Takich gospodarstw, jak Makowa Koza jest nie tylko na Kociewiu, ale i szerzej na Pomorzu, nie ma zbyt wiele. Nie bez powodu mówi się: "Gdzie licho nie może, tam babę pośle." Patrząc na to jak radzi sobie Anna Krużycka, właścicielka gospodarstwa Makowa Koza w Cieciorce chciałoby się powiedzieć „chapeau bas”. Niby filigranowa kobieta, a jakie dzieło? Tylko pozazdrościć. Gospodyni ma obecnie stadko kóz liczące 35 sztuk i właśnie z mleka koziego tworzy różne smakowo sery. Wiedzę na temat hodowli kóz oraz warzenia serów zdobywała samodzielnie.
CZYTAJ TEŻ: Kociewska Makowa Koza i jej ser uwiodły Karola Okrasę
- Wszystko zaczęło się w 2006 roku, kiedy przeprowadziłam się do Cieciorki – mówi Anna Krużycka. - W gospodarstwie pojawiła się para kóz, którą kupił mój mąż, potem było ich pięć. Nawet nie wiem, kiedy zrobiła się solidna gromadka. Najwięcej kóz, jakie miałam w mojej zagrodzie to ponad 50 sztuk. To jednak stanowczo za dużo dla jednej osoby do zajmowania się tak liczną "trzódką". Część sprzedałam, kilka rozdałam, a w zagrodzie od tej pory staram się utrzymywać stan liczebny nie większy niż 40 sztuk. Już w połowie lutego spodziewam się kolejnych narodzin koźląt, będzie ich całkiem sporo – dodaje kociewianka.
W Makowej Kozie przez cały rok jest niezwykle gwarno. Każda koza, kozioł, czy też koźlęta mają swoje imiona. "Porządku" w zagrodzie pilnuje owczarek podhalański – Bufee. Chociaż raczej biegając robi jeszcze większy rozgardiasz wśród stołujących się kóz.
- Na razie kozy, które są kotne - nie są dojone – wyjaśnia Anna Krużycka. - Przez około 8 tygodni przed wykotem tak jest, żeby koza miała czas na odpoczynek, przygotowanie się do powitania na świecie młodych. Zazwyczaj rodzą się dwa koźlęta, ale bywa, że kozia mama ma i trzy, a nawet cztery dzieci. Ponownie mleko do produkcji serów tych świeżych i dojrzewających będę więc miała na wiosnę. Na razie sery produkuję w domu, ale najprawdopodobniej latem uruchomię już porządną serowarnię.
Pani Anna do każdej kozy zwraca się po imieniu i – o dziwo – one reagują na jej głos. Niemal jak pies potrafią się "łasić" czekając na pieszczoty, co skutecznie utrudnia im Bufee. - No przecież on jest najważniejszy – śmieje się gospodyni.
Do zwierząt chętnie garną się także dzieci ani Ani – córeczka Georgia i synek Janek. W gospodarstwie są dwa kozły, pozostałe to samiczki. Pasze do skarmiana kóz Kociewianka w większości sama zapewnia. Jak podkreśla, nie wyobraża sobie, aby jakąkolwiek swoją kozę ubiła na mięso.
- Za bardzo jestem z moimi zwierzętami związana emocjonalnie – podkreśla gospodyni Makowej Kozy.
Zioła i jadalne kwiaty w serach z Makowej Kozy
Co ważne Anna Krużycka prowadzi swoją trzódkę sama. Jej mąż zmarł przed kilku laty. Nie załamała rąk, tylko zakasała rękawy i zabrała się do realizacji swoich marzeń związanych właśnie z kozami. Zapytana, czy gdyby miała możliwość zmiany kierunku hodowli, zdecydowałaby się na przykład na owce. Odpowiada stanowczo: - To nie wchodzi w rachubę – zapewnia. - Tylko kozy. Żadne inne zwierzęta.
Słuchając opowieści pani Anny można dosłownie "zatopić się" w sielskiej krainie. Gospodyni doskonale wie, co można kozie dać do jedzenia, co może jej zaszkodzić. Okazuje się, że jej trzódka dosłownie zajada się igiełkami z choinek. Na szczęście, okoliczni sąsiedzi nie szczędzą takich rarytasów dla podopiecznych gospodyni. Jednak nie wszystkie choinki mogą jeść kozy. Mocno zaszkodzić może zjedzenie igliwia cisów.
A jak tworzy się w Makowej Kozie sery? Jak mówi Anna Krużycka, to jaki smak będzie miał produkowany ser w dużej mierze zależy od tego co w danym okresie oferuje matka natura. Czasem wykorzystuje świeże zioła, innym razem jadalne kwiaty. Każdy z serów jest unikatowy.
Dokonania pani Ani sprawiły, że jej zagrodę odwiedził Karol Okrasa. I jego urzekły kozie sery z Cieciorki.
Napisz komentarz
Komentarze