Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zemsta, polityka, przypadek i choroba. 5 lat bez prawomocnego wyroku

Najpewniej najsurowsze od zniesienia kary śmierci orzeczenie, jakie zapadło w polskim sądownictwie pozostaje nieprawomocne, a druga instancja dopiero przed nami. W czwartek, 18 stycznia na gdańską wokandę powróci spawa zabójstwa prezydenta Pawła Adamowicza, w której wiele pytań wciąż czeka na odpowiedzi.

Zabójstwo Pawła Adamowicza. 5 lat bez prawmocnego wyroku

- Zaplanował zemstę – atak tak, by wszyscy mogli się dowiedzieć o jego krzywdzie – tłumaczyła 10 miesięcy temu, w ustnym omówieniu uzasadnienia nieprawomocnego wyroku dla Stefana Wilmonta sędzia Aleksandra Kaczmarek. Skazując, 32-letniego dziś, mężczyznę na karę dożywotniego więzienia w systemie terapeutycznym z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie najwcześniej po 40 latach, wskazała na wyjątkową drastyczność zbrodni i motywy, które obok „zupełnie bezrefleksyjnego podejścia" cechowały zabójcę i nie były polityczne: - Był on przypadkową osobą, symbolizującą w umyśle oskarżonego pierwotne źródło krzywdy, postrzegane przez niego – to jest wymiar sprawiedliwości, a więc w skutku: Platformę Obywatelską – mówiła o Pawle Adamowiczu, bazując na 52 tomach akt i 25 rozprawach, po publicznym przesłuchaniu około 70 świadków.

CZYTAJ TEŻ: Prezydent i jego rzecznik. Przyjaźń, którą przerwała śmierć

Na kilka dni przed zaplanowaną na najbliższy czwartek rozprawą apelacyjną, poprzedzoną przez sobotni (13 stycznia) gdański wiec z udziałem premiera Donalda Tuska w rocznicę tragedii, wszystko wskazuje na to, że – obok zasadniczej kwestii zdrowia psychicznego skazańca - to właśnie sprawa świadomego, „politycznego” wyboru ofiary, znajdzie się w centrum zainteresowania.

- Sytuacja, w której społeczeństwo nie może zapoznać się z pisemnym uzasadnieniem orzeczenia jest nienormalna – irytuje się, od miesięcy starający się o dostęp do kopii kilkusetstronicowego dokumentu, antropolog, Franciszek Małecki-Trzaskoś, przeczący temu, by w minionych 5 latach o głośnej sprawie powiedziano już wszystko.

Aktor czy "szaleniec"?

- Halo! Halo! Nazywam się Stefan Wilmont. Siedziałem niewinny w więzieniu. Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz! - te słowa, tuż po zadaniu śmiertelnych ciosów nożem i na moment przed poddaniem się pracownikom ochrony i policjantom, oskarżony wykrzyczał do widzów i telewizyjnych kamer ze sceny gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w niedzielny wieczór 13 stycznia 2019 roku.

Następne godziny, obok informacji o hospitalizacji i śmierci gdańskiego prezydenta, przyniosły informacje na temat zbrodniarza - ówczesnego 27-latka, który zaledwie miesiąc wcześniej opuścił zakład karny, gdzie w całości odbył karę 5,5 roku więzienia za dokonane wcześniej w Gdańsku napady z atrapą broni na placówki bankowe. To tamten wyrok, podczas którego u mężczyzny zdiagnozowano schizofrenię paranoidalną, wywołać miał, prowadzące do zbrodni, poczucie krzywdy.

Nie popełnia przestępstwa, kto, z powodu choroby psychicznej, upośledzenia umysłowego lub innego zakłócenia czynności psychicznych, nie mógł w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swoim postępowaniem” – stwierdza kodeks karny, a poczytalność Stefana Wilmonta od początku stała się kluczową kwestią śledztwa i procesu przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.

Kolejne diagnozy lekarskie różniły się. Podczas gdy pierwsza wskazywała, że zamiast przed sąd, zabójca powinien trafić najwyżej na leczenie w zamkniętym ośrodku, dwa kolejne zespoły biegłych uznały częściową poczytalność, prowadzącą na ławę oskarżonych.

ZOBACZ TEŻ: Taylor: Gdyby nie ta zbrodnia, której padł ofiarą, Paweł Adamowicz byłby dziś w czołówce polskich polityków ogólnokrajowych

To w zasadzie nie ma znaczenia, czy będzie przedłużone aresztowanie, bo i tak przecież skończymy w oddziale terapeutycznym, gdzie ja będę panem doktorem i będę badał – zwrócił się do sądu w ostatnich słowach po ogłoszeniu nieprawomocnego wyroku dożywocia, Stefan Wilmont.

Przez prokuraturę nazywane „teatrem” zachowania na sądowej sali, gdzie zabójca śmiał się, zerwał pagon jednemu z policjantów, wykrzykiwał „Allah akbar!” i – według relacji Piotra Adamowicza - twierdził, że jest członkiem rodziny watykańskiej oraz papieżem, nietrudno wziąć za objawy choroby psychicznej.

Obrona, która w I instancji domagała się umorzenia lub złagodzenia kary, m.in. właśnie w oparciu o stanowiska specjalistów z dziedziny psychiatrii, przed rozprawą apelacyjną, na której domagać się będzie rewizji wyroku, nie odkrywa kart.

- Jeżeli chodzi o kwestię tego, co znajduje się wewnątrz apelacji – zarówno o kierunek, jak i zarzuty wobec orzeczenia pierwszej instancji, to chcę, żeby najpierw, zanim zapozna się z nimi opinia publiczna, zapoznał się z nimi sąd – tłumaczył nam we wrześniu, reprezentujący zabójcę, adwokat Marcin Kminkowski.

Obok oskarżenia, nie domagając się zmiany samej orzeczonej kary, ale występując do sądu z zażaleniem na jej uzasadnienie, skargę złożył pełnomocnik rodziny zamordowanego polityka, mecenas Jerzy Glanc.

Nie zgadzamy się ze stwierdzeniami, że Paweł był przypadkową ofiarą. Morderca wpierw planował zamach w Galerii Bałtyckiej, następnie uznał, że większy rozgłos przyniesie mu zamach na prezydenta Gdańska w czasie finału WOŚP - przekonywał na spotkaniu z mediami Piotr Adamowicz, brat prezydenta i poseł Koalicji Obywatelskiej. - Nie zgadzamy się z dywagacjami sądu o braku tła politycznego zabójstwa. Zabójca po zadaniu śmiertelnych ciosów wykrzyczał manifest polityczny, z którym mogły się zapoznać tysiące widzów za pośrednictwem TVN-u. Jarosława Kaczyńskiego zabójca widzi w roli dyktatora Polski, we wszystkich wyborach głosował na PiS, a na cześć Zbigniewa Ziobry wypowiadał peany – dodał.

Oceny argumentacji, zawartej w skierowanych przez niego do sądu pismach nie ułatwia fakt, że treść pisemnego uzasadnienia orzeczenia I instancji pozostaje nieznana.

Cenzura prewencyjna”

[...] sprawa jest na etapie postępowania międzyinstancyjnego, wyrok nie jest prawomocny. Udostępnienie informacji z uzasadnienia w publikacji dziennikarskiej jako kategorycznych ustaleń przed uprawomocnieniem wyroku prowadzić może do przedwczesnych ocen osoby, wobec której do czasu uprawomocnienia się wyroku obowiązuje domniemanie niewinności” – napisała we wrześniu, powołując się na stanowisko przewodniczącej odpowiedniego wydziału i odmownie odpowiadając na nasz wniosek w tej sprawie, ówczesna wiceprezes, a dziś prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, sędzia Joanna Łaguna.

Z podobną reakcją spotkał się badacz społeczny, przygotowujący kwerendę naukową w ramach pracy nad doktoratem.

- To niedopuszczalne, że pisemne uzasadnienie wyroku pozostaje nieznane. Każdy wyrok karny, niezależnie od tego, czy jest prawomocny, co do zasady: jest jawny. W głośnej obecnie sprawie karnej, w której skazani zostali ministrowie Wąsik i Kamiński, uzasadnienie nieprawomocnego orzeczenia I instancji z 2015 roku jawne i opisywane przez media w szczegółach, było wkrótce po publikacji. Tymczasem tu mówimy o najpoważniejszym przestępstwie i sytuacja, w której społeczeństwo nie może zapoznać się z uzasadnieniem jest nienormalna - przekonuje Franciszek Małecki-Trzaskoś, antropolog, a zarazem prezes zarządu Instytutu Badań i Analiz Działalności Jednostek Samorządu Terytorialnego. - Dlaczego tak ważna jest treść uzasadnienia I instancji? Bowiem w procesach dotyczących zabójstw, uzasadnienia orzeczeń apelacyjnych są syntetyczne, a więc nie odnoszą się np. do treści opinii biegłych czy konkretnych ustaleń dokonanych na podstawie materiału dowodowego, a koncentrują się na ocenie prawidłowości przeprowadzania rozprawy i ocenie podstaw nieprawomocnego wyroku oraz pracy oskarżenia i obrony – zaznacza.

To niedopuszczalne, że pisemne uzasadnienie wyroku pozostaje nieznane. Każdy wyrok karny, niezależnie od tego, czy jest prawomocny, co do zasady: jest jawny. W głośnej obecnie sprawie karnej, w której skazani zostali ministrowie Wąsik i Kamiński, uzasadnienie nieprawomocnego orzeczenia I instancji z 2015 roku jawne i opisywane przez media w szczegółach, było wkrótce po publikacji. Tymczasem tu mówimy o najpoważniejszym przestępstwie i sytuacja, w której społeczeństwo nie może zapoznać się z uzasadnieniem jest nienormalna

Franciszek Małecki-Trzaskoś / prezes Instytutu Badań i Analiz Działalności Jednostek Samorządu Terytorialnego

Naukowiec podkreśla, że udostępnienia, liczącego kilkaset stron dokumentu, odmówiono mu „nie wyrokiem, ale decyzją administracyjną”, bez pouczenia o trybie odwoławczym.

- Ostatecznie, moje zażalenie rozpatrzyć ma Wojewódzki Sąd Administracyjny, skąd właśnie otrzymałem informację o wylosowaniu składu orzekającego. W „moim” składzie znalazł się tzw. neosędzia, a więc osoba powołana do sądzenia na podstawie opinii nieprawidłowo obsadzonej Krajowej Rady Sądownictwa. Teoretycznie powinienem więc już na obecnym etapie, domagać się zmiany, a to oznacza dodatkowe opóźnienie – wskazuje antropolog. - Trudno uniknąć wrażenia, że gdański wymiar sprawiedliwości nie chce ujawnić uzasadnienia przed wyborami samorządowymi, choć przyczyn można się tylko domyślać – dodaje i skarży się na „ograniczanie wolności badań naukowych” oraz „prewencyjną cenzurę”, a wagę treści uzasadnienia dla polskiego społeczeństwa, porównuje do raportu, który w 1998 roku przyczynił się do wszczęcia procedury impeachmentu wobec Billa Clintona.

Sprzeciw

Rację przyznać możemy sądowi, kierującemu się obawą, że udostępnienie informacji z uzasadnienia „jako kategorycznych ustaleń przed uprawomocnieniem wyroku prowadzić może do przedwczesnych ocen”. Stanąć możemy również po stronie – dociekliwego i zaangażowanego – badacza, skarżącego się na ograniczanie wolności prowadzenia badań naukowych. Tymczasem już za kilka dni w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku ma rozpocząć się rozprawa II instancji przeciwko Stefanowi Wilmontowi. Prawomocny wyrok nie musi zapaść od razu. Mogą zostać wyznaczone dodatkowe terminy. Niewykluczone też przykładowo, że apelacja spowoduje uchylenie nieprawomocnego orzeczenia i skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia w Sądzie Okręgowym w Gdańsku... Pozostaje więc czekać na publikację prawomocnego wyroku i czytać wynotowane, ustne omówienie nieprawomocnego uzasadnienia.

- Oskarżony śledził przebieg postępowania. Bardzo dokładnie go analizował i sformułował to w ten sposób, że jeżeli będzie to dla niego korzystne to „pójdzie w niepoczytalność”, a jeżeli będzie to korzystne – to będzie poczytalny. To dowodzi, że nie można w jego przypadku mówić o postępującym rozpadzie osobowości, charakterystycznym dla schizofrenii, a kryją się w tym manipulacje charakterystyczne dla osobowości nieprawidłowej – mówiła 17 marca 2023 roku sędzia Aleksandra Kaczmarek, która powołując się na opinie lekarzy wskazywała, że w przypadku Stefana Wilmonta, nie można mówić o chorobie psychicznej, a co najwyżej zaburzeniach, z których wyniknąć mogła „psychoza reaktywna”. Szeroko omawiała również zbrodnię: - Działanie oskarżonego było zaplanowane, zorganizowane, zdeterminowane, świadome, dokonane z rozmysłem i w sposób kalkulatywny. Nie dał pokrzywdzonemu najmniejszych szans na obronę. Popełniona przez niego zbrodnia jest przerażająca i z pewnością rodzi u każdego człowieka głęboki sprzeciw.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama