Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Czy społeczeństwu są jeszcze potrzebni dziennikarze? [ROZMOWA]

Za kilka miesięcy będziemy mieli wybory prezydenckie. Można się spodziewać, że w związku z tym znowu kogoś zaświerzbi ręka, żeby sięgnąć po telefon i powiedzieć: "Słuchajcie obywatele, dziennikarze, redaktorze naczelny kochany, może byście taki tekst opublikowali?" - przestrzega dr hab. Adam Szynol, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Czy społeczeństwu są jeszcze potrzebni dziennikarze? [ROZMOWA]

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Z zestawienia, przygotowanego przez dziennikarzy Radia Gdańsk wynika, że w latach 2019-2023 w porannym programie "Gość dnia" pojawiali się głównie politycy PiS, którzy stanowili 70 proc. wszystkich zapraszanych. Tylko Marcin Horała odwiedzał stację radiową 41 razy...
Znam to zestawienie.

A zna pan statystyki z drugiego kwartału 2024 r. , według których w publicznych mediach na prezentowanie racji koalicji rządzącej przeznaczono prawie 83 proc. czasu antenowego? Jak widać media przypominają wahadło - od ściany do ściany.
Statystyka nie oddaje wszystkiego. Warto przypomnieć, że do 2023 r. opozycja, nawet jeśli była obecna w mediach publicznych, to zawsze była w nich szkalowana. Ponadto poprzednie rozdanie było zainteresowane głównie jednym podmiotem - Prawem i Sprawiedliwością. Suwerenna, a wcześniej Solidarna Polska miała bardzo niewielki udział. Dzisiaj sytuacja jest inna. Sama koalicja składa się z trzech podmiotów, a gdyby dobrze policzyć, to w rządzie jest około dziewięciu, dziesięciu partii. Wśród rządzących są różne grupy polityczne, znacznie różniące się w kwestiach dość kluczowych, takich na przykład jak aborcja. Dziennikarze, którzy chcą to zrelacjonować, nie mogą zaprosić jednego przedstawiciela koalicji, gdyż taka rozmowa nie pokaże złożoności poglądów na to, co się dzieje. Dlatego nawet jeśli statystyki wskazują na odchylenie wahadła w drugą stronę, nie jest to przełożenie jeden do jednego. Należy też przypomnieć, że przejmowanie władzy było bardzo trudne,  obarczone różnymi zachowaniami. Władzę w mediach publicznych oddano w sposób niepokojowy, mówiąc delikatnie. Można powiedzieć, że karencja dotycząca takiego przejmowania mediów publicznych i ich odbudowywania, może być nieco wydłużona.

W sierpniu ub. roku w badaniu "Zaufanie Polaków w życiu prywatnym i zawodowym" dziennikarze zajęli ostatnie, 19. miejsce. Czy media, które zmieniły ostatnio front, są w stanie podnieść zaufanie do naszego zawodu?
Będzie to bardzo trudny i bardzo długi, mozolny proces. To trochę budowanie od zera, podobnie  jak było w 1989 r. Niektórzy pamiętają wejście do studia Wojciecha Reszczyńskiego i jego pierwsze, mocne odcięcie się od tego, co działo się wcześniej. W zasadzie to, co zrobił teraz w programie "19.30" red. Marek Czyż, było kalką tego, co 35 lat wcześniej zrobił red. Reszczyński.

Wystarczy się odciąć?
Niestety, nie. Zwłaszcza, że obecnie jesteśmy w gorszej sytuacji. Dziś alternatywa medialna,  jeśli chodzi o źródła wyboru dostarczyciela informacji jest dużo większa od tego, z czym mieliśmy do czynienia w 1989 r.. Obawiam się, że odzyskanie pozycji sprzed zmian, które dokonała  poprzednia władza, jest dzisiaj mało realne. I to na pewno nie w krótkiej perspektywie.

Czyli?
Roku - trzech lat. Może o wiele dłużej. 

CZYTAJ TEŻ: Likwidator: Analizujemy pieniądze wydawane przez Radio Gdańsk

W "Press" pojawił się artykuł, pokazujący, jak zmiana władzy zmieniła poglądy sporej grupy dziennikarzy. Dla części widzów, słuchaczy i czytelników z lepszą pamięcią, może to być nie do przyjęcia. Inni nie zauważą...
Dobrym przykładem jest to, co działo się z red. Przemysławem Babiarzem. Jak wyrzucić kogoś, kto jest tak bardzo znany? Jest to bardzo kłopotliwe. I doskonale widzieliśmy, jak zakończyła się próba zastopowania tej osoby. Jak się dochodzi do bardzo znanych nazwisk, bywa to trudne. Tym bardziej, że część publiczności bardzo mocno się z dziennikarzami, prezenterami zżywa.

Warto dać im kredyt zaufania?
Kredyt zaufania - to jedno. Należy jednak pamiętać, że w mediach publicznych sytuacja nie jest łatwa. Jeszcze nie ma stałego budżetu i prowadzenie dużego medium bez realnych środków, na kroplówkach z Ministerstwa Finansów, staje się niezmiernie trudne. Z drugiej my, pozostali dziennikarze, czy medioznawcy, wnikliwi obserwatorzy tego rynku musimy być krytyczni  wobec tego, co oglądamy, co słyszymy i czytamy. Jak mówi się w małżeństwie? Kochaj, ufaj, ale sprawdzaj. Możemy dać kredyt zaufania, ale to nie zwalnia nas z bacznego  przyglądania się mediom. Jeżeli popełniono błędy, jak to zdarzyło się z red. Babiarzem i jego komentarzem podczas Igrzysk, mamy prawo do krytyki. Jeżeli ktoś zrobi pochwalny materiał na cześć obecnego rządu, też  mamy prawo do krytyki. Naszym wyznacznikiem powinny być standardy, a nie chęć dania komuś szansy. Nic nie może zwalniać nas z krytycznego oglądu tego, co nadają wszystkie media, nie tylko publiczne.

