„Czytaj i wejdź do gry” to nazwa nowej kampanii promującej czytelnictwo, a organizowanej przez Narodowe Centrum Kultury. W jej promocję zaangażowali się znani sportowcy, bo m.in. Polski Związek Siatkówki jest jej partnerem. Do czytania zachęcają reprezentantka Polski, siatkarka Maria Stenzel i siatkarz, także reprezentant kraju Mateusz Bieniek, dwukrotny mistrz olimpijski, kulomiot Tomasz Majewski i piłkarz Bartosz Kapustka. Sportowe autorytety mogą zmienić podejście wielu, zwłaszcza młodych sportowców, do książek. Czytanie pomaga w rozwoju intelektualnym młodego sportowca, który jest tak samo ważny jak sprawność, technika czy motoryka. Naukowcy nie mają już wątpliwości, że czytanie książek daje zawodnikowi szansę na lepszą koncentrację, pomaga w kreowaniu akcji na boisku, daje niezbędną chwilę spokoju, ale także redukuje stres, obecny w życiu każdego człowieka, nie tylko sportowca i co bardzo ważne – motywuje.
– Bardzo podoba mi się pomysł tej akcji, bo idzie pod prąd stereotypom, jakoby kultura fizyczna i kultura książki nie miały ze sobą nic wspólnego – mówił Jarosław Zalesiński, dyrektor Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku w rozmowie z Gabrielą Pewińską z „Zawsze Pomorze” – A przecież to są zawsze wybory indywidualne. Ktoś, kto uprawia sport, może być namiętnym czytelnikiem, i odwrotnie, ktoś, dla kogo jedyną aktywnością ruchową jest spacer z psem, może do książki nie zaglądać w ogóle. Poza tym każdy pomysł promujący książkę jest zawsze czymś pozytywnym. Z pewnością wszelkie zachęty do czytania, które płyną od celebrytów, ludzi znanych, odnoszących sukcesy, lepiej się sprawdzą w takich akcjach niż zachęty polityczne czy akademickie. Sami zastanawialiśmy się, czy nie namówić któregoś z piłkarzy Lechii do takiej proczytelniczej wypowiedzi, ale to jeszcze był czas, gdy Lechia była w ekstraklasie, więc teraz czekamy na rozwój wydarzeń.…
Czy Lechii uda się wrócić do ligowej elity w tym sezonie i pochwalić się tym, co czytają jej piłkarze? Na odpowiedź trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
- Książki czytałem od zawsze. Kiedy jeździłem na mecze czy obozy to w autokarze starałem się czytać – mówi Tomasz Jarowicz, były rugbista Ogniwa Sopot, a później międzynarodowy sędzia. Sporo czytałem Rolanda Topora, chyba wszystko co napisał, ale trudno mi powiedzieć czy to miało jakiś wpływ na moją postawę jako sportowca. To jest raczej czarny humor, czyli rozrywka, która dawała odprężenie – śmieje się Jarowicz.
Muszę przyznać, że, jak chyba każdy, nie przepadałem za lekturami szkolnymi, ale kiedyś na zgrupowanie kadry wziąłem z biblioteki „Lalkę", dwa opasłe tomy. Dojeżdżam na miejsce, patrzę i ...mam dwa drugie tomy. Przeczytałem tylko jeden z nich, ale pierwszego nigdy – wspomina.
Tomasz Jarowicz pamięta też, że czytał biografie sportowców. To były historie Michaela Jordana, Lance’a Armstronga czy Denisa Rodmana. - W nich jest wyraźny element motywacyjny, zwłaszcza, że są pisane w amerykańskim stylu. Tam jest np. jasno pokazane, że młody człowiek uprawiający sport nie powinien szukać żadnych wymówek, aby pójść na trening, że jeśli nie masz talentu, to musisz to nadrobić pracą i choćby dlatego warto po nie sięgać - dodaje.
Jarowicz często pożyczał kolegom z drużyny książkę „Uśpieni” Lorenzo Carcaterry, gdzie były wątki sportowe. Wielu jego kolegom się podobała. Jemu także.
- Później ważne były dla mnie książki Oriany Fallacci. W nich odnajdywałem ważne kwestie tożsamościowe – mówi były rugbista, który jak dziś przyznaje, że miał wśród kolegów opinie „kujona”, ale wielu z nich często pytało go o różne rzeczy.
- Lubiłem też połączyć moje upodobania muzyczne z książkami o ludziach, którzy tę muzykę tworzyli. Dlatego czytałem biografię Nicka Cave’a, Kultu, Dżemu. Nadal lubię książki o postaciach historycznych: rotmistrzu Witoldzie Pileckim czy generale Ryszardzie Kuklińskim.
Tomasz Jarowicz przyznaje, że ogromne wrażenie zrobiła na nim książka Szymona Hołowni „Last minute. 24 godziny chrześcijaństwa na świecie”. To zbiór reportaży, a szczególnie jeden dotyczący byłej znakomitej polskiej siatkarki Beaty Woźnej jest świadectwem pokazującym jak wielkie rzeczy można robić, jeśli się bardzo chce. Beata Woźna na skutek choroby serca nie mogła kontynuować kariery siatkarskiej, ale wyjechała do Papui Nowej Gwinei i tam m.in przetłumaczyła Biblię na język seimat. To język używany dziś przez mieszkańców dwóch wysp, posługuje się nim około 1200 osób. Prace nad przekładem, którego była polska siatkarka dokonała wraz Brytyjką Theresą Wilson, trwały pięć lat. Od 2000 roku Beata Woźna pracuje jako świecka misjonarka w Papui Nowej Gwinei.
Paweł Tarnowski, to żeglarz SKŻ Ergo Hestia, 3-krotny mistrz świata i 3-krotny mistrz Europy w windsurfingu mówi, że cały czas bardzo interesują go książki na temat biegania i ruchu w ogóle. - Książkę, którą zdecydowanie mógłbym polecić nie tylko moim młodszym koleżankom czy kolegom sportowcom, to „Urodzeni biegacze” Christophera McDougalla. Ta książka była dla mnie olśnieniem, nigdy wcześniej nie sądziłem, że ludzie mogą tak biegać i że to może sposób na lepsze, pełniejsze życie. Też staram się biegać i być cały czas w ruchu – dodaje Paweł Tarnowski.
Tomasz Jarowicz i Paweł Tarnowski to tylko dwa przykłady sportowców którzy „czytają grę”, potrafią połączyć dwie – wydawałoby się – odrębne dziedziny życia. Jest ich jednak więcej. Ciężki trening i dobra książka bardzo dobrze ze sobą współgrają, a po nich nawet gra komputerowa smakuje inaczej.
Napisz komentarz
Komentarze