Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Czym żyje polskie kino, czyli co warto obejrzeć na gdyńskim festiwalu filmowym

Co polskim filmowcom w duszy gra? To pokażą nam jak w lustrze filmy konkursowe tegorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. To jedyny taki festiwal z polską duszą, który punktuje bolączki i strachy jakimi żyjemy.
Czym żyje polskie kino, czyli co warto obejrzeć na gdyńskim festiwalu filmowym
Kadr z filmu "Wrooklyn ZOO" Krzysztofa Skoniecznego

Autor: Monolith Films | materiał prasowy

49. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni rozpocznie się już 23 września. Z przeglądu obrazów, startujących w konkursie głównym, wynika, że polskie kino czuje puls życia, chociaż selektywnie. Uderza tylko w niektóre nasze strachy i bolączki. W tym roku konkursowe obrazy bardzo mocno odreagowują wojnę za naszą wschodnią granicą, ale także opowiadają o reżimie białoruskim oraz o dramatach na polsko-białoruskiej granicy. Aż 5 produkcji na 16 walczących o Złote Lwy dotyka tych tematów.

Na otwarcie festiwalu zderzenie z wojną

Nic dziwnego, że to „Pod wulkanem” Damiana Kocura otworzy tegoroczny, gdyński festiwal.

(fot. Lizart Film)

Damian Kocur to reżyser młodszego pokolenia. Jego „Chleb i sól” – wcześniejszy filmowy obraz, nagrodzony na gdyńskim festiwalu, dotykał trudnych relacji Polaków i imigrantów żyjących w Polsce.

„Pod wulkanem” to wnikliwy obraz stanu emocjonalnego młodej, inteligenckiej ukraińskiej rodziny Kovalenków, którą wybuch wojny zastaje ostatniego dnia wakacji na Teneryfie. Ich powrót do Kijowa okazuje się niemożliwy. W jednej chwili z turystów stają sie uchodźcami.

Również „Dwie siostry” Łukasza Karwowskiego to opowieść dotycząca obecnej Ukrainy.

Dwie od lat skonfliktowane przyrodnie siostry wyruszają do Ukrainy po ciężko rannego ojca. Przed ich oczami staje świat wojny, zbombardowane domy, spalone czołgi. Podróżują samochodem, potem pociągiem, w końcu pieszo. Pod Charkowem nieświadomie przekraczają linię frontu i trafiają do strefy okupowanej przez Rosjan. Film zadaje pytanie - czy w świecie wojny jest miejsce na wybaczenie i miłość?

Ludzie” Macieja Ślesickiego i Filipa Hilleslanda to kolejna opowieść z wojną w Ukrainie w tle. Kiedy wybucha wojna, pięć kobiet – reprezentujących różne pokolenia i perspektywy – podejmuje desperacką walkę, aby ocalić siebie oraz swoich najbliższych.

Pod szarym niebem” Mary Tamkovich dzieje się z kolei na Białorusi w roku 2020. Film jest inspirowany historią białoruskich dziennikarzy Igora Iljasha i Katsiaryny Andreyvej, która została aresztowana w listopadzie 2020 roku podczas protestów po sfałszowanych przez Łukaszenkę wyborach prezydenckich. Kiedy antyreżimowa dziennikarka Lena prowadząca transmisję z brutalnej pacyfikacji pokojowej demonstracji zostaje zatrzymana, jej mąż Ilja robi wszystko, żeby uratować żonę. Lecz władza jest zdeterminowana, by złamać ich oboje.

(fot. mat. prasowe)

Do tej grupy można zaliczyć „Zieloną granicę” Agnieszki Holland (współpraca Katarzyna Warzecha i Kamila Tarabura). Film o dramatycznych wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej. Głośny, oprotestowywany w ubiegłym roku przez poprzednią władzę PiS i prezydenta Andrzeja Dudę. Ale publiczność zagłosowała wbrew… nogami, idąc tłumnie na ten film do kin.

W ubiegłym roku „Zielona granica” nie mogła się pojawić na gdyńskim festiwalu. Będzie więc w tym roku konkurować o nagrody.

Bohaterowie z czasów PRL i historie prawdziwe

Inny trend widoczny w tegorocznym zestawie filmów konkursowych to bohaterowie z czasów PRL i historie prawdziwe.

