Agent Szmydt nadaje z Białorusi… Brzmiałoby to może zabawnie, gdyby nie było prawdziwe.
To bardzo poważny problem. Zwłaszcza, że to sędzia, który rozstrzygał o sprawach ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa naszego państwa.
Przypomnijmy, że to były już sędzia, który uciekł na Białoruś, plując tam na Polskę, a chwaląc za to Łukaszenkę i Putina.
To zdrajca. Zresztą teraz w całej Europie mamy wysyp podobnych zdarzeń. Niektóre są też tak poważne, jak ucieczka Szmydta z Polski na Białoruś. To szersza akcja, zaplanowana ze strony Moskwy. Tylko, że w Polsce ten przypadek Szmydta jest o tyle groźny, że chodzi o sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. wchodzącego w skład aparatu państwa. Mógł on więc wpływać na to, żeby w sposób pośredni wyprowadzać Polskę z Unii Europejskiej. Miał dostęp do dokumentów pracowniczych osób z najwyższych organów władzy państwowej, ze służb, a także rozstrzygał w sprawach o ochronie informacji niejawnych.
Teraz trwa śledztwo, które ma wykazać jak bardzo zaszkodził Polsce.
To rutyna w takiej sprawie. Podobnie jak w przypadku pana L., który był prawdziwym, rosyjskim agentem, a wcześniej zasiadał w komisji likwidacyjnej WSI Antoniego Macierewicza. I te oba przypadki służby muszą zbadać dokładnie, do spodu, chciałoby się powiedzieć. Prześwietlić, na jakie straty zostało narażone nasze państwo i jakie straty poniosło. Szmydt miał ponad tysiąc spraw na wokandzie. To bardzo dużo. Służby muszą to przejrzeć i ocenić, jaką wiedzę mógł „sprzedać” służbom białoruskim i rosyjskim. To konieczne, żeby obce służby nie mogły wykorzystywać tych dokumentów w swojej działalności operacyjnej, stosując np. szantaż czy korupcję w stosunku do obywateli polskich, których sprawy rozstrzygał ten sędzia.
PiS zachowuje się tak jakby nie miał nic wspólnego z nim nic, wspólnego, chociaż pracował w Ministerstwie Sprawiedliwości za czasów rządów tej partii. Pytani posłowie, także z tego ministerstwa mówią: nie znam człowieka, nic nie wiem…
Nie dziwię się, że PiS się teraz tego sędziego wstydzi. Ale to Szmydt za czasów rządu PiS uczestniczył w najbardziej brudnych akcjach Prawa i Sprawiedliwości, a potem miał ochronę i to w sądzie. Przecież to on uczestniczył w aferze hejterskiej, jednej z najbardziej podłych, politycznych operacji III RP. To on ze swoją byłą małżonką, słynną małą Emi, wypuszczał brudne plotki o niewygodnych dla PiS sędziach, po to, żeby ich skompromitować i podważyć funkcjonowanie sądu. Po tym jak sprawa została upubliczniona przez dziennikarzy, a przypominam, że było to w czasach rządów PiS, Szmydt nie powinien dalej pracować w tej instytucji. A tymczasem „za karę” dostał posadę z dostępem do niejawnych informacji. Człowiek, który ramię w ramię działał razem z ministrami sprawiedliwości w opluwaniu sędziów i wyprowadzaniu Polski z Unii Europejskiej.
Jak to wyprowadzaniu Polski z Unii Europejskiej?
Wiemy, że Rosja i Białoruś chciałyby tego. Więc jeżeli to była ze strony Szmydta agenturalna działalność, to naturalne, że działał także w tym celu. Niebywałe.
To gdzie były służby? Czym się zajmowały?
Służby jak służby… Ustawa o ochronie informacji niejawnych, którą jako współtwórca wprowadzałem 25 lat temu, ma zapis, że sędziowie również podlegają procedurze sprawdzeniowej. Ale potem Trybunał Konstytucyjny, zresztą słusznie, uznał, że służby nie mogą kształtować wymiaru sprawiedliwości. Wtedy jeszcze nie było systemu odwoławczego, który obecnie istnieje. Dlatego jeśli służby nie miały informacji ze strony sędziów czy innych osób, same z siebie nie inwigilowały tego typu osoby. Co więcej, szef służby ABW podczas naszej komisji powiedział, że to pierwszy przypadek w ciągu jego 25-letniej pracy w służbach, kiedy okazało się, że sędzia zachowuje się tak niestosownie.
To co, wszyscy teraz umywają ręce?
Nie mogą. Powinna być reakcja z sądu. Przecież on miał „bogate” życie prywatne, trzy żony, kochanki, nie płacił alimentów na swoje dzieci. I już po tym przełożonym powinna się zapalić lampka ostrzegawcza.
Powiem więcej, on leczył się ze swoich uzależnień, co było wiedzą powszechną. Ale co najważniejsze miał ogromne długi – 500 tysięcy złotych i żadnego majątku. Przecież przełożeni musieli weryfikować jego oświadczenie majątkowe. Ale nikt się nie zastanowił nad tymi przesłankami. Nie zareagował. Sędzia mający tak wielkie długi może być łatwym łupem nie nie tylko dla obcych służb wywiadowczych lecz także dla świata przestępczego. W komisji do spraw służb specjalnych opracowaliśmy projekt, żeby sędziowie, którzy zajmują się sprawami niejawnymi, sprawami dotyczącymi służb, podlegali jednak weryfikacji i systemowi sprawdzeniowemu.