Wydał pan książkę, będącą zapisem rozmów byłymi naczelnymi gazet Polska Press, którzy zostali odwołani po przejęciu grupy przez Orlen. Jak pan ocenia dzisiaj prasę orlenowską? 
Podobnie, jak jak w mediach publicznych, zmieniło się w niej bardzo dużo. To jeszcze nie są media moich marzeń pod względem jakości, profesjonalizmu, ale widać znaczące zmiany. .Nie ma już jadu sączącego się z każdego  dziennika i peanów pochwalnych na cześć jedynie słusznej  partii i wodzów. Pochodzę ze Śląska, czasami bywam u rodziców i patrzę na  "Dziennik Zachodni", który w ostatnich latach był pod wodzą Jędrzeja Lipskiego, będącego zresztą postacią memiczną. Gazeta została totalnie zniszczona. Ciężko było tam znaleźć prawdziwą informację, zwłaszcza jeżeli dotyczyć miała ona problemów rządzącego obozu. Sfera górnictwa była bardzo rzadko omawiana w sposób krytyczny. Dzisiaj nie ma już tekstów w stylu Lipskiego, Doroty Kani, nie ma całostronicowych reklam NBP, a przy nich tekstu, udającego niezależne dziennikarstwo. Widać za to powolny powrót do pewnych standardów. Natomiast mamy do czynienia z kolejnym problemem - część czytelników od gazet regionalnych już uciekła, zwracając się do innych źródeł, głównie internetowych. Obawiam się, że spora część już do tych gazet nie powróci. Raz utraconego widza, czytelnika, słuchacza bardzo ciężko odzyskać.  Inna kwestia, że prasa regionalna, niestety, pozostaje pod rządami Orlenu. A to oznacza możliwy dostęp do niej rządzącej koalicji.Co też nie jest dobre. 

Orlen zamierza sprzedać tytuły regionalne.
Słyszę o tym od pół roku, a konkretów nie widzę. Dobrze by się stało, gdyby w miarę szybko, do do końca roku na przykład, tytuły te sprzedano. Uważam, że przedłużanie tego procesu będzie rodziło znowu pokusy. Za kilka miesięcy będziemy mieli wybory prezydenckie.  A wybory oznaczają pewne nasilenie polityczne. Można się spodziewać, że w związku z tym znowu kogoś zaświerzbi ręka, żeby sięgnąć po telefon, zadzwonić i powiedzieć: "Słuchajcie obywatele, dziennikarze, redaktorze naczelny kochany, może byście taki tekst opublikowali?"  Istotne, żeby tej możliwości zrealizowania pokusy w ogóle nie było. Dlatego chciałbym, żeby sprzedaż dokonała się jeszcze w tym roku. 

Jakie mamy szanse na wprowadzenie w Polsce standardów BBC, czyli niezależnego, wiarygodnego, rzetelnego dziennikarstwa , oddzielającego informację od komentarza, dającego głos wszystkim zainteresowanym stronom?
W najbliższym roku, a w zasadzie dodałbym jeszcze parę miesięcy, żadne. Z prostej przyczyny - mamy takiego prezydenta, jakiego mamy i wiemy, że ta kohabitacja rządowo-prezydencka wychodzi źle. W związku z tym nie ma możliwości przyjęcia ustawy medialnej z prawdziwego zdarzenia. Czyli takiej, w której dokona się pewna rewolucja albo naprawdę duża ewolucja, pojawi się określone finansowanie, będzie zredukowana np. liczba kanałów,  jakaś platforma internetowa, zacznie się łączyć regionalne ośrodki radia i telewizji.  Natomiast do momentu, kiedy nie zmieni się prezydent, obecni rządzący nie planują procedowania takiej ustawy, wiedząc, że to nie ma żadnych szans powodzenia. Tak więc realizacja marzeń o standardach BBC jest odległą perspektywą.

Są jeszcze media regionalne, takie jak "Zawsze Pomorze", które próbują funkcjonować niezależnie.Nie jest to łatwe.
W tym momencie trzeba wspomnieć, że znowu wraca perspektywa ustawy dotyczącej mediów samorządowych. Jest to to kolejne pole, na którym obecna koalicja może się wykazać. Jestem gorącym zwolennikiem likwidacji mediów samorządowych z możliwością zbierania reklam i ogłoszeń. Ale jaki ostateczny kształt ta ustawa przyjmie, tego jeszcze nie wiemy. 

Czy społeczeństwu jeszcze są potrzebni dziennikarze?
Oczywiście, że tak. Informacje pojawiające się na Instagramie, Facebooku, na TikToku,  pochodzą w dużej mierze od dziennikarzy. Siła informacji i wiarygodności tego, do czego mamy dostęp,  w dużej mierze opiera się na profesjonalistach. Czyli na was - dziennikarzach niezależnych, obiektywnych, rzetelnych. I tym lepsze będzie nasze poinformowanie, im te media będą silniejsze. A dopóki i nie mamy jeszcze odbudowanej pozycji mediów publicznych, dopóty wy jesteście główną siłą napędową. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
me(n)dia 28.09.2024 00:36
ciężko "zapracowały" na taki epitet, stając się elementem przemysłu szydery, rechotu i polewu... Oraz społecznej manipulacji...

jeść się chce... żyć się chce... 28.09.2024 00:32
...i to dobrze chce się żyć. Więc szuka się dobrze płacącego "pana"... Cała, smutna prawda o "niezależnych" mediach.

Reklama
Reklama
Reklama