(materiał prasowy | fot. Jarosław Sosiński)

Wszyscy czekają na „Simonę Kossak” Adriana Panka. To opowieść o wyjątkowej kobiecie, nie tylko dlatego, że pochodziła z rodziny słynnych Kossaków, ale to była niezwykle intrygująca postać i jakże filmowa. Simona pozbawiona talentu, który od pokoleń definiuje jej rodzinę, dorastała, nie zaznając ciepła ze strony despotycznej matki. Gdy po studiach rzuciła wszystko – dom, tradycję, społeczne konwenanse – i objęła posadę naukowczyni w Białowieży, zaczęła życie na własnych warunkach. Osiedliła się w środku puszczy, w domu bez prądu i bieżącej wody, w otoczeniu dzikiej przyrody. Poznała tam fotografa Lecha Wilczka, z którym dzieliła pasje – miłość do natury i… potrzebę wolności. Jednak jej wyobrażenia o pracy przyrodnika i pozycji młodej kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn, uległy bolesnej weryfikacji. Musiała stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt.

(fot. Grzegorz Press, Watchout Studio)

Kulej. Dwie strony medalu” Xawerego Żuławskiego – to opowieść o legendarnym w czasach PRL bokserze, który choć nigdy nie leżał na deskach, to w życiu nieraz upadał. To wielowymiarowa historia sportowca, jego triumfów na ringu, kolorytu epoki, ale także opowieść o burzliwych losach małżeństwa Kulejów, w którym wielka miłość była wystawiona na próbę radzenia sobie z wielkim sukcesem. Kulejowie byli jednym z najbardziej barwnych małżeństw Polski lat sześćdziesiątych. On – legendarny bokser, podwójny mistrz Europy i ośmiokrotny mistrz Polski, który jako jedyny polski pięściarz wywalczył dwa złota olimpijskie. Ona – silna kobieta, która niezmiennie stała u jego boku, ale nie chciała na zawsze pozostać w jego cieniu.

Trzeci film osadzony w czasach PRL to „Idź pod prąd” Wiesława Palucha.

Druga połowa lat siedemdziesiątych. Kilku nastolatków z Ustrzyk Dolnych, na czele z charyzmatycznym i niezdyscyplinowanym uczniem ustrzyckiej szkoły Siczką, postanowiło zostać punkami i grać punk rocka. Zakładają zespół KSU. Grają zbuntowaną muzykę i jednocześnie przeszczepiają na grunt zapyziałej gminy elementy londyńskiej „kultury punk”. Działania chłopców zostają zauważone przez SB. Podczas przesłuchania Siczki oficer Jerzy Majak daje mu do zrozumienia, że w Ustrzykach Dolnych żadnego „punka” nie będzie. SB uruchamia akcję „Żyletka”, mającą na celu rozpracowanie zespołu…

CZYTAJ TEŻ: Film o polskim szpiegu Krystynie Skarbek na festiwalu w Gdyni. W roli głównej córka Polańskiego

Bywały gdyńskie festiwale, kiedy temat rozliczeń z II wojną światową dominował. Tym razem do konkursu trafił tylko jeden film i to już pokazywany w kinach - „Biała odwaga” Marcina Koszałki.

Ta opowieść ma swój początek w latach trzydziestych ubiegłego wieku na Podhalu. Utalentowany taternik, potomek znakomitego góralskiego rodu Jędrek Zawrat lubi życie na krawędzi. Jego wybranką jest piękna Bronka Skorus, jednak na skutek rodzinnej decyzji ręka dziewczyny zostaje oddana starszemu z braci Zawratów, statecznemu i poważnemu Maćkowi. Dumny Jędrek porzuca rodzinne strony, by szukać zapomnienia wśród krakowskiej bohemy. Wojna zmusza braci do najtrudniejszych wyborów. Stają po przeciwnych stronach sporu, który zdecyduje nie tylko o ich osobistych losach, ale też o przyszłości całego regionu.

Swój film „Dziewczyna z igłą” Magnus von Horn, nagradzany już na gdyńskim festiwalu, osadził w czasach tuż po pierwszej wojnie światowej.

Bohaterką jest Karoline, młoda pracownica fabryki, która stara się przetrwać w Kopenhadze. Kiedy zachodzi w ciążę, traci pracę i zostaje pozostawiona sama sobie. Wtedy poznaje Dagmar – charyzmatyczną właścicielkę nielegalnej agencji adopcyjnej, pomagającej matkom znaleźć nowe domy dla ich niechcianych dzieci. Nie mając żadnej alternatywy, podejmuje u Dagmar pracę jako mamka. Kobiety nawiązują nić porozumienia, jednak świat Karoline rozpada się na kawałki, gdy odkrywa szokującą prawdę o swojej mocodawczyni.