Co więc robić?
Uszczelnić system informacji niejawnych przede wszystkim. To konieczny mechanizm. Ale musi być też świadomość obywateli, że szpiedzy, agenci mogą być wśród nas. I warto być wyczulonym.
Rosja i Białoruś wytoczyły nam wojnę hybrydową w internecie, a w Polsce trwa zimna wojenka z przerzucaniem odpowiedzialności.
Wyjaśnienia wymaga od jakiego czasu ten człowiek współpracował z obcymi służbami. I czy to nie była działalność przez kogoś stymulowana. A także, czy to były działania jakiejś grupy wokół Szmydta aby wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej po to, żeby Polska była osamotniona i bezbronna tym samym. A co do przerzucania odpowiedzialności przez PiS na innych, to powiem tak: w polskiej polityce jest prawda i metaprawda, na białe mówi się czarne i odwrotnie. Wiadomo, że pan Szmydt był w brudnym środowisku, skupionym wokół ministra Zbigniewa Ziobry. I on był też chroniony przez to środowisko.
Co ten przypadek mówi o Polsce? Mamy się bać? Czy to tylko ostrzeżenie?
Jeszcze raz powtarzam, że Rosjanie i Białorusini uruchomili całą grupę takich osób w Europie. Ta wojna hybrydowa czy informacyjna trwa od dłuższego czasu. Oni próbują w różny sposób ingerować w życie państw NATO i Unii Europejskiej. A że my jesteśmy państwem, które bardzo mocno wspiera Ukrainę, to ich ostrze jest bardzo silnie na nas skoncentrowane.
Ta wojna, w której walczą Ukraińcy, to też jest wojna o bezpieczeństwie naszych przyszłych pokoleń.
Wraca komisja konstytucyjna do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich. Taką komisję powołał wcześniej PiS i miała być ona batem na Donalda Tuska. Czym ma być teraz?
Jestem członkiem kolegium do spraw służb specjalnych i premier Tusk wyraźnie wskazywał, że ta nasza komisja nie będzie polityczna. I nie będzie pułapką na opozycję, tylko ma autentycznie badać wpływy. I będzie się składała z ekspertów, a nie polityków. Będzie chciała zbadać, jak i skąd te wpływy rosyjskie i białoruskie w Polsce się pojawiają. I jak duży jest poziom zagrożenia.
Musimy pamiętać, że w Polsce, mówiąc oględnie, było szereg dziwnych decyzji. Na przykład decyzja likwidacji delegatur ABW na wschodzie Polski przed wybuchem wojny w Ukrainie. Zlikwidowano taką delegaturę w Rzeszowie, Olsztynie i ośrodek zamiejscowy w Elblągu przy granicy z Kaliningradem. Czyli tam gdzie istnieje największe zagrożenie, zlikwidowano służby Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Już pewnie wielu zapomniało, jak ludzie szefa MON Antoniego Macierewicza weszli do siedziby Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w Warszawie, chcąc zająć pomieszczenia Centrum. To centrum było po to, jak mówili Amerykanie, żeby przygotować nas do wojny hybrydowej.
To wyglądało jak tragifarsa, zwłaszcza, że wtedy na czele tej akcji stał Bartłomiej Misiewicz.
Ale tym też się nikt nie zajął. I nie wiemy do dziś, czy to była tylko fobia jednego ministra czy może za tym szła manipulacja rosyjska, żeby opóźnić przygotowanie nie tylko Polski ale całego NATO do konfliktu hybrydowego czy też wojny asymetrycznej z Rosją. Temu też warto się dokładnie przyjrzeć.
Ale pewnie będzie trudno uniknąć politycznego wpływu na tę komisję.
Wiem. Kiedy rozmawialiśmy o powołaniu tej komisji, siedziałem obok szefa BBN pana ministra Siewiery i on podobnie jak ja słyszał od premiera Tuska, że ta komisja ma być maksymalnie odpolityczniona. Zdaję sobie sprawę, że to będzie trudne. Ale konieczne.
Na razie to jednak jest paliwo polityczne.
Na razie to jesteśmy w takim położeniu, że gdyby nie było zagrożenia rosyjskiego czy białoruskiego, gdyby naprawdę przypadek sędziego Szmydta nie wdarł się tak brutalnie do naszej rzeczywistości, nadal moglibyśmy mówić, że nic się nie dzieje. Ale dzieje się. Zagrożenie ze strony Rosji nie jest tylko wirtualne. Możemy być kolejnym celem po Ukrainie. Rosja nie rozwija się dynamicznie, przestawia się na produkcję wojenną, traci dystans do całego świata. Co prawda jest jak padający biały niedźwiedź, ale ten biały niedźwiedź jak łapą machnie, to może zniszczyć pół Polski.
Wojna w Ukrainie też się wymknęła już jakiejkolwiek racjonalności. Jest tylko po to, żeby podbić Ukraińców, którzy nienawidzą Rosjan. To wojna bez sensu.
Nie kończymy wesoło.
Ale musimy żyć z tą świadomością, że wojenka polsko-polska nie jest najważniejsza. To nie jest tak, że zamkniemy Polskę na klucz i wyrzucimy go na zewnątrz, żeby do nas nikt nie zapukał. Bo nasz spokój może zostać wysadzony w powietrze przez paranoicznego przywódcę Rosji.
Napisz komentarz
Komentarze