Blisko 58-procentowe poparcie dla Aleksandry Dulkiewicz w pierwszej turze i niemal tyle samo dla wspólnej listy Koalicji Obywatelskiej i Wszystko dla Gdańska do Rady Miasta, to miara zaufania mieszkańców dla środowisk dotychczas sprawujących rządy w mieście. – Wybory pokazały, jak ważna jest zdolność do współpracy – komentowała posłanka Agnieszka Pomaska z KO.
Czyżby ta zdolność już się wyczerpała?
Spór KO i Wszystko dla Gdańska.„Pewnego rodzaju pokuta”
W kampanii samorządowej 2018 pomorska Platforma (dziś częściej występująca pod szyldem Koalicji Obywatelskiej) wystawiła własnego kandydata na prezydenta – Jarosława Wałęsę. W odpowiedzi Paweł Adamowicz powołał stowarzyszenie Wszystko dla Gdańska, do którego weszła grupa samorządowców wcześniej związanych z PO, m.in. Aleksandra Dulkiewicz, Piotr Grzelak czy wieloletni przewodniczący RMG, Bogdan Oleszek. Sam Adamowicz, który należał do grona założycieli Platformy, już wcześniej, bo w 2015, zawiesił swoją przynależność do tej partii ze względu na toczące się przeciw niemu postępowanie prokuratorskie w sprawie zatajenia informacji w oświadczeniach majątkowych za lata 2010-12. Konsekwencją przedłużającego się zawieszenia było ostatecznie wygaśnięcie jego członkostwa w PO.
Sprawa niejasności wokół posiadanych przez Pawła Adamowicza mieszkań była podnoszona w kampanii 2018 zarówno przez PiS, jak i PO, ale ostatecznie nie zaszkodziła prezydentowi. W pierwszej turze zyskał on prawie 20 tys. głosów więcej niż kandydat PO, by w drugiej pewnie pokonać Kacpra Płażyńskiego z PiS. To niejako ustawiło układ sił w gdańskim samorządzie. W radzie to Platforma miała najwięcej „szabel” (15, przy 12 z PiS i siedmiu z Wszystko dla Gdańska) i swoją przewodniczącą. Natomiast w Urzędzie Miasta, choć Adamowicz powołał na jednego ze swoich zastępców Piotra Borawskiego z PO, Platforma mogła – jak się wyraził jeden z gdańskich samorządowców – „najwyżej o coś prosić”. Ta sytuacja, którą dziś Piotr Borawski określa jako „pewnego rodzaju pokutę”, nie uległa istotnej zmianie po tym, jak tragicznie zmarłego Pawła Adamowicza zastąpiła Aleksandra Dulkiewicz.
Do wyborów razem, a potem już osobno
W tegorocznych wyborach Dulkiewicz popierana przez KO i WdG już w pierwszej turze wzięła 57,95 proc. głosów, a ze wspólnej listy obu ugrupowań (zarejestrowanej pod szyldem Koalicji Obywatelskiej) wybrano 25 radnych, czyli o trzech więcej, niż KO i WdG miały łącznie w poprzedniej kadencji. Sytuacja wydawała się więc ustabilizowana, żeby nie powiedzieć nudna – w porównaniu do Gdyni, gdzie nastąpiło istne trzęsienie ziemi, Tczewa, czy nawet „osieroconego” przez Jacka Karnowskiego Sopotu. Krążyły wprawdzie plotki, że KO oczekuje, iż w gronie wiceprezydentów, poza Borawskim, znajdzie się jeszcze jeden jej przedstawiciel, czy też raczej przedstawicielka – najczęściej w tym kontekście padało bowiem nazwisko radnej Emilii Lodzińskiej. A 12 kwietnia ogłoszono – co było pewnym zaskoczeniem – utworzenie odrębnego klubu przez radnych Wszystko dla Gdańska. Tych weszło do rady jedenaścioro, przy czym od początku jasne było, że swoich mandatów nie obejmą, bo nie pozwala na to ustawa, Aleksandra Dulkiewicz i jej zastępca Piotr Grzelak.
– Tak jak dogadaliśmy się co do wspólnego startu, tak jestem pewien, że dogadamy się w sprawie koalicji w Radzie Miasta Gdańska. Te rozmowy przed nami i będziemy je prowadzić, ale dopiero z początkiem maja, gdy będzie się strukturyzowała nowa rada – mówił wtedy ten ostatni, pytany o koalicję z KO.
A prezydent Dulkiewicz dopytywana przez „Zawsze Pomorze” o ewentualne zmiany w gronie jej zastępców, odpowiedziała, że na razie żadnych rozmów na ten temat nie było i pewnie zaczną się u progu nowej kadencji.
6 maja, tuż po długim weekendzie, a w przeddzień inauguracyjnej sesji Rady Miasta IX kadencji, okazało się, że oczekiwanej koalicji nadal nie ma. Piotr Grzelak powiedział dziennikarzom, że negocjacje w tej sprawie mogą potrwać nawet jeszcze kilkanaście dni. Pochwalił się jednocześnie, że klub radnych Wszystko dla Gdańska wzmocnił się o dodatkową członkinię, Jolantę Banach, doświadczoną działaczkę lewicy, wieloletnią posłankę na Sejm, byłą podsekretarz stanu w rządzie Leszka Millera, a także radną w kadencji (2010-14). W tych wyborach startowała ona z listy Wspólna Gdańska Droga, grupującej działaczy Nowej Lewicy, Polski 2050 oraz części ruchów miejskich. WGD zdobyła 8,05 proc. poparcia w wyborach do Rady Miasta, co przełożyło się na jeden mandat, właśnie dla Jolanty Banach.
Po tym transferze rozkład sił w gdańskiej radzie prezentuje się następująco: Koalicja Obywatelska – 16 radnych, WdG – 10 (mandaty po Dulkiewicz i Grzelaku, przypadły kolejnym kandydatkom z listy z największą liczbą głosów i w obu wypadkach są to działaczki KO: Kamila Błaszczyk i Żaneta Geryk) oraz PiS – osiem. Oznacza to, że KO brakuje dwóch głosów by dysponować większością bez oglądania się na WdG.
Obliguje nas wynik wyborczy
Jednak prawdziwa bomba wybuchła w poniedziałek po południu, kiedy Piotr Borawski ogłosił rezygnację ze stanowiska zastępcy prezydenta Gdańska, uzasadniając to odmienną wizją dalszej współpracy. Bardziej szczegółowo wyjaśniał to na wtorkowej konferencji prasowej.
– Zrezygnowałem z pracy, która była spełnieniem moich marzeń, moich ambicji, do której każdego dnia chodziłem szczęśliwy, która była wielkim wyzwaniem, dawała sprawczość i możliwość realizacji naszego wspólnego programu. Kiedy stało się jasne, że decyzją radnych Wszystko dla Gdańska będziemy w tej kadencji pracować w dwóch różnych klubach, zaproponowaliśmy pani prezydent konkretną wizję współpracy, konkretne propozycje na zbliżające się pięć lat. Nowa kadencja oznacza nowe wyzwania.
Dalej przedstawił listę priorytetów radnych KO na najbliższe pięć lat: budowa nowych mieszkań, remonty zasobu komunalnego, poprawa bazy społecznej i edukacyjnej na „górnym tarasie”, gdzie jest wiele dzieci i młodzieży, ale także są seniorzy, który potrzebują domów sąsiedzkich, a także infrastruktura drogowa, dalszy rozwój komunikacji miejskiej oraz więcej zieleni w mieście. Mówił też o konieczności wprowadzenia pakietu zmian w funkcjonowaniu zarówno Rady Miasta, jak i Urzędu Miasta. Chodzi o połączenie niektórych wydziałów i jednostek, a także nowy podział kompetencji między wiceprezydentami.
Jako przykład rozproszenia kompetencji i braku współpracy wskazał sprawę feralnego zwężenia ulicy Bażyńskiego.
– Zarząd Transportu Miejskiego, który nadzorowałem wielokrotnie wskazywał, że taki remont spowoduje, że nie będzie tam mogła jeździć komunikacja miejska. Inny wydział, nadzorowany przez innego wiceprezydenta zignorował to i mamy to, co dzisiaj mamy [autobusy linii 149 i 249 muszą jeździć dwukilometrowym objazdem – red.]. Pomimo że nie jest to moją osobistą odpowiedzialnością, jest mi po prostu wstyd za zaistniałą sytuację. Chciałbym, żebyśmy wyciągnęli wnioski i powiedzieli, że do takich sytuacji nie może dochodzić w przyszłości.
Jednocześnie Borawski potwierdził, że jego środowisko chciało dla siebie większej liczby wiceprezydentów.
– Nie ukrywamy tego. Uważaliśmy, że nasz wynik wyborczy obliguje nas do tego, żeby wziąć większą odpowiedzialność za sprawy miasta – mówił. – Wczoraj otrzymaliśmy od pani prezydent odpowiedź, że jest ona zadowolona z obecnego statusu i nie chce żadnych zmian. My na takie stanowisko się nie zgadzamy, w związku z tym nie mamy porozumienia.
Dopytywany o to, jak w tej sytuacji sobie wyobraża wzajemne relacje z klubem Wszystko dla Gdańska, Piotr Borawski zadeklarował, że na sesjach radni KO będą „przedstawiać pozytywną agendę dla naszego miasta”.
– Będziemy przyglądać się wszystkim drukom skierowanym do Rady Miasta. Jeżeli potrzeba, to będziemy je zmieniać. Jeżeli uznamy, że nie przejawiają wartości, to możemy je odrzucić. Tak będzie wyglądała na sali praca Rady Miasta Gdańska, ponieważ to Rada Miasta ustala polityki i ustala wyzwania, które realizuje władza wykonawcza.
Gdańsk zasługuje na poważne traktowanie
Pierwszy sprawdzian „współpracy bez porozumienia” miał miejsce jeszcze tego samego dnia w sali Wielkiej Wety Ratusza Głównomiejskiego, gdzie odbyła się uroczysta inauguracja IX kadencji Rady Miasta Gdańska.
Obeszło się bez zgrzytów i niespodzianek. Wyboru przewodniczącej RM dokonano niemal jednomyślnie. Jedyna kandydatka, Agnieszka Owczarczak z KO, która przewodniczyła radzie także w poprzedniej kadencji, w tajnym głosowaniu uzyskała 28 głosów poparcia, przy jednym przeciw, jednym wstrzymującym się i dwóch głosach nieważnych.
Każdy z trzech klubów zaproponował po jednym kandydacie na wiceprzewodniczących. Byli to rozpoczynający właśnie szóstą kadencję w radzie Piotr Dzik (WdG), Mateusz Skarbek (KO) i były wiceminister Karol Rabenda (PiS). Wszyscy zostali wybrani dużą większością głosów: Skarbek – 29, Dzik – 27, Rabenda – 23.
Ten ostatni w rozmowie z „Zawsze Pomorze” wyraził przekonanie, że prawdziwy sprawdzian współpracy między zwaśnionymi stronami nastąpi dopiero na kolejnej sesji, kiedy trzeba będzie powoływać składy poszczególnych komisji. Zresztą Agnieszka Owczarczak zapowiedziała już radni KO zaproponują częściową zmianę zakresów już funkcjonujących komisji, a także powołanie nowych: komisji mobilności i transportu, komisji ochrony środowiska, klimatu i ekologii, a także komisji ds. współpracy samorządu z mieszkańcami i praw człowieka.
Ostatnim punktem sesji było ślubowanie prezydent Dulkiewicz.
– Bycie prezydentką Gdańska to dla mnie zaszczyt. Dziękuję za każdy wyborczy głos poparcia: 103 337 głosów. To wielkie zobowiązanie, zrobię wszystko, aby sprostać misji, bo strofę z roty ślubowania „powierzony mi urząd sprawować będę dla dobra publicznego i pomyślności miasta Gdańska” traktuję bardzo poważnie. Poważnie, bo to ponadtysiącletnie miasto – mówiła Aleksandra Dulkiewicz.
Powoływanie się na demokrację, wolę wyborców i siłę społecznego poparcia, to powracający motyw tego sporu. 57,95 procentom głosów jaki zdobyła w wyborach prezydenckich w Gdańsku Aleksandra Dulkiewicz, Koalicja Obywatelska przeciwstawia swoje 57,78 procent w wyborach do Rady Miasta. Na to działacze WdG ripostują, że ten wynik to także zasługa ich kandydatów, bo lista była wspólna. I tak dalej.
Na pytanie co teraz z obsadą stanowisk wiceprezydentów miasta, rzecznik Aleksandry Dulkiewicz, Daniel Stenzel mówi, że przedłużenie mandatu prezydentki implikuje ciągłość sprawowania funkcji przez jej zastępców, aż do ewentualnego odwołania.
– Po rezygnacji Piotra Borawskiego nadzór nad podległymi mu jednostkami objęła bezpośrednio pani prezydent – wyjaśnia.
Jak długo może trwać ten wakat?
Po inauguracji w krótkiej wypowiedzi dla mediów Aleksandra Dulkiewicz zadeklarowała, że miejsce w „drużynie miasta Gdańska” nadal czeka na Piotra Borawskiego i wyraziła nadzieję, że rozmowy – te, o których Koalicja Obywatelska mówi, że zostały zerwane – osiągną dobry finał. Uchyliła się przy tym od jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy KO może w jej drużynie liczyć na więcej niż jedno miejsce.
Marszałek prosi prezydentkę
Przebywający na zagranicznym urlopie marszałek województwa pomorskiego, a zarazem lider Platformy Obywatelskiej na Pomorzu, Mieczysław Struk, w wypowiedzi dla „Zawsze Pomorze” deklaruje, że bardzo poważnie traktuje oświadczenie Piotra Borawskiego i je rozumie. Jednocześnie wyraża przekonanie, że koalicja, która przecież zawiązała się już na poziomie list wyborczych do Rady Miasta oraz wspólnej kandydatki na funkcję prezydenta, będzie kontynuowana. Powołuje się przy tym na oczekiwania wyborców, którzy oddali ponad 57 proc. głosów nie tylko na Aleksandrę Dulkiewicz, ale również na wspólną listę w wyborach do Rady Miasta.
– I to właśnie te głosy, które przełożyły się również na konkretny układ sił w radzie, musimy wszyscy uszanować. Oba kluby są sobie potrzebne dla sprawnego zarządzania miastem i dla dalszego skutecznego rozwoju Gdańska. Potencjał klubu Koalicji Obywatelskiej powinien być uwzględniony, i o to proszę prezydentkę Aleksandrę Dulkiewicz. Obie strony powinny zachować powściągliwość w wyrażaniu emocji. Wszystkim nam przecież zależy na dobru Gdańska i jego mieszkańców – podsumowuje marszałek.
Napisz komentarz
Komentarze