Pozostałe filmy dzieją się współcześnie.

Małgorzata Szumowska i Michał Englert mają tyluż fanów co przeciwników swojego kina. Pewnie będzie tak i tym razem. Ich „Kobieta z… „ to opowieść osadzona w małym miasteczku.

Aniela Wesoły prowadziła zwyczajne życie – praca, miłość, ślub, rodzina. Jednak nigdy nie mogła być w pełni sobą, urodziła się bowiem w męskim ciele. Jakich dokona wyborów? Czy będzie gotowa poświęcić wszystko, by móc żyć normalnie i bez strachu? Historia jej drogi do korekty płci to inspirująca, trudna i zarazem czuła opowieść o walce o siebie, trudach rodzicielstwa, skomplikowanych relacjach z rodziną i otoczeniem, ale też o pięknie prawdziwej bliskości.

Lany poniedziałek” Justyny Mytnik to filmowa opowieść o 15-letniej Klarze, która została zgwałcona podczas Lanego Poniedziałku. Rok później, tuż przed pierwszą rocznicą zdarzenia, zaczyna ogarniać ją paraliżujący strach przed wodą. Nastolatka musi się zmierzyć z głęboko wypartą traumą.

Na filmy Jana P. Matuszyńskiego też czeka się zawsze z niecierpliwością i zaciekawieniem. Tym razem zobaczymy jego „Minghun” z poruszającą kreacją Marcina Dorocińskiego.

Grany przez niego Jurek wraz ze swoim teściem Benem (w tej roli Daxing Zhang) konfrontuje się ze stratą bliskiej osoby i decyduje odprawić chiński rytuał minghun, tzw. zaślubin po śmierci. Bohaterowie ruszają w emocjonalną podróż, której celem jest znalezienie idealnego partnera na wieczność.

Zderzenie odmiennych kultur ma pomóc uświadomić zarówno filmowym postaciom, jak i widzowi, że bez względu na pochodzenie wszyscy przynależymy do jednej człowieczej rodziny. „Minghun” to opowieść o nadziei, miłości i poszukiwaniu sensu życia oraz tego, co nastaje po nim. Co ciekawe – zdjęcia do tego filmu były kręcone także w Trójmieście.

(fot. Kino Świat)

Utrata równowagi” , którą wyreżyserował Korek Bojanowski to także film współczesny.

Bohaterka Maja najpierw poświęca aktorstwu całe swoje życie, ale nie wierzy w siebie i swoje możliwości. Dlatego po ukończeniu aktorstwa planuje aplikować na marketing i zarządzanie. Wszystko zmienia się, kiedy na jej drodze staje nowy reżyser. Charyzmatyczny mężczyzna ma poprowadzić studentów do dyplomu. Dając Mai główną rolę Lady Makbet, przywraca jej nie tylko miłość do aktorstwa, ale i wiarę w siebie. To przedstawienie demaskuje prawdziwą naturę reżysera.

Jak zrobić lemoniadę, kiedy życie daje ci cytryny? O tym mniej więcej jest „Wróbel” Tomasza Gąssowskiego.

Remek Wróbel to listonosz i zapalony piłkarz amatorskiej drużyny, który dobiega czterdziestki i wiedzie życie kawalera. Z pasją studiuje encyklopedię, ćwicząc swoją nadzwyczajną pamięć. Poza obrotnym, prowadzącym szemrane interesy przyjacielem Pedrem nie ma na świecie nikogo bliskiego. I dobrze mu z tym. Pewnego dnia wszystko się zmienia. Jego poukładane żywot wywraca się do góry nogami, kiedy niespodziewanie pojawia się w nim m.in. nowa, wygadana sąsiadka.

I wreszcie „Wrooklyn ZOO” Krzysztofa Skoniecznego – czyli film o zakazanej miłości licealisty skejta i romskiej dziewczyny.

Film iskrzy się emocjami i pulsuje muzyką. To opowieść o dorastaniu i gorącym uczuciu na przekór wszystkim. W mieście, w którym ulicami trzęsą członkowie brutalnego gangu, spotkają się dwa odmienne światy. Świat Kosy – kończącego liceum skejta, dla którego całą rodzinę stanowią kumple oraz kochający go nad życie dziadek. I świat Zory – obdarzonej cudownym głosem romskiej dziewczyny, która czuje się ograniczana przez rodzinne tradycje i którą pociąga inne życie. Gdy ta dwójka młodych ludzi się spotka, wszystko zapłonie.

Jest więc w czym wybierać. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych rozpocznie się 23 września i potrwa do 28.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama