Dla kibiców obserwujących personalne roszady w drużynie Lechii, dobrą informacją była ta, że trener Szymon Grabowski desygnował do gry w pierwszej jedenastce czterech Polaków. To oczywiście pewien przekąs, ale biorąc pod uwagę ostatni mecz Lechii z Widzewem, jest minimalny postęp. Wtedy na boisko wyszło trzech polskich zawodników Lechii. W kontekście budowania tzw. gdańskiej tożsamości w klubie nie wygląda to najlepiej. Z drugiej strony trudno mieć pretensje do szkoleniowca biało-zielonych, który widzi na co dzień dyspozycję swoich graczy i – mamy nadzieję – wystawi na mecz swój autorski, a jednocześnie optymalny, skład. Dodatkowy problem Lechii to kontuzje Camilo Meny, Conrado czy Tomasa Bobceka, co mocno ograniczyło pole manewru w ofensywie.
CZYTAJ TEŻ: Lechia zremisowała w Gdańsku z Widzewem Łódź
Lechia już w pierwszej akcji Stali mogła stracić gola, ale świetna postawa bramkarza Szymona Weiraucha tamu zapobiegła. Chwilę potem Lechia cieszyła się z gola Maksyma Chłania. Po analizie VAR sędzia nie uznał tego gola, bo Bogdan Wiunnyk podający piłkę do Chłania faulował Mateusza Matrasa, nota bene, byłego gracza Lechii.
Lechia przeważała nad Stalą, spokojnie budował akcje, ale nie potrafiła ich wykończyć bramką. Aż do 38. minuty kiedy to Maksym Chłan z lewej strony boiska wstrzelił piłkę na pole karne gospodarzy, a tam nogę do futbolówki przyłożył Dominik Piła i wpadła ona do siatki Stali. To była pierwsza w ekstraklasie bramka obrońcy Lechii.
Drugą połowę lepiej zaczęli stalowcy. Gospodarze ewidentnie podrażnieni stanem rzeczy i wynikiem ruszyli do ataków. Na przeszkodzie w zdobyciu bramki znów stawali: bramkarz Lechii, słupek bądź brak skuteczności zawodników Stali. W 58. minucie lechiści jednak stanęli i patrzyli jak Piotr Wlazło silnym strzałem lokuje piłkę pod poprzeczkę bramki Lechii. Mecz nabrał tempa, głównie za sprawą gospodarzy, którzy wyraźnie przeważali nad Lechią. Gdańszczanie musieli skoncentrować się na defensywie, by tego meczu nie przegrać. Mieli kilka prób kontrataków na bramkę Stali, ale kończyły się one przed polem karnym gospodarzy. Czego nie zrobiła Lechia, zrobiła Stal, która w doliczonym czasie zdobyła zwycięskiego gola. Po tej porażce Lechia znowu jest w strefie spadkowej tabeli ekstraklasy.
Stal Mielec – Lechia Gdańsk 2:1 (0:1)
Bramki: Piotr Wlazło (58), Łukasz Wolsztyński (90+2) - Dominik Piła (38).
Napisz komentarz
Komentarze