Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Janusz Czerwiński: Warto uczyć się od każdego

Kiepski wynik polskiej reprezentacji na igrzyskach olimpijskich w Paryżu to zdaniem profesora Janusza Czerwińskiego skutek m.in. braku autorytetów, korzystania z doświadczeń starszych trenerów i byłych zawodników.
Janusz Czerwiński
Profesor Janusz Czerwiński

Autor: Andrzej Kacprzak

Wiedzieć, czego się chce

Mam wrażenie, że teraz chyba tylko Polski Związek Siatkówki jest grupą ludzi, która wie czego chce – mówi Janusz Czerwiński. - Na czele tego związku stoi Sebastian Świderski, były znakomity siatkarz. I są wyniki. Poza tym mają bardzo dobre relacje z Międzynarodową Federacja Siatkówki, która też czerpie korzyści z tego, że w Polsce jest ogromne zainteresowanie tą dyscypliną sportu. Srebrny medal olimpijski siatkarzy jest potwierdzeniem dobrej pracy całego środowiska siatkarskiego w Polsce. Ono potrafi dostosowywać się do zmian we współczesnym sporcie, nie burząc jednocześnie kanonów wypracowanych przez wcześniejsze pokolenia – dodaje profesor.

CZYTAJ TAKŻE: Gdynianka obiegła Polskę dookoła. Pokonała 4 tysiące kilometrów

Nie bać się odważnych decyzji

Jako społeczeństwo jesteśmy szalenie niecierpliwi. My chcemy już. Sukces musi być natychmiast. Tak jest nie tylko w sporcie. To nasza niedobra cecha. Inna sprawa, że wprowadzenie nowych rzeczy w sporcie także powoduje szybką opozycję. Mnożą się pytania: Dlaczego? Po co? Za ile?

- W 1967 roku jako 31-letni trener obejmowałem reprezentację Polski w piłce ręcznej. Wcześniej miałem już jakieś osiągnięcia ze Spójnią Gdańsk i byłem jednym z najmłodszych trenerów w grach zespołowych na tym szczeblu. Zanim jednak przejąłem seniorów byłem trenerem kadry młodzieżowej, z którą pojechaliśmy na nieoficjalne mistrzostwa świata, gdzie zdobyliśmy 2. miejsce. Wszyscy byli zaskoczeni, bo to był świetny wynik. Doszedłem do wniosku, że jeśli nadal tak będziemy trenować jak do tej pory to nic więcej nie osiągniemy. Obserwując i poznając metody szkoleniowe innych trenerów wiedziałem, że musimy poprawić jakość i ilość treningów.  Na konferencji szkoleniowej, która odbyła się w Gdańsku-Oliwie przedstawiłem moi kolegom trenerom plan obejmujący pięć jednostek treningowych w tygodniu. Wtedy trenowało się dwa może trzy razy. Moje tłumaczenie dlaczego warto to robić do nich nie trafiło. Postanowiłem jednak wdrożyć ten plan w Spójni Gdańsk, w której pracowałem. Po pierwszej rundzie byliśmy na pierwszym miejscu w tabeli i wtedy reszta trenerów klubowych zorientowała się, że warto trenować pięć razy, a niektórzy robili to nawet osiem razy w tygodniu. To był jeden z największych moich sukcesów dydaktycznych.  Potem pracowałem nad jakością treningów. Włączając trening wysokogórski, czyli wyjazd do Zakopanego, bo na inne nie było pieniędzy. To poszło łatwiej, bo środowisko piłki ręcznej przekonało się do wcześniejszych zmian, tych ilościowych. Poziom tej dyscypliny bardzo się podniósł i były podstawy, by marzyć o czymś więcej. Zakwalifikowaliśmy się na igrzyska olimpijskie w 1972 roku, cztery lata później w Montrealu było już 3. miejsce i brązowy medal, dwa razy drugie miejsce w Pucharze Świata. Byliśmy na topie, ale potrzebny był czas.  W sporcie żeby osiągnąć sukces, jak wykazują współczesne badania, potrzeba ok. 10-letniego okresu przygotowań. To jest równoznaczne z przepracowaniem ok. 10 tysięcy godzin. 

Czy sportowcy chcą się uczyć?

- Nasz polski problem polega, też że młodsi trenerzy nie bardzo chcą słuchać rad i polegać na doświadczeniu starszych trenerów. Zawsze miałem ogromny szacunek dla starszych ludzi, dziś to jest problem pokoleniowy, który odnosi się do wszystkich dziedzin życia. Doświadczenia starszych - w przypadku sportu dawnych zawodników i trenerów – powinny być przynajmniej wysłuchane. Bo jeśli władze np. w związku czy kadrze ma młody człowiek, to dla niego wartością dodaną będzie analiza tego co przekazują jego starsi koledzy.  Hartowanie odgrywa ogromną rolę w osiągnięciu sukcesu. Kiedyś spartańskie warunki, nawiązujące do igrzysk, były powszechne. Takie warunki treningu zawodnik zaakceptuje jeśli będzie widział sens, a sens przekaże mu ktoś kto dużo wie, ma autorytet. Przykład Feliksa Stamma, który był geniuszem wyprzedzającym epokę jest czytelny do dziś nie wiem czy dla wszystkich. Tacy ciągle się rodzą, ale nie zbyt często i oni też się uczą od innych. To można robić zawsze i wszędzie i warto to robić, choć w polskim sporcie nie jest ostatnio z tym najlepiej. 


Profesor Janusz Czerwiński, rocznik 1936, w latach 1959-65 piłkarz ręczny Spójni Gdańsk, reprezentant Polski w 11-osobowej i 7-osobowej piłce ręcznej. W latach 1967-76 trener reprezentacji Polski mężczyzn, z którą zdobył brązowy medal igrzysk olimpijskich w Montrealu, w latach 1976-78 trener reprezentacji Islandii, w latach 1984-87 trener reprezentacji Grecji, a w latach 1990-92 konsultant reprezentacji Hiszpanii. Janusz Czerwiński w latach 1981-84 i 1996-2002 rektor gdańskiej AWF, w latach 1988-96 prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama