Jarosław Kaczyński przed komisją śledczą ds. Pegasusa
Emocje chwilami przybierały temperaturę wrzenia. Przewodnicząca komisji Magdalena Sroka, posłanka Trzeciej Drogi z Pomorza musiała uspokajać niektórych członków Prawa i Sprawiedliwości, zwłaszcza posła PiS Mariusza Goska, który próbował wyrosnąć na „gwiazdę”. Ten polityk Suwerennej Polski dzień wcześniej straszył w mediach:
– Twarz Donalda Tuska od jutra się zmieni. To będzie twarz przerażonego polityka. Ja wiem, jakie ja pytania będę zadawał i o co będę wnioskował. W mojej opinii to powinno powalić pana premiera Donalda Tuska – powiedział.
Sugerował, że tak się stanie po jego pytaniach do prezesa...
Prezes Jarosław Kaczyński zaczął od powołania się na przepis, który, w jego ocenie, uniemożliwia mu powiedzenie całej prawdy. W związku z tym, odmówił złożenia fragmentu przyrzeczenia: „będę mówił szczerą prawdę, niczego nie ukrywając z tego, co mi jest wiadome”.
Nie przyrzekam, że powiem wszystko.
Jarosław Kaczyński / prezes PiS
Część członków komisji uważała, że niepełne przyrzeczenie stawia pod znakiem zapytania sens dalszego przesłuchania. Przed przejściem do pytań odbyło się głosowanie na temat ukarania Jarosława Kaczyńskiego przez sąd, z uwagi na brak złożenia przez niego przyrzeczenia. Komisja przyjęła wniosek.
Politycy PiS usiłowali wyłączyć z obrad dwóch przedstawicieli rządzącej koalicji: posłów Witolda Zembaczyńskiego i Tomasza Trelę, ale ostatecznie komisja wykluczyła z posiedzenia dwóch przedstawicieli komisji: Mariusza Goska i Jacka Ozdobę, z argumentacją, że posłowie przeszkadzają w pracy komisji. Posłowie już wcześniej otrzymywali ostrzeżenia od przewodniczącej komisji Magdaleny Sroki.
W pierwszej części obrad komisji najczęściej wymawianym słowem były... naleśniki. Padało ono z ust polityków PiS. A był to przytyk do posła Zembaczyńskiego.
– No wie pan, jeżeli ktoś jest w stanie nawet zrujnować naleśnikarnię… – mówił Jarosław Kaczyński do niego.
Później „wątek naleśnikowy” przewinął się jeszcze co najmniej kilka razy.
– Pan jest strasznie wrażliwy z tą naleśnikarnią – wtrącił z kolei Jacek Ozdoba, dodając o naleśnikowym „capo di tutti capi”.
– Zaczyna to być żenujące. To nie przystoi – stwierdziła przewodnicząca komisji Magdalena Sroka.
– Składam wniosek o wyłączenie członka komisji Zembaczyńskiego z KO, z tego względu, że wielokrotnie dawał wyraz skrajnej niechęci na mój temat – powiedział Jarosław Kaczyński.
Zwrócił uwagę, że poseł Zembaczyński określał go mianem „małego tchórza”. I dalej prezes komentował pod adresem posła KO:
– Pan ma jakiś uraz głęboki. Pan ma na samochodzie osiem gwiazdek. To oznacza niebywały deficyt kulturowy. A ja jestem znany z tego, że ludzi o takim deficycie kulturowym bardzo nie lubię – podsumował Kaczyński.
Pierwsza pytania zadawała Magdalena Sroka.
– Kto podejmował decyzję o zakupie Pegasusa? – pytała.
– Jeśli chodzi o narzędzie do inwigilacji grup szpiegowskich czy dywersyjnych, to pewnie minister Kamiński. A może w jakimś szerszym gronie – oświadczył Kaczyński.
Ze strony Sroki padło też pytanie, czy prezes zgodzi się na badanie wariografem.
– Nie widzę powodów, żebym miał się na cokolwiek takiego zgadzać. Nie jestem podejrzanym. To jest pytanie o charakterze prowokacyjnym. Ja jestem świadkiem – zareagował prezes.
Poseł Zembaczyński pytał z kolei m.in., czy w związku z aferą Pegasusa prezes rozważa zostanie „60”, czyli małym świadkiem koronnym, odnosząc się do art. 60. Kodeksu karnego.
– To jest zwykła prowokacja, nie dam się na nią nabrać. Zagrożenia karne są po drugiej stronie, one są bardzo poważne i przyjdzie na nie czas – odpowiedział prezes PiS.
Aferę Pegasusa Kaczyński nazwał „urojoną rzeczywistością”.
– Fejki, fejki, jeszcze raz fejki i próba wmówienia opinii publicznej, że działo się coś, co się nie działo – stwierdził z kolei, kiedy Magdalena Sroka odczytała mu fakty dotyczące inwigilacji Krzysztofa Brejzy.
– Nie wiem, czy te fakty są prawdziwe – dodał Jarosław Kaczyński.
Pytany o to, czy Zbigniew Ziobro złamał ustawę o CBA, kupując Pegasusa ze środków Funduszu Sprawiedliwości, mówił:
– Jako prawnik stoję po stronie tych prawników, którzy uważają, że była to transakcja dopuszczalna.
Co zwracało również uwagę, to sposób zwracania się Jarosława Kaczyńskiego do polityków koalicji. Mówił do nich: „panie członku”. Do polityków PiS w komisji zwracał się: „panie pośle”.
– Czemu pan ma te członki w głowie? – pytał lekko podrażniony Tomasz Trela.
Jarosław Kaczyński podczas przesłuchania na wiele pytań jednak odpowiadał, że nie pamięta, nie przypomina sobie, że nie wie.
Napisz komentarz
Komentarze