górze, na pierwszej stronie, zobaczy od razu jakieś niestworzone rasistowskie treści. Mnie się ostatnio wyświetla ciągle pewien pan, który otwarcie mówi, że jest rasistą i uważa, że największym zagrożeniem dla Polski są osoby czarnoskóre. Śledzą go tysiące osób, a co gorsze, algorytmy X go promują, także wśród osób, które wcale nie chcą oglądać takich rzeczy. Bardzo mnie to niepokoi, bo to już jest jakaś nowa kategoria mediów społecznościowych, z którą dotąd nie mieliśmy do czynienia. Wcześniej hejt się tam pojawiał, ale nie był główną treścią tych mediów. Można było go zgłosić, a on wtedy był zdejmowany. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby te treści z portalu X mogły być w ogóle zdjęte. 

Unia Europejska stara się walczyć z językiem nienawiści, ale social media to domena USA, a po nowym prezydencie tego kraju raczej nie można się spodziewać, że będzie tu sojusznikiem. 

Te amerykańskie koncerny medialne działają jednak na rynku europejskim, a tutaj narzędzi już jest znacznie więcej. Był taki czas, kiedy Facebook zatrudniał osiem tysięcy osób do monitorowania nienawistnych treści, z czego pięć albo sześć tysięcy pracowało wyłącznie przy monitorowaniu niemieckojęzycznego Facebooka. Dlaczego? Otóż niemieckie prawo czyniło dostawców usługi internetowej odpowiedzialnymi za treści, które tam się znajdują. Jeżeli na Facebooku ktoś umieści tekst neonazistowski, to odpowiada nie tylko ta osoba, ale także Facebook, który umożliwił propagowanie tego. Trochę na wzór tych bardzo ostrych regulacji niemieckich powstał Digital Services Act, który powoli będzie wdrażany na poziomie Unii Europejskiej. I Polsce mamy przykłady, kiedy prawo rzeczywiście stanęło po stronie ofiar internetowej nienawiści. Głośna była sprawa Ann Appelbaum, żony Radka Sikorskiego, wobec której na stronach internetowych „Faktu” ukazywały się pogardliwe, antysemickie komentarze. Sikorski pozwał wtedy wydawcę „Faktu”. Proces się toczył przez wiele, wiele lat, ale w końcu zapadł prawomocny wyrok, który zmusił wydawcę do zapłaty poważnego odszkodowania za naruszone dobro osobiste. I to pokazuje, że odpowiedzialność spoczywa nie tylko na anonimowych komentatorach, ale też na tym, który udostępnia im swój „salon”. 

Pan przed kilkoma miesiącami został powołany przez prokuratora generalnego do zespołu doradców do spraw przeciwdziałania mowie nienawiści i przestępstwom motywowanym uprzedzeniami. W związku z tym ma pan pewnie w głowie jakiś plan, co zrobić, żeby było lepiej pod tym względem? 

Jeśli mówimy o ochronie osób, które uzyskały w Polsce status uchodźcy, które trafiły tutaj z miejsc, gdzie groziło im prześladowanie, w tym Ukraińców, którzy uciekli do Polski przed wojną, najważniejsze jest zapewnienie im tego, by nie słyszeli w stosunku do siebie mowy nienawiści. A jeżeli coś takiego się pojawi, to że będą mogli łatwo takie przestępstwo zgłosić, a prokurator z urzędu będzie wszczynał postępowanie. Tego w Polsce brakuje. Prokuratorzy nie wiedzą, jak sobie radzić z takimi sprawami. Niechętnie kwalifikują przestępstwa, jako takie, które są motywowane nienawiścią. Udowodnienie tego jest w ogóle bardzo trudne. W artykule 257 kk jest mowa o nawoływaniu do nienawiści. Ale co to znaczy „nawoływanie do nienawiści”? Czy jeśli ktoś powie np. „wszyscy banderowcy to śmiecie”, to czy on już nawołuje do nienawiści? Czy w ogóle można nawoływać do nienawiści? Człowiek zwykle nawołuje do działania, a nie do wywołania w sobie jakiegoś stanu emocjonalnego. Mało kto powie: „musimy nienawidzić Ukraińców”. Dlatego w tym zespole przygotowujemy wytyczne dla prokuratorów, pozwalające łatwo rozpoznać, co jest mową nienawiści. Że kiedy kibice wywieszają swastykę, to nie jest to kult boga słońca, jak usłyszeliśmy w orzeczeniu sądowym jakiś czas temu. Druga sprawa to sama treść zapisów prawnych, które nie chronią tej grupy, która najczęściej w Polsce jest obiektem mowy nienawiści, czyli osób nieheteronormatywnych, osób nieheteroseksualnych, transpłciowych. To są ludzie, których można bezkarnie obrażać, wyszydzać. Nie ma żadnego zapisu w polskim prawie, który by w jakikolwiek sposób dotyczył kwestii homoseksualności. 

CZYTAJ TEŻ: „Zaj...ę was jak bohater Stefan W.”. Polski hejt staje się zabójczy

A w jaki inny sposób, poza środkami prawno-administracyjnymi, można zwalczać mowę nienawiści? 

Gdy robiliśmy badania z wykorzystaniem neuroobrazowania, zwracaliśmy uwagę na te obszary mózgu, które, które ułatwiają nam przyjmowanie perspektywy innego człowieka. Gdy widzimy, że ktoś cierpi, coś go boli, wówczas u nas tez pojawia się automatyczna reakcja bólowa. Gdy kazaliśmy badanym przez nas osobom czytać dużo hejtu internetowego, zobaczyliśmy że po jakimś czasie te obszary w mózgu słabiej działają. Podobnie było podczas badań, gdzie monitorowaliśmy akcję serca pod kątem stresu. I znowu, gdy pokazujemy ludziom przemoc wobec jakiejś grupy, a widzimy, że reakcja emocjonalna jest dużo mniejsza wśród ludzi, którzy wcześniej czytali dużo treści nienawistnych. Oznacza to, że mowa nienawiści osłabia naszą podstawową zdolność do odczuwania empatii wobec innych ludzi i do emocjonalnego reagowania na przemoc. Jak to odbudować? Przez wzbudzanie empatii. Robiliśmy badanie, gdzie pokazywaliśmy krótkie filmiki, na których ludzie po prostu rozmawiali. To nie było nic inscenizowanego. Zaprosiliśmy chłopaka, który określał się jako konserwatywny prawicowiec, czasami nawet chodził na marsze niepodległości w Warszawie. Zaprosiliśmy też uchodźcę muzułmańskiego, który świetnie mówił po polsku i nagraliśmy rozmowę tych dwóch osób. Kamera była skoncentrowana głównie na twarzy tego chłopaka, który przychodził tam z całym zestawem antyuchodźczych przekonań. W czasie rozmowy było widać, jak on się zmienia, jak reaguje na to, gdy tamten opowiadał mu, jak ojciec go wyprowadzał z jakiejś sytuacji zagrożenia życia. Jak potem trafił do Polski i w Polsce doświadczał jakichś przytyków, dlatego że był muzułmaninem. U badanych, po obejrzeniu tego krótkiego filmu, zaobserwowaliśmy wzrastającą wrażliwość na mowę nienawiści. 

Czy mowa nienawiści ma barwy polityczne? Zwykle kojarzy się z ruchami skrajnymi, rasistowskimi, faszystowskimi, nacjonalistycznymi, populistycznymi i zasadniczo prawicowymi. Ale czy „moherowe berety”, „ciemnogród”, „dożynanie watahy” też nie mieszczą się w tym pojęciu? 

Tu bym odróżnił mowę nienawiści od innych kategorii hejtu czy na przykład teorii spiskowych. Teorie spiskowe, a więc przekonanie, że politycy zakulisowo działają na niekorzyść społeczeństwa, że na świecie jest bardzo dużo niejawnych działań, których prawdziwej natury się ludziom nie ukazuje, ale które mają nam zaszkodzić, itd. – jak wykazały nasze badania w kilkudziesięciu państwach – były równie popularne wśród osób, które same się określały jako liberalne czy lewicowe, jak i osób, które się określały jako zdecydowanie konserwatywne i prawicowe. Natomiast jeżeli chodzi o mowę nienawiści, to ona jednak w zdecydowanie większym stopniu jest cechą myślenia zorientowanego na dominację społeczną, czyli na hierarchiczny światopogląd, w którym uważamy, że świat to jest dżungla, gdzie silniejsi przetrwają, a słabszym, nie należy się jakiekolwiek wsparcie. Gdzie nierówności są czymś oczywistym i naturalnym. W Polsce mowa nienawiści rzeczywiście jest bardziej widoczna w środowiskach prawicowych, czy skrajnie prawicowych. Aczkolwiek w ostatnich tygodniach można było odnieść wrażenie, że wypowiedzi, które tworzą atmosferę nienawiści wobec imigrantów i uchodźców, stały się powszechne na całej polskiej scenie politycznej. Mam tu na myśli wypowiedź wiceministra Zgorzelskiego, który nazwał uchodźców na granicy białoruskiej bydłem, czyli użył słowa bezpośrednio dehumanizującego. Ale myślę też o twicie premiera Tuska po zamachu w Magdeburgu. Jego sprawcą nie był imigrant, ale uchodźca polityczny z Arabii Saudyjskiej, a motywem jego czynu była nienawiść do Saudów i w ogóle świata islamu. Wygląda też na to, że sprawca popierał skrajnie prawicową i antyimigrancką AfD. I kiedy ten człowiek wjeżdża rozpędzonym samochodem na jarmark świąteczny, z miejsca widzimy poruszenie wszystkich tych antyimigranckich środowisk. Włącza się w to nasz liberalny premier, który w tym samym duchu apeluje do prezydenta Dudy, by ten podpisał ustawę, która zatrzyma napływ imigrantów. Tymczasem tego dnia prezydent powinien podpisać inną ustawę – nowelizację kodeksu karnego, która pozwolić skutecznie ścigać mowę nienawiści. To było dla mnie bardzo smutne, bo w tej sprawie moje oczekiwania wobec obecnego rządu były nieco inne. Myślałem, że mobilizowanie wyborców do poparcia swojej polityki takim językiem, to jest coś, co odejdzie do przeszłości. